Czyli liceum ogólnokształcące. Po tych schodach wchodzę 2-3 razy dziennie podziwiając resztki śmieci oraz odrapane mury w kolorze szarym tak zwana lamperia. Poręczy staram się nie dotykać bo różne rzeczy są do nich poprzyklejane.
Następnie mam ten długaśny korytarz do przejścia na dystansie jakiś 150 metrów bo moje sale są 24-25 w kolejce, po prawie stronie.
Jest tutaj bardzo dużo azbestu z tego co mi powiedziano choć gołym okiem go nie widać oczywiście.
I wiecie co? Większość osób mi mówi, ze "jestem dziwna" albo, ze "mam coś z głową".
Dlaczego?
Dlatego, ze uważam, ze te pomieszczenia, miejsce pracy są brzydkie, obskurne, zniszczone, zle utrzymane. Ludzie wokół mnie wzruszają ramionam i mówią mi "a co tam, jest jak jest".
A ja z ta moja nadwydajnoscia mentalna i z moja wrażliwością nie potrafią przejść do tak zwanego porządku dziennego pracując w takich warunkach. Mnie to boli, fizycznie boli. Jak wchodzę po tych schodach to powstrzymuje się by nie zwymiotować. Mdli mnie strasznie, kaszle... Gdy posuwam się tym korytarzem dwa razy dziennie to mam tylko jedna myśl w głowie "UCIEC stad jak najszybciej i jak najdalej".
Pokój nauczycielski jest jeszcze gorszy... sale klas obskurne, odrapane i zniszczone... Myślę o o poprawczaku w Poznaniu, który kiedyś odwiedziłam z moja klasa licealna... tak tam wyglądały wnętrza w końcówce PRL... myślę o muzeum-wiezieniu komunistycznym w Wilnie - takie podobne korytarze tam są...
I tak jest dziwna, jestem szalona, jestem może dla niektórych głupia czy nienormalna, ale jestem SOBA i dla mnie przejście do porządku dziennego w tych okolicznościach nie jest możliwe.
Pytam wczoraj moja klasę maturalna co sadza o strzelaninach w Rennes z ostatniego weekendu? jedna dziewczyna mi powiedziała, ze ja to szokuje i ze cieszy się, ze już w mieście nie mieszka, tylko na wsi pod miastem. Ale 22 osoby wzruszają ramionami:
"Psze Pani te strzelaniny są przynajmniej raz w tygodniu więc w sumie co nas to obchodzi, my nic nie możemy, to nie nasza sprawa"...
Pytam czy w związku z tym konsumują marihuanę albo kokainę. Uśmiechają się miedzy sobą... "no czasami". Czy są współodpowiedzialni. Nie widza tego i nie rozumieją, ze to tez przez nich. I tego tez nie mogę zaakceptować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz