I Mikolajkowo, dla młodzieńca na zdjęciu. Zaraz po moich porannych lekcjach poznałam do sklepu Kalinką, gdzie maja polskie, rosyjskie i ukraińskie produkty. Zakupiłam 2 siaty. Mak, kapusta, twarogi, kabanosy, krówki i inne.
Do domu z tym.
Maz pracuje w domu dziś i zdziwiony "a ty co tak szybko".
Coz... wszystko robię szybko bo inaczej nie umiem. Ja nawet szybko czytam z rozpędu i z przyzwyczajenia, szybko poprawiam sprawdziany i egzaminy, szybko mówię, szybko gotuje, sprzątam, prasuje... wszystko szybko.
Popakowalam rzeczy dla Antka. Karton pierniczków wczoraj zdobionych, kartonik Lebkuchen w ubiegłym tygodniu pieczonych i cala resztę plus drobny prezent mikołajkowy z dedykacją dla mojego młodego mistrza.
Zaraz mam kolejne lekcje a po nich polecę na pocztę wysłać całość - tez pewnie szybko.
Antoni ma sie znakomicie choć zmęczony jest ogromem pracy ale jego postępy są na tle znaczące, ze daje mu to sporo siły, zaufania we własne możliwości i pewnie z czasem otworzy kilka perspektyw.
A dziś przeczytałam takie zdanie:
"Daj swojemu dziecku takie dzieciństwo by się później nie musiało z niego leczyć"
Pomyślałam sobie - kurczę już za późno, dzieciństwo się skończyło... i pewnie wiele spraw zawaliliśmy co z czasem się okaże. Pozostanie mi, nam przepraszać i naprawić co się da.
Tymczasem w pracy... są mi dłużni ponad 1000 euro... od września nie zaplacone. Dziś interweniowałam po raz kolejny. Obiecali zapłacić na koniec grudnia. Strasznie mnie to meczy... takie trzymanie nieustannie ręki na pulsie, liczenie, ta cala biurokracja, sprawdzanie a potem jeszcze TY masz się prosić by ktoś wykonał swoją robotę... noż cholera...
Interweniowałam tez w sprawie zezwolenia oficjalnego na prowadzenie zajęć na Uniwersytecie bo muszę takie mieć by w styczniu zacząć... od września czekałam i nic... dziś po interwencji - o 11 godzinie przysłali...
Brak kompetencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz