wtorek, 16 grudnia 2025

Operacja? W styczniu 2026? Wku...


Bylismy wczoraj wieczorem u laryngolog. Bardzo przykre doświadczenie. Jestem dosłownie nafaszerowana lekami: antybiotyki, sterydy już nie tylko lokalnie ale tes doustnie, kodeina na ból, i jakieś krople-spray do nosa, którego nawet w aptece wczoraj wieczorem nie było bo to tylko w stanach ciężkich bo przebuja czyli perforuje tkanki... jakieś coś takie dziwne, którego pewnie ani nie będę brała skoro oddycham. 
Według pani doktor operacja jest konieczna na początku przyszłego roku: usuwanie torbieli oraz poszerzanie kanałów zatok przyszczekowych by ta ropa tam spływała sprawnie a nie prowokowała co ileś tygodni zapalenie zatok. Operacja w znieczuleniu ogólnym, trwa około 2 godzin, następnie są 15-21 dni konwalescencji i na to jest ZWOLNIENIE. Czy pójdę czy nie to zdecyduje sama bez ich nacisków i pośpiechu. 
Bo oczywiście teraz zwolnienia nie mam. Idę do pracy zaraz z walizeczka lekarstw. 

Tymczasem w pracy wkurwienie maksymalne bo napisałam dziś rano, ze będę i ze odrobię moje 3 lekcje stracone wczoraj popołudniu a oni do mnie napisali "czy mam POZWOLENIE na NIEOBECNOSC" z wczoraj. 
Odpisalam, ze nie mam i mieć nie będę bo sama, jako jednostka dorosła i odpowiedzialna, n
moge podjąć decyzje, ze jak boli i nic nie widzę to lekcji nie robię i nie mam warunków o wypełnianie druków i czekania na pozwolenie na nieobecnosc...

Ja nie wiem co ONI maja w MOZGACH? jakie g... czy inne rzygi by w ogóle o coś takiego pytać. Co za durny i popeirzony naród. Brak słów już mi po prostu. 

 

niedziela, 14 grudnia 2025

Trzeba będzie być silna i wytrzymała...


Mam pilne spotkanie z laryngolog wieczorem o 19. Do tego czasu nie mam jednak zwolnienia więc muszę iść do pracy i te lekcje jakoś zrobić, do 17 godziny... od 10. Tak sobie myślę, ze jak ja nie dam rady mówić to puszczę jakiś film historyczny i posiedzę. Nafaszeruje się lekami i może dam radę? 

 

A to mnie zaskoczył...

Moj mąż dziś rano... Udał się po prezenty... co prawda zostało już tylko 5 dni do wyjazdu i powinno to być zrobione przed bo prezenty są na Święta, ale od tygodni nie znalazł czasu. 
Widzac, ze nie robie i ze on ma to zrobić, jak było ustalone w tym roku... wyszedł dziś, stukając i jęcząc jaka to katorga i jaki problem i jaka straszna praca... ale poszedł. 

Ciekawe z czym i jak wróci? 

 

sobota, 13 grudnia 2025

Choroba wróciła...

 Dzisiejsza noc była ciężka. Nie mogłam oddychać. Wstawałam, szlam robić zabiegi. Dusiłam się. Układałam stosy poduszek by spać w pozycji siedzącej. Ból całej lewej strony twarzy i głowy jest spory. Nie mogę już funkcjonować bez środków przeciwbólowych a zwykły paracetamol zupełnie nie wystarcza. 

Jeszcze miesiąc nie minął od poprzedniego zwolnienia, które było do 16 listopada a ja znów ledwo oddycham i ledwo żyje. 

Dzis niedziela więc pewnie poczekam. Może jutro uda się uzyskać jaka pomoc od laryngologa? Tylko jutro mam lekcje od 10 do 17 i tez nie wiem jak je przeprowadzę? 

Strasznie mnie deprymuje ta sytuacja ze zdrowiem. 


Zebranie


Byłam wczoraj wieczorem, po pracy na zebraniu z rodzicami. Od 16 do prawie 20 siedziałam  z dwoma innymi kolegami z pracy i przyjmowałam rodziców pierwszych klas liceów.
Przydzielono mnie do trójki: pani od wf, pani od francuskiego i ja czyli pani od historii i geografii. 

Wybiła godzina zebrania i rodzice czekali już na korytarzu ale gdzieś się nam zapodziała pani od francuskiego, której wcześniej nie znałam i nie poznałam. Pani wychowawczyni klasy powiedziała: 
- Pobiegnijcie po nią na parter, do pokoju nauczycielskiego bo pewnie tam siedzi i zapomniała o zebraniu.
Zdziwiona, odpowiedziałam, ze:
- Biegać nigdzie nie zamierzam i ze chyba pani ma zegarek bo dostrzec, ze godzina wybiła?
Pobiegła pani od WF. Kobiety nie znalazła i wróciła z niczym. Następnie pobiegła wychowawczyni. I po chwili pojawiły się obie, gdyż pani z francuskiego jak  sama stwierdziła:

- Pomylila sale.

Weszła szybko i zajęła miejsce po środku. Ja siedziałam po jej prawej stronie, przyklejona do muru klasowego. Pani od WF usiadła po jej lewej stronie. Pani od francuskiego spojrzała na mnie szybko a miałam na sobie pomarańczowy sweter, czarne spodnie i czarne buty oraz niebieska, markową apaszkę i rzuciła: 
- No tez, z burzujka będę rodzicow przyjmować!

Wtedy poczułam ostra won alkoholu i zimnego tytoniu. Twarz pani od francuskiego była cala w czerwonych plackach, bez cienia makijażu, włosy, krotko ostrzyżone, na bretońska modlę u kobiet tutejszych, czekały na szampon. Ciało pokrywała czarna sukienka do kolan z czegoś w rodzaju wełny. Założona była na szare spodnie, które w połowie łydek ucinaly obłocone bezowe buciory. W tym momencie weszła pierwsza mama z córka. A miałyśmy 18-stu rodziców do przyjęcia, każdy teoretycznie po 10 minut. 
Pani od francuskiego wyłożyła przed sobą: 1,5 litrowa plastikowa butelkę Ice tea marki Lipton oraz paczkę ciastek z logo Carrefour z ostatnia literka jakości na opakowaniu czyli z E. Gdy pierwsza mama z córka sadowiły się na krzesłach na przeciwko nas, otworzyła butelkę i rozpruła kartonik. Okazało się, ze ciasteczka są opakowane w plastikowny celofan po 2 sztuki. I gdy tamte siadały, pani od francuskiego zaczęła łapczywie i z gwinta popijać swoją mroźna herbatę upuszczając jej nieco na stół przed sobą. Zaszelescily papierki i zaczęły się sypać kruszki do wylanej zielonkawej cieczy. Do końca zebrania wypiła poltoralitra słodzonego napoju i pożarła cala paczkę ciastek. I rozpoczęła się monolog. 

Mówiła tylko pani od francuskiego i to z każdym rodzicem. Udało mi się przez ponad 3 godziny siedzenia powiedzieć trzy zdania: 

- Co pani corka chce robić w przyjslzosci?
-Mam inne zdanie niż moja koleżanką siedząca obok mnie na ten temat... oraz
- Czy uprawiasz jakiś sport?

Na więcej nie znalazłam przestrzeni. Nie zdołałam nic powiedzieć ani tym rodzicom ani ich dzieciom. Pani od francuskiego i zdawkowo, bardzo zdawkowo pani od WF powtarzały wciąż i każdemu to samo:
- Musi nauczyć się "argu" czyli argumentować... w slangu mlodziezowo-skrotowym. 
- Cialo ma się cale życie, jak sobie na nie zapracuje takie będzie miał.
- Wyniki testów narodowych z francuskiego i z historii się nie liczą, proszę patrzeć tylko na to, my się znamy lepiej.

Wrocilam do domu na makaron z czerwonym pesto i poszłam spać. 


 

czwartek, 11 grudnia 2025

Gałęzi wigilijnej w tym roku nie upieke/a... ale dzień przeżyłam!


Tak sobie stare gałęzie wigilijne wspominam wieczorowa pora choć w tym roku nie upieką bo ani zdrowia, ani czasu ani możliwości. Pewnie więc po prostu jej nie będzie. 
A lubie ten tradycyjny, francuski deser wigilijny. 

Pojechałam na 8 do liceum. Ucznia od pogróżek nie było. 
Zmieniłam plan klasy. Zarzadzilam tak zwana kartkówkę - nigdy tego nie praktykowałam od kiedy uczę, ale chciałam sprawdzić czy cokolwiek po tak perturbowanej lekcji z poniedziałku zapamiętali? 
Po czym zapowiedziałam im, ze nie będzie już żadnej pracy w grupach, tylko indywidualna, ze będą pisać i pisać i ja ich będę dopytywać ustnie i co tydzień robić kartkówki. 
I się towarzystwo uspokoiło. 
Jutro jest spotkanie u dyrektora i zebranie z rodzicami. 
Licze na to,  ze przeżyje. 



 

środa, 10 grudnia 2025

Miedzy pieczeniem makowców a pogróżkami.


 
Upiekłam dziś makowce bo będę je zamrażać. Niestety kalendarz nie pozwala mi na upieczenie ich bezpośrednio przed świetami. W domu pachnie makiem, pomarańczami kandyzowanymi i drożdżowym ciastem.
W międzyczasie, dziś w nocy odezwała się choroba... czyli zatoki znów zatkały się i bolą i gardło tez boli. Myślałam na początku, ze to w związku ze szczepionka na grypę, która, jak co roku, wzięłam, ale dopiero w ostatnia niedziele bo wtedy czułam się w formie. Atak na zatoki wskazuje jednak, według mojej laryngolog na to, ze nie chodzi o skutki uboczne szczepionki a o kolejna infekcje. Robię co się da by się nie rozwinęła ale nie wiem co będzie i jak będzie.

W poniedziałek natomiast miałam dwa incydenty na lekcji: bójkę przy pudełku na telefony komórkowe kilku chłopaków w pierwszej klasie liceum - rozdzieliła fizycznie zaangażowanych w konflikt. Następnie była w praca w grupach i niestety doszło do rzutów piornikami przez klasę - tez dwójka z tych samych chłopaków co się bili o telefony. Widząc tych dwoje rzucających wyrzuciłam ich z klasy. Napisałam raport, poinformowałam pedagoga i tzw biuro szkolne. Od poniedziałku ich nie widziałam bo dopiero jutro mam z ta klasa lekcje.

Jednak wczoraj dostałam dwie wiadomości. Pierwsza: wyrzucony uczeń przyszedł powiedzieć, ze uszkodziłam mu kalkulator bo on musiał w pośpiechu wyjść z klasy i wtedy torba o coś się obiła i kalkulator został "przeze mnie uszkodzony" więc "jak go nie odkupię to on mnie zabije". I mail od jego chyba rodzica, w którym tez grozi mi "poważnymi konsekwencjami rzutujacymi na moje zdrowie i życie" w związku z uszkodzeniem kalkulatora.
Sprawe zgłosiłam wszędzie oraz na policji. Nikt się nie przejął specjalnie.
Mam nadzieje, ze jutro i w najbliższych dniach pozostanę wśród żywych. 

wtorek, 9 grudnia 2025

Miejsce, w którym pracuje


Czyli liceum ogólnokształcące. Po tych schodach wchodzę 2-3 razy dziennie podziwiając resztki śmieci oraz odrapane mury w kolorze szarym tak zwana lamperia. Poręczy staram się nie dotykać bo różne rzeczy są do nich poprzyklejane. 
Następnie mam ten długaśny korytarz do przejścia na dystansie jakiś 150 metrów bo moje sale są 24-25 w kolejce, po prawie stronie. 

Jest tutaj bardzo dużo azbestu z tego co mi powiedziano choć gołym okiem go nie widać oczywiście. 

I wiecie co? Większość osób mi mówi, ze "jestem dziwna" albo,  ze "mam coś z głową". 
Dlaczego? 
Dlatego, ze uważam, ze te pomieszczenia, miejsce pracy są brzydkie, obskurne, zniszczone, zle utrzymane. Ludzie wokół mnie wzruszają ramionam i mówią mi "a co tam, jest jak jest". 

A ja z ta moja nadwydajnoscia mentalna i z moja wrażliwością nie potrafią przejść do tak zwanego porządku dziennego pracując w takich warunkach. Mnie to boli, fizycznie boli. Jak wchodzę po tych schodach to powstrzymuje się by nie zwymiotować. Mdli mnie strasznie, kaszle... Gdy posuwam się tym korytarzem dwa razy dziennie to mam tylko jedna myśl w głowie "UCIEC stad jak najszybciej i jak najdalej". 
Pokój nauczycielski jest jeszcze gorszy... sale klas obskurne, odrapane i zniszczone... Myślę o o poprawczaku w Poznaniu, który kiedyś odwiedziłam z moja klasa licealna... tak tam wyglądały wnętrza w końcówce PRL... myślę o muzeum-wiezieniu komunistycznym w Wilnie - takie podobne korytarze tam są... 

I tak jest dziwna, jestem szalona, jestem może dla niektórych głupia czy nienormalna, ale jestem SOBA i dla mnie przejście do porządku dziennego w tych okolicznościach nie jest możliwe. 

Pytam wczoraj moja klasę maturalna co sadza o strzelaninach w Rennes z ostatniego weekendu? jedna dziewczyna mi powiedziała, ze ja to szokuje i ze cieszy się, ze już w mieście nie mieszka, tylko na wsi pod miastem. Ale 22 osoby wzruszają ramionami:
"Psze Pani te strzelaniny są przynajmniej raz w tygodniu więc w sumie co nas to obchodzi, my nic nie możemy, to nie nasza sprawa"... 
Pytam czy w związku z tym konsumują marihuanę albo kokainę. Uśmiechają się miedzy sobą... "no czasami". Czy są współodpowiedzialni. Nie widza tego i nie rozumieją, ze to tez przez nich. I tego tez nie mogę zaakceptować. 

 

poniedziałek, 8 grudnia 2025

Fatalny początek tygodnia...

 Wlasnie się dowiedziałam, ze mój syn siedział w ciemnościach w windzie bo się zablokowała po raz już nie wiem który... od 5 lat... Ponad godzinę tak siedział. Naciskał na przycisk ALARM ale nikt się nie zgłaszał... Dopiero po jakimś czasie ktoś raczył odpowiedzieć. Trwało to długo. 

W związku z powyższym, po raz kolejny trzeba wstąpić na drogę sadowa bo dość już tolerowania tej MIERNOTY z każdej strony. 


Zeby bylo malo... w Rennes STRZELANINY w ubiegly piątek wieczorem, w sobotę i wczoraj obok nas, obok stacji metra Mabillais 8 strzałów o 22:30 oddano... 

Jedna mysl w głowie UCIEC stad jak najszybciej... choćby na wieś ale to jak bardzo nie chcemy tutaj mieszkać dosięgło apokaliptycznego poziomu... Po prostu rodzi się w człowieku NIENAWISC do tego miejsca, do tych ludzi, którzy zarządzają miastem w taki sposób, ze dochodzi do tego typu sytuacji. Nie jestem specjalista tych zagadnień ale brak kompetencji u tych, którzy powinni je miał jest ewidentny. 


https://www.rennes-infos-autrement.fr/apres-un-week-end-noir-lopposition-rennaise-met-en-cause-la-municipalite/


https://www.ouest-france.fr/bretagne/rennes-35000/recit-meurtre-episodes-de-tirs-un-week-end-de-guerres-entre-narcotrafiquants-a-rennes-b6540346-d381-11f0-9e33-11f0fa5dcfce

niedziela, 7 grudnia 2025

Choinke ubieram...

 


Oczywiście mało co widać bo dzień tak szary i deszczowy... ale wieczorem jak rozświetlę to wszystko to zrobię ładniejsze zdjęcia. 

Po wczorajszych zakupach na rynku, pracy, spotkaniu na Polonii... dziś od 6 rano sprzątanie, tak, tak w niedziele bo niestety w tygodniu się nie wyrobiliśmy tym razem przez rady pedagogiczne i zebrania do 20, po sprzątaniu ubieranie choinki i gotowanie jednocześnie. To znaczy najpierw wstawiłam obiad a jak sobie pyrkal to zajęłam się dekoracja. 
W międzyczasie zadzwonił nasz przyjaciel z Bordeaux i zapowiedział się z wizyta na popołudnie. Tak więc intensywnie. Choineczka jest piękna, norman i pachnie cudnie. W tym roku wybrałam polskie kolory czyli biały i czerwony. Kupiłam tez nowe lampki takie na baterie w bardzo cieniutkich sznureczkach  by kabli nie ciągać. 
W domu więc już trochę świątecznie a jednocześnie praca na wszystkich frontach wre. Także dość dziwnie to może z boku wyglada. 
Wczoraj na rynku kupiliśmy tez olbrzymia gwiazdę betlejemska czyli poisencje. Wszystko to co lubię! 











piątek, 5 grudnia 2025

Troche polskosci z koszyku

Wracajac z pracy zajechałam do ukraińskiego sklepu. I kupiłam trochę specjałów z myślą o świętach. Jest kapusta kiszona na kulebiak czy pierogi i na bigos. Grzyby suszone, Such krakowska, kabanosy, twaróg ukraiński na pierogi ruskie choć polska receptura itd... 
Takie drobiazgi a cieszą. 

 

środa, 3 grudnia 2025

Po serii rad pedagogicznych... garść refleksji


Po pierwsze jestem maksymalnie zmęczona i fizycznie i emocjonalnie. Do tego stopnia, ze wyszła mi opryszczka czyli reaktywacja wirusa herpès. Nie jestem jeszcze wystarczajaco w formie by siedzieć w zasmrodzonych, gorących salach do 19 godziny  czy do 20 po dniu lekcji... zaczynajac czasami o 8 godzinie rano. 

Rady pedagogiczne we Francji to takie KASY, w których zapisuje się dane dotyczące klasy i każdego ucznia w postaci ocen cyfrowych i opisowych. Każda trwa od 1,5 godziny do 2 godzin z nawiazka i tak co 3 miesiące, dla każdej klasy, także jest co robić. 

Najbardziej przeraża mnie BEZSENSOWNOSC tych zebrań... Ten brak sensu jest związany z kilkoma kwestiami:
- brak kontaktu miedzy nami nauczycielami... więc jednak uczeń może mieć 18 z francuskiego, 2 z matematyki i 9 z historii-geografii... rozbieżność bywa ogromna ale nikt nie zadaje sobie pytania DLACZEGO? I co ewentualnie można przekazać, zaproponować?
- nieznajomośc uczniów przez część profesorów - niektórzy uczą po kilka dni albo kilka tygodni (JAK JA!) w tym tez nieznajomości uczniów przez dyrekcje czy pedagogów bo rozmiar szkoly wyklucza te znajomość... Plus po 36 uczniów w klasie jest.
- ZAMIATANIE pod DYWAN czyli "fameuse pas de vague" ( słynne "brak fal" - hasło francuskiego ministerstwa edukacji) w każdej kwestii problematycznej, skomplikowanej czyli jak tylko coś zacznie na temat jakiejś trudności... to zaraz jest cichooooo, syczenie, przerywanie w połowie słowa i zakaz rozmowy na ten temat. 
- BLEDY ORTOGRAFICZNE PROFESOROW!!! tak, tak dobrze czytacie. Wczoraj i przedwczoraj to było apogeum u mnie... co ocena opisowa to byki ortograficzne, syntaktyczne, składniowe... i trzeba to na gorąco poprawiać i czas leci i zebranko trwa godzinami bo część nauczycieli nie wykonało swojej pracy, nie przygotowało ocen, nie sprawdziło pisowni ich ojczystego języka i poprawiamy wspólnie. Ja tez oczywiście robię błędy, francuski jest moim 3-cim a nie rdzennym językiem, ale nie tyle co nauczyciele Francuzi.
- BEZSENSOWNOSC ocen opisowych w większości przypadków... wciąż są takie same "może postarać się bardziej", "może nauczyć się lepiej", "czas do pracy" i "dobre rezultaty", "średnie rezultaty", "słabe rezultaty"... do tego "gadanie" dochodzi... to w 99% przypadków. Nic innego nie piszą tym uczniom jak maja poprawić rezultaty w nauce? Z czego są dobrzy a z czego słabsi? Co można zrobić? 

Takze maraton takich zebrań kilka wieczorów w tygodniu bądź w dwóch tygodniach może u osoby myślącej, czującej i lubiącej swoją prace wywołać ostry stan depresyjny. Nic się nie zmienia, od wielu lat. System jest chory i jak widać niereformowalny. Działa na szkode uczniów, ich rodziców, nauczycieli. 

 

Choinka kupiona...

Ale jeszcze nie udekorowana. Zamówiliśmy w ubiegłym tygodniu. Dziś była do odebrania to mąż pojechał i przytargał mi ja na balkon. 
Jak się wyrobie to ubiorę w niedziele. Ta na zdjęciu jest z ubiegłego roku. Uwielbiam jak w domu pachnie choinka, piernikami, cytrusami... takie świąteczne zapachy! 

Uznajemy tylko żywe choinki, nie znosimy plastiku w zadnej postaci więc kupujemy żywa. Ozdób tez nie uznaje plastikowych więc ubieram w to co plastikiem nie jest choć pewnie w lampkach jest tego trochę. 



 

wtorek, 2 grudnia 2025

Kto lubi niespodzianki?

 


Ja! Wracam wczoraj zdenerwowana z pracy późnym wieczorem a w skrzynce paczka od cioci Uli... opłatki na dwa lata będą, kartka i pudełko śliwek naleczowskich! Moje ulubione i kiedyś mojego dziadka Henia... 
Dziekujemy! 


niedziela, 30 listopada 2025

Pierniczki... tegoroczne zrobione!




W tym roku był trochę powrót do dawnych lat bo przyjechała Jeanne nasza kochana.... a z nią i jej mama i bratem i czasami tez z innymi osobami robiliśmy co roku pierniki w Bordeaux. Podobno mój przepis wisi na ich lodowce do dziś... pisany z 20 lat temu bo w 2004 roku... 

Jeanne pracuje w modzie więc ma dusze artystyczna i zdobiła je zupełnie inaczej niż ja. Trochę więc nowości, trochę starości. Lukier mi ciężko schnie bo wilgoć ogromna w powietrzu ale może do jutra wyschnie... zależy tez od grubość warstwy. 
Kilka godzin radości, zdobienia, rozmów i skupienia tez plus dobry obiadek. 
Adwent rozpoczęty!

Dobrego tygodnia. 



 

sobota, 22 listopada 2025

Cos drgnelo...


Po pierwszych dniach masowej suplementacji jakby ciut energii więcej, jakby ciut zmęczenia mniej szczególnie do południa, do godziny 12... Cóż nie jest to forma jak ta na zdjęciu, z października 5 lat temu, w Hiszpanii ale jest ociupinkę lepiej choć opuchlizna nadal się dobrze ma pod oczami, na powiekach itd... 

Dis w nocy stało się coś dziwnego bo przy obróceniu się na drugi bok z nosa zaczęła mi wypływać ciepła, przezroczysta ciecz. Co to było??? Pojęcia nie mam bo nie smarkam nic a nic i nos jest czysty więc czy to z torbieli? czy oś innego? Dobry znak? Zły znak? 

Antoni w Paryżu. Ja sobie pracuje powolutku i na zwolnionych obrotach... wezwali mnie zreszta we wtorek ubiegły do gabinetu dyrektora by mi dać dodatkowe godziny ale jak zobaczyli jak wyglądam to zrezygnowali jednak... nie powiem, ze się ucieszyłam ale pewien rodzaj satysfakcji ( nie, nie z wyglądu!) z tego, ze odpuścili... jakby mi dodali godzin pewnie znów bym była na zwolnieniu bo byłam u lekarza w czwartek rano... a tak to chociaż trochę klas ma lekcje. 

Poza tym zima, -1 dziś rano było, szaro, buro i beznadziejnie jak to zima w Bretanii... tęsknię za słońcem! Tym bardziej, ze w czwartek lekarz mówi do mnie: 
"no wie pani najlepiej by było 30 minut marszu codziennie w słońcu, na lazurowym wybrzeżu, gdzieś w Nicei albo jeszcze bardziej na południe i z czasem byłoby po chorobach i po niedoborach"...


 

czwartek, 20 listopada 2025

Złe wyniki?

Zaalarmowali mnie wczoraj telefon, ze mam dziś się stawić u lekarki bo mam złe wyniki krwi...
Pojechałam miedzy lekcjami. Ale w sumie nie jest tragicznie poza totalnym brakiem czyli "carence" witaminy D. 

Najlepsze w tym wszystkim jest to, ze badania te przepisała lekarka, która by chciała, ale który anie może mnie wziąć - pisałam o tym ostatnio... a moja lekarka tzw rodzinna nawet nie dzwoniła, nie pisała, po prostu jej nie ma. 
Pomijajac te aspekty dziś wytłumaczyła mi, ze mam:
- brac ampulki witaminy D 3 w wysokości 50 000 jednostkę co miesiąc i przez cały rok, plus kropelki codziennie, no chyba, ze się na wybrzeży Lazurowe przeprowadzę...
- wzmocnić podaz żelaza bi jestem na limicie do suplementacji czyli steki, kaszanka, soczewica ( ja to wszystko jem i sporo tego jem ale widać organizm słabo wchłania)
- obniżyć poziom złego cholesterolu nieznacznie z 3,8 na 3,5 mmol/L

Reszta jako tako ale słabość nadal trwa więc zasypiam o 21... 



 

niedziela, 16 listopada 2025

piątek, 14 listopada 2025

Nauczyciele bez pensji... A to Francja właśnie!

 Wracajac do mojego wczorajszego wpisu i jego ostatniego zdania "Gdzie ja ku... żyje?", dziś ciąg dalszy. Otóż jadąc po zakupy słuchałam radia i słyszę to: 

https://www.franceinfo.fr/france/mayotte/reportage-on-se-demande-comment-on-va-faire-pour-manger-et-aller-travailler-a-mayotte-plusieurs-centaines-d-enseignants-et-d-agents-n-ont-pas-ete-payes-depuis-plusieurs-mois_7613972.html#:~:text=Sans%20paiement.,Sans%20abonnement.&text=Plusieurs%20centaines%20de%20professeurs%20et,par%20des%20retards%20de%20paiement.  


Na Mayotte czyli we francuskim departamencie od ponad 3 miesięcy kilka setek nauczycieli nie dostało swoich pensji. Nie maja ani za co kupić jedzenia, ani za co opłacić faktur...

Ministerstwo edukacji tłumaczy, ze "to dlatego, ze personel administracyjny kuratorium nie został wystarczajaco przeszkolony i nie zgłosił do zaplaty i w związku z tym nie zostały te pensje wypłacone".

Jak się tego słucha alb oto samo zdanie czyta to trudno uwierzyć, ze to NORMALNI ludzie czyli urzędnicy ze wspomnianego ministerstwa mówią... bo tak na zdrowy rozum to może powiedzieć tylko ktoś poważnie chory psychicznie i jeszcze myśleć, ze jest wiarygodny! 


https://www.lemonde.fr/societe/article/2025/10/28/a-mayotte-la-colere-d-enseignants-sans-salaire-depuis-un-a-trois-mois_6649918_3224.html?search-type=classic&ise_click_rank=1


Dziennik "Le Monde" link wyżej cytuje nauczycieli, którzy albo uczą dalej bo się boja "represji ze strony administracji" albo pożyczają pieniądze by przeżyć... 

Dis rano, radio France Info podało, ze maja im zapłacić na koniec grudnia... pytam się dlaczego nie listopada, jesteśmy bowiem jeszcze w listopadzie??? 

Pani kurator stamtad Valérie Debuchy nie odpowiada na pytania ani dziennikarzy ani nauczycieli ani związków zawodowych... widać jest bardzo odważna. 


I wiecie co mnie dziwi najbardziej... nie ministerstwo, nie kuratorium ani żadna administracja bo to co oni robią to robią to codziennie w imię haseł "Wolności, równości i braterstwa" i jeszcze demokracji i republiki tez... 

Najbardziej dziwią mnie cytowani i usłyszane w radio nauczyciele... ze ONi NIC z tym nie robią tylko się skarżą i się boja... 


czwartek, 13 listopada 2025

OSACZONA...


Udalam sie dziś rano na wyczekana od 2 tygodni wizytę u lekarza internisty, który zaakceptował przyjęcie mnie. Tak więc z teczka analiz medycznych podchodzę do pani sekretarki i podaje moje dokumenty do rejestracji. Pani wkłada kartę ubezpieczeniowa do czytnika i mówi: 
"Ale pani doktor nie może pani przyjąć bo pani ma już lekarza internistę".

Mowie: 
"Tak mam ale chce zmienić dlatego się umówiłam i dlatego tu jestem"

Pani na to:
 "Ale w Bretanii nie można zmienić lekarza rodzinnego bo lekarzy brakuje, takie jest prawo"

ZAGOTOWALAM SIE... i zaczęłam się z lekka wykłócać. Pani sekretarka poszła zapytać panią doktor. Ta powiedziała, ze mnie jednak przyjmie ale tylko dziś bo inaczej nie może. 

Okazala się być dobrym i starannnym lekarzem i z chęcią bym do niej przeszła, ale nie może mnie wziąć bo takie są przepisy w regionach, gdzie brakuje lekarzy. 

I tak wracając do domu bo wyskoku ciśnienia do 180 myślałam ze szlag mnie trafi... 

Czuje się OSACZONA, czuje się WIEZNIEM systemów: zdrowia, edukacji, bezpieczenstwa na ulicach, emerytur itd... 
Ja emigrujac myslalam, ze ja do WOLNEGO kraju się udaje a teraz okazuje się, z eplacac 15% podatków z każdej pensji na służbę zdrowia lekarza nie mogę wybrać albo nie mam dostępu do niego, ze płacąc podatki i mając konkursy i uprawnienia nie mogę uczyć tam gdzie chce tylko muszę iść tam gdzie mi pani z administracji, z kuratorium KAZE ISC, ze nie mogę robić składek na emeryturę, gdzie chce tylko zależeć od niewydolnego i zalduzonego systemu i nigdy tej emerytury nie doczekam i mieć nie będę, ze po zmroku na ulice wyjść sama nie mogę bo są gwalty, naście i zabójstwa i nikt nie może mi zapewnić bezpieczeństwa, takiego podstawowego...

KU... gdzie ja żyje????????????????????????????????????

 

poniedziałek, 10 listopada 2025

Chorowania cd...


Kolejny tydzień na zwolnieniu i jest ciut lepiej bo stoki czyste, bo mogę oddychać. jedyny minus to wciąż te opuchnięte powieki, na które jak narazie nie znalazł nikt sposobu. Wyglądam trochę jak chomik, o malowaniu oczu zapomniałam od trzech tygodni więc trochę straszę bo fioletowe cienie, czerwone kąciki i opuchlizna nie dodają uroku, ale narazie sposobu na to nie ma. 

Wczoraj byłam na spacerze w parku i ostatnie jesienne róże błyszczały kropelkami rosy. Dzisiaj tez bym chciała wyjść zaczerpana powietrza, ale leje od rana. Jest ciemno i wilgotno a to działa na zatoki jak płachta na byka. 


 

piątek, 7 listopada 2025

Lista ostrych zapaleń zatok...

Wczoraj na spotkaniu z lekarzami dostałam wiadomość, ze ewentualna operacja jest odroczona na 3 miesiące i podczas tych miesięcy mam wdrozone leczenie na bazie sterydów. Niestety te mogą prowokować tycie, obrzęki, opuchlizny i inne efekty uboczne, ale tez lecza i mogą mniejszych torbiele... Poproszono mnie także o zrobione listy zachorowań na ostre zapalenie zatok i zrobiłam... i trochę się przeraziłam. 


Po francusku wyslalam i wyglada tak:



A Bordeaux donc jusqu’au mai 2020, j’en faisait systématiquement 2 par an: une en novembre/décembre et une en avril. 

A Rennes depuis été 2020:
2021: mars, avril, octobre et décembre
2022: Janvier, mars et mai puis décembre avec un scanner car complications et durée de 3 semaines.
2023: février,  avril, septembre et décembre ici complications et durée de plus de deux semaines
2024: septembre ( précédé par Covid)
2025: octobre/novembre ( précédé par Covid et bronchite)

Po polsku będzie tak:

W Bordeaux, do maja 2020 po 2 zapalenia rocznie: zawsze listopad/grudzień i następnie kwiecień.

W Rennes od 2020:

2021: marzec, kwiecień, październik i grudzień czyli 4
2022: styczne, marzec, maj i grudzień z komplikacjami i skanerem, 3 tygodnie choroby czyli 4
2023: luty, kwiecień i grudzień z komplikacjami czyli 3
2024: wrzesień i poprzedzone Covidem
2025: październik i listopad poprzedzone Covidem i zapaleniem zatok.

Za każdym razem oczywiście antybiotyk i sterydy... więc zbyt dużo tego jest. I teraz jeszcze te torbiele. 

czwartek, 6 listopada 2025

Znowu zwolnienie przedluzone...

Czuje się coraz bardziej winna tej alej sytuacji... Ileż można być na zwolnieniu? Od 15 października już jestem i dziś znowu przedłużone do polowy listopada. Podobno nie jestem w stanie wrócić do pracy. To znaczy ja to wiem, ja to czuje w głowie i w ciele ale chciałabym by było inaczej. Niestety nie jest. Uczniowie nie maja lekcji i pewnie część z nich i ich rodziców będzie mi miała za złe. 
Lekarz, u którego byłam dziś rano dziwił się, ze  brakuje totalnie refleksji etiologicznej u niektórych jego kolegów... Nie będę wskazywać palcem ha, ha... 

Wyrysował mi wszystko, dal zalecenia i tak szczerze mówiąc to ja nie wiem kiedy będzie koniec tego wszystkiego i jaki on będzie? 
Objawy są wciąż obecne choć skaner wykluczył coś groźnego. Teraz czekam na cd. 

 

środa, 5 listopada 2025

Troche mi sie komplikuje zdrowotnie...



Mam wyniki wczorajszego skaneru zatok. Zapalenia w zatokach już nie ma ani ostrego ani chronicznego. Za to jest cysta czyli torbiel w tkance lewej zatoki szczękowej, plus jakieś anatomiczne cuda, których słownictwa nie rozumiem, ale jak się dowiedziałam dziś to one tez powodują powracające stany zapalne...
I rozważają operacje... narazie waza co pozytywnego mogłoby to dać a jakie skutki negatywne by mnie z tytułu tych zabiegów czekały... 
Także czekam, rozmawiam z moja laryngolog, ona się konsultuje, myśli i zobaczymy czy to ruszamy czy nie. 
Zadne z rozwiazan nie jest dobre bo każde przynosi masę negatywów... 
A ja bym tylko chciała by się to skończyło i chciałabym poczuć się zdrowa i pełna energii jak kiedyś... 

 

wtorek, 4 listopada 2025

I po skanerze...

 Ale rezultaty dopiero jutro albo pojutrze... nie tak jak kiedyś było, ze się dostawało, po kilku minutach i od razu, przy jednej wizycie. Teraz trzeba czekać... Pomimo rozwoju IA...


Calosc zajela 5 minut dosłownie ale w szpitalu zrobić nie chceli to teraz osobno zrobiłam. 

cdn. 

poniedziałek, 3 listopada 2025

Byłam u laryngologa i to... trochę dzięki Antkowi...

 Kolezanka podala mi nazwisko pani laryngolog, która nie figurowała na Doctolib czyli tam gdzie się rezerwuje wizyty medyczne. Zadzwoniłam w piątek rano, ale jej sekretariat powiedział, ze najpierw muszę przesłać dokumenty mailowo a potem pani doktor zdecyduje czy mnie przyjmie czy nie. 

Zrobilam to wczoraj popołudniu i 3 godziny później dostałam pozytywna odpowiedz, na dziś, na 10. 

Pojechałam i po badaniach medycznych dowiedziałam się od pani doktor, ze pani wie, ze jestem nauczycielem i wykładowca na Uniwersytecie i ze mój syn studiował w Ginette... jak jedno z jej 7-miorga dzieci.

Wtedy zrozumiałam, ze zostałam przyjęta pewnie po części z tego właśnie powodu. 

Pani doktor bardzo kompetentna powiedziała, ze będzie mnie leczyć. Na jutro już zarezerwowała mi skaner zatok. także miejmy nadzieje, ze pójdzie teraz ku lepszemu i ku zdrowiu. 


I tak sobie przypomniałam słowa mojego terapeuty, które mi dość często powtarzał, ze we Francji WSZYSTKO działa według tzw "corps" czyli coś co można przetłumaczyć jako grupy korporacyjne. Pani laryngolog reprezentuje więc gałąź lekarzy z bardzo katolickiej części. W Bordeaux byłam leczona przez professera laryngolog Ludovic de Gabory - i ci ludzie się znają, miedzy sobą, funkcjonują w pewnej nieformalnej siatce... Ginette jako szkoła jezuicka kształci najlepszych w tym kraju więc jak się jest stamtąd to ci którzy wiedza z czym się to je maja swoje wejścia i układy... i z drugiej strony edukacja publiczna będąca lewicowa albo tez skrajnie lewicowa nie może znieść takich osób jak ja bo jestem ich przeciwieństwem więc niby nie będą częścią ich "corps"... itd... Te zależności społeczne i grup społecznych są niezwykle silne nad Sekwana i kwestia ich zrozumienia decyduje tez o twoim być albo nie być w tym kraju. Powoli to rozumiem i powoli poruszam się w tym świecie czasem wyjątkowo przyjaznym a czasem wyjątkowo wrogim. 

niedziela, 2 listopada 2025

Choroba cd... na pamiątkę...


Tak wyglądałam w piątek rano po 6,5 tygodnia LECZENIA... a raczej albo jego braku albo jego nieprawidlowosci... trudno powiedzieć. Historia Covidowa rozpoczęta 17 września poskutkowała ostrym zapaleniem oskrzeli i następnie ostrym zapaleniem zatok w kolejnych dniach i tygodniach. Diagnoza ostrego zapalenia zatok padła 15 października i od tego czasu jest tylko gorzej i gorzej i gorzej... Zakażenie z zatok szczękowych przeniosło się na te ethymoidalne i to pomimo 2 kuracji antybiotykowych i kuracja sterydami miejscowo i doustnie. Rezultatem są silne bóle całej twarzy i głowy oraz pokaźny obrzęk na powiekach i pod oczami. Oprócz tego ogromne zmęczenie i wyczerpanie i fizyczne i psychiczne. 

I do dzisiejszego dnia i pomimo dwóch pobytów na pogotowiu nie widziałam ani jednego laryngologa... w szpitalach po kilku studentów medycyny i po kilku lekarzy ale żaden nie miał na plakietce ORL czyli laryngolog. W mieście nie ma miejsc by się umówić do kogokolwiek i tym sposobem cierpieniom nie ma końca, zwolnieniom nie ma końca. 

W ubiegły piatek spędziłam ponad 5 godzin na pogotowiu w szpitalu uniwersyteckim w Rennes bo moja rodzinna sama tam dzwoniła by ktoś w końcu zrobil badania i to obejrzał. Myślicie, ze zrobili? Nie, zrobili tylko badanie krwi, a ze wyniki są bardzo dobre to stwierdzili, ze z kolejnym antybiotykiem powinno przejść bo wyniki krwi są dobre. 
Ja rozumiem, ze oszczędzamy na wszystkim a przynajmniej na niektórych rzeczach.

Dla siebie, na pamiątkę, chciałam jednak zanotować syf i brud na pogotowiu w szpitalu w Rennes... bo czegoś takiego to ja jeszcze NIGDY nie widziałam... na podłodze opatrunki zakrwawione, resztki urządzeń typu patyczki, plastik rurki do krwi, papier na leżankach we krwi i innych wydzielinach ( odmówiła zajęcia siedzącej pozycji w tym brudzie to się jedne bardzo zdziwił) i nie zmieniany... to co się tam dzieje to trudno opisać nawet a podobno nie było pełno i nie było dużo pacjentów. wiatek popołudniu...
W tym wszystkim niezwykłą powolność personelu i brak kompetencji... Interniści i eksterniści chodzili w croksach z jednego pomieszczenia do drugiego rechocząc przy tym i opowiadając sobie wczorajsza imprezkę... wołali mnie, prowadzili do zabiegowego... po czym mówili "o nie ma patyczków do gardła" muszę iść... i szli... znikali na kilka minut a ty czekasz. Po czym wraca z patyczkami, dosłownie 5-6 sztuk w rękach... po chwili... "o termometru nie ma, muszę pójść" i to samo... Pytałam 300 razy kiedy i jak ten skaner co to mieli zrobić... a nie wiedza, zobaczą... 4 godziny minęły i dalej nie wiedzieli... 

Mamy czas pokoju, niewielu pacjentów na pogotowiu i dzień pracy w tygodniu... strach myśleć o tym co będzie gdy jakaś bomba tu spadnie jak na Ukrainie... zes... ja się i wiele osób umrze bo nie są w stanie ogarnąć podstaw. 

Takze Bretania z medycznego punktu widzenia to TOTALNA PORAZKA... a przykłady nawet po 5 godzinach i rozmowach z ludźmi tam mogę mnożyć na pęczki... Syf, malaria i sku.... stwo. I tyle w tym temacie.  

 

czwartek, 30 października 2025

Choroba znów powoli powraca...

 Dzis rano obudziłam się z opuchnięty lewym policzkiem, zablokowna  zatoka i opuchniętymi znowu oczami. zaczęła puchnąć tez górna powieka. 

Jestem 3 dzień bez antybiotyków i mam wrażenie, ze zapalenie powraca. 

Jutro mam pilna wizytę u mojej rodzinnej. Na 18 listopada zdołałam się umówić do laryngologa ale w Saint Malo, czyli 60 km od domu... Tylko do 18 listopada trzeba będzie dożyć i przetrwać. 


Jest to oczywiście dzień pracy ale już nie biorę tego pod uwagę. 

wtorek, 28 października 2025

Agresja i wzruszenie... i szok






Taka mnie nasza dziś rano refleksja... w dniu rocznicy śmierci mojego ukochanego dziadka Henryka Moniaka... ale nie tylko z ta rocznica związana co tez ze zbliżającym się 1 i 2 listopada...

W grupie z Wilna , na której jestem bo obie moje babci były Wilniankami, to oto zdjęcie młodzieży sprzątającej groby na cmentarzu Bernardyńskim w Wilnie...
W grupie z Liceum im. Liceum Ogólnokształcące im. Kazimierza Wielkiego w Wałczu młodzież sprzątająca groby na starym cmentarzu w Wałczu...

A tutaj, w Rennes, w lokalnych mediach dziś to:https://www.francebleu.fr/infos/faits-divers-justice/pendant-la-toussaint-les-seniors-deviennent-la-cible-des-voleurs-dans-un-cimetiere-de-rennes-1363614?fbclid=IwY2xjawNtqfdleHRuA2FlbQIxMQBicmlkETBPMnJnRWJzWEtqc3h1Y1RxAR6PmV4VMdiQcGmn7TyBdSAETIF6Bz7E-8OJTifYlWIyrzve6_kvuyWwI0qCeA_aem_hkJ5pTApdsFIILcDIDaqMg czyli, ze NAPADA sie na cmentarzach, na starsze osoby, przykład z Rennes, które przyszły na groby swoich bliskich... podobne te starsze osoby są celem agresji i kradzieży.

I od razu w mojej głowie ODPOWIEDZ po pytaniu "skąd ja jestem?"

Ja jestem z WILNA, z Walcza, z Poznania, z Polski, z miejsc, gdzie okazuje się szacunek tym, którzy odeszli od najmłodszych lat... w tym się wychowuje, w tym się wzrasta.
Oczywiscie, ze dyskusje o ilościach i cenach zniczy również należą do tej kultury i można je ośmieszać ale wole, zdecydowanie wole te wykroczenia gustu i kosztów niż te pogardę i brak edukacji tutaj...

Nie, nie jestem stad... i to co tutaj mi nie odpowiada i chce to opuścić.

poniedziałek, 27 października 2025

Stwierdziłam jednak, ze... znów będę grać na pianinie czyli zmiana numer 2

 



Otworzyłam pianino pomimo zaległej pracy... choć jedna klasę już poprawiłam ale się zestresowałam tym poziomem. Więc co jest znakomite na stres?

MUZYKA

nie tylko ta słuchana ale tez ta grana. Jak pisze Dr Joanna Wojsiat w swojej "Tak działa mózg": mózgi muzyków, przy sekcji zwłok, maja dużo silniej rozwinięte jego części, są po prostu inne. I dzisiejsze badania neurologiczne wskazują, ze gra na instrumencie rozwija te obszary, które żadne inne zajęcia nie są w stanie rozwinąć. Muzycy rzadziej tez zapadają na choroby neurodegeneracyjne. 

Gram nie z dedykacja dla mojego mózgu ale znów gram bo kiedyś lubiłam grać i przestałam od lat bo wciąż coś innego jest ważniejsze jak na przykład ugotowanie zupy albo zakupy albo zaangażowanie w prace zawodowa, w której i tak nikt niczego nie docenia... poza kilkoma uczniami i ich rodzicami. 


Pianino więc będzie kilka razy w tygodniu priorytetem... na rzecz nie ugotowanego, nie zrobionego, nie wyprasowanego itd... 

Czas na mnie... 

Ostatni, 11 dzień antybiotyków


Dzis wieczorem biorę ostatnia porcje, ale nie wiem czy jest koniec czy jeszcze nie? Jest lepiej, ale nie jestem wyleczona w sensie: mam komfort w gardle i w oskrzelach, nie kaszle, nie czuje zatykania się zatok... Objawi się zmniejszyły, jest redukcja tego wszystkiego, ale są wciaz obecne. 

Walczę tez rownolegle ze skutkami ubocznymi typu grzybica przewodu pokarmowego na przykład czy inne problemy metaboliczne. 
Takze przyjmowania lekarstw jeszcze nie koniec. 

Zobaczymy co będzie dalej. 



 

niedziela, 26 października 2025

Stwierdziłam jednak, ze pewne sprawy będę mieć... w...


Dlaczego ja miałabym się dostosowywać ciagle, rezygnować z siebie, swojego gustu, swoich chęci... o ubieraniu się pisze w kontekście tego co napisałam dzień przed moimi urodzinami... 
Od wielu lat przestałam się starać, malować, ubierać bo w edukacji narodowej we Francji to jest PROBLEM! Nie wypada, nie przystoi, można dostać kilka nieprzyjemnych słów, można usłyszeć, ze się jest tak zwanym burżujem czyli mieszkańcem miasta - dla nich to obraźliwe bo sensu słowa zazwyczaj nie znają, można mieć podstawiane na korytarzach nogi przez uczniów - jak tutaj w Rennes w liceach z mieszana populacja, może cię wezwać dyrektor na dywanik - liceum w Fougères bo deprawujesz uczniów i może ci kazać zalozyc kamizelkę z robot drogowych by zakryć twój strój... mogą cię nazwać KSIEZNICZKA - w liceum Bréquigny, wrzesień 2025, bo odważyłam się założyć sukienkę i baleriny a to jest niedopuszczalne i niezbyt tolerowane...
Wiem czytacie to i otwieracie SZEROKO OCZY ale to są tylko moje osobiste przykłady i mam ich znacznie więcej. 

Dlatego od lat zrezygnowałam z torebek, butów w tym na obcasie, sukienek, spódnic, marynarek, apaszek w tych tych od Hermes czy od Diora... bo nie wypada, bo nie wolno, bo nie wpisujesz się w tło... Dlatego wciąż chodzę w spodniach, tych samych swetrach i trampkach... Od wielu lat nawet w tak codziennej kwestii jak UBIERANIE się... rezygnowała z siebie w imię celów "wyższych"... Biżuterii nie nosiłam wcale, z makijażu zrezygnowałam na rzecz podkładu tylko i maskary i na tym koniec. 

Dzis rano - to może znak, ze zdrowieje?- wyciagnelem 3 płaszcze od projektantów, wyciągnęłam wszystką biżuterię jaka mam, wyciągnęłam buty w tym te od projektantów i na obcasie, wyprasowałam moje markowe apaszki, wyciągnęłam po 5 latach kozaki dużej znanej paryskiej marki i je wypastowałam... Przeorganizowalam szafy i wiecie co... 

Bede TO NOSIC bo TO LUBIE, bede jezdzic do liceum w takich właśnie ubraniach i afirmować siebie i swój gust i swoje wybory i wartości...
Pewnie umrą jak zobaczą : kołnierz z lisa, kołnierz z krolika czy innego zwierzęcia - mam 3 takie... niby nic wielkiego ale pewnie będzie SKANDAL. 
Moze mnie zaatakują, podłoża nogi, zlinczują, zwyzywaja... ale nie będę rezygnować z siebie przez tyle lat mojego życia bo się komuś coś nie podoba. Oczywiście nie pójdę do pracy w szpilkach od Givenchy i czarnej sukni z jedwabiu ale w markowych kozakach i z apaszka od Diora pójdę bo jest to w miarę dyskretne i nic nikomu do tego. Tak jak pojadę w poniedziałek 3 listopada do liceum w prochowcu od Burburry nawet jak ma kratkę na kołnierzu i na pasku. To prezent od kogoś mi bliskiego, dlaczego mam go latami TYLKO trzymać w szafie? 

Zresztą czego bym nie ubrala i czego nie zrobiła zawsze można mi dogadać... 

4 lata temu, liceum w Fougères, jem mój przywieziony z domu obiad w pokoju nauczycielskim. Na stole rozkładam niania, haftowana serwetkę, zwykła kuchenna i na niej mój obiad i słyszę:
"Ale burzujka, co za pani" - kolega nauczyciel filozofii...
Odpowiadam "Cóż nie każdy może być proletariuszem".
Cisza...
W ubiegłym roku, dokładnie ta sama sytuacja, liceum VHB Rennes... słyszę ten sam tekst... przestałam jeść w obecności innych osób bo skupiłam się w sobie, bo mnie nie akceptują i nie przyjmują taka jaka jestem i zrezygnowałam z siebie. 
DOSC. Więcej nie będę...

 

Z cyklu przeczytane "Tak działa mózg" Dr Joanna Wojsiat


Nie przeczytane tylko pochłonięte w niecałe 3 dni! Genialna pozycja, która czytało mi się niezwykle łatwo i lekko i z ogromnym zainteresowaniem. Nawet zadałam sobie pytanie "skąd ta pasja?"

I przypomniało mi się, ze ja na medycynę kiedyś chciałam pójść to znaczy w wieku 15-16 lat. Byłam fanka biologii i chemii w liceum. Pani Dembska dzisiaj dyrektorka Liceum numer 2 w Poznaniu uczyła mnie wtedy biologii a ja się zachwycałam. 


Zaczytywałam się Biologia Villego, robiłam testy na medycynę by się przygotować. 

Dlatego pewnie książka "Tak działa mózg" wywołała we mnie tyle pozytywnych emocji, wspomnień, odświeżenia i odkryć najnowszych badań o tym jak działa mózg. 
Wbrew pozorom jej część praktyczna tez mnie zainteresowała i będę do niej często wracać. 
Zaleta książki jest obszerna bibliografia, która zdecydowanie zachęca mnie do pogłębiania wiedzy na ten temat. 

 

sobota, 25 października 2025

Obiad urodzinowy









Tym razem z restauracji "Estime", Francja, Rennes... obiad urodzinowy.
Ale bardzo prosty:
Przystawka zielona: kałamarnica na musie z zielonej pietruszki, chorizo, biała fasola z Paimpol.
Danie główne: filet z dorady i deklinacja kalafiora: surowy, gotowany, mus i bulion
Desery: pływająca wyspa na kremie waniliowym oraz tarteletka czekolada-gruszka.
Razem 25 euro od osoby.