środa, 17 lipca 2013

Z żeglarskiego stażu dla dzieci

 
 
W ubiegłym tygodniu mój syn, przebywający u dziadków w Bretanii, chodził na żeglarski staż. Zajęcia poranne, od 9 h rano już w zeszłym roku przypadły mu do gustu. W tym roku więc była powtórka jak na sportowca przystało, która zakończyła się zdobyciem pierwszego dyplomu, tzw : 1 stopnia żeglugi we francuskiej federacji sportów wodnych. Antoś jest z tego niebieskiego dyplomu bardzo dumny.
Zajęcia odbywały się na Oceanie Atlantyckim, w Pornichet. A że klub żeglarski i klub dla dzieci na plaży, Albatross ą blisko spokrewnione to rano była żegluga a popołudniu gry, zabawy i kąpiele, w tym trampoliny ( ukochane!) do woli!
Kilka zdjęć z ostatniego dnia… grupowe z Florianem, trenerem
 
 




środa, 10 lipca 2013

Przypowieść z moralem


 

 

Kilka dni temu skończyłam czytać kolejną książkę Catherine Cusset, wydaną przez Gallimard w tym roku. Uwielbiam tę autorkę a jej « Problem z Jane » jest jedną z moich ulubionych książek, opowiada trochę moją historię… z pewnością więc jest mi bliska…

 

« Indigo » to opowieść o grupce francuskich intelektualistów, którzy wybierają się na konferencję do Indii, konferencję organizowaną przez Alliance Française. Ich historie są różne, ich świat jakiś niespójny, dziwny. Każdy cierpi na osobistą newrozę związaną z wychowaniem, przeszłością, stanami ducha… wymiana słów pomiędzy nimi jest jednak niezywkła, inspirująca. I tak pod koniec powieści, na stronie 228 znajduje się ta oto przypowieść, którą postanowiłam zanotować :

 

«  Stary buddyjski mnich podróżował ze swym młodym towarzyszem. W pewnym momencie musieli przejść przez sporą kałużę. Na brzegu podeszła do nich pewna bogata kobieta i kazała się przenieść przez wodę, gdyż nie chciała zabrudzić swojej sukni ani swoich butów. Mnich był posłuszny. Kobieta ta jednak ubliżała mu podczas drogi. Gdy postawił ją na ziemii nawet mu nie podziękowała. Kilka godzin później młody towarzysz mnicha zapytał :

- Mistrzu dlaczego pozwoliłeś na to by ta okropna kobieta cię upokarzała ? Dlaczego zgodziłeś się na to by ją nieść ?

Mnich odpowiedział :

- Postawiłem ją na ziemii już 5 godzin temu, ty wciąż ją niesiesz. »

 

 

I tak … niesiemy i niesiemy nie tylko godzinami ale niektórzy też latami urazy, obrazy,wypominania, obelgi, niechęć i nienawiść, uwielbienie i czułość…

Co by było gdybyśmy się od tego uwolnili ?

poniedziałek, 8 lipca 2013

Portugalskie wakacje zamiast angielskich!

Widzę, że wakacje królują na pierwszej stronie i w sumie nic dziwnego w końcu wakacyjny sezon trwa ! U nas nastąpiła wczoraj zmiana planów z angielskich na portugalskie. Już trzeci rok z rzędu wybieraliśmy się do Anglii i znów nie pojedziemy. Powód dość prosty  - angielska oferta turystyczna nie wytrzymuje konkurencji !!!

Jak zwykle wszystko zaczęło się od grzebania w necie… turystycznego grzebania, którym zajmuje się mój mąż w wolnych chwilach. Czyli rzadko. Ale w sobotę i wczoraj trochę nad tym posiedział i CUDA znalazł… ale nie w Anglii tylko w Portugalii !



Tak więc po pobycie w Polsce wyruszamy na południe w stronę Lizbony. Zatrzymujemy się na dwie nocy w Salamance w Hiszpani bo to połowa drogi i mój mąż zna dobrze to miasto… marzy by nam je pokazać. Stamtąd dojedziemy w połowie sierpnia do Cascais, 30 minut na zachód od Lizbony, nad Oceanem Atlantyckim i tutaj czeka nas prawdziwy luksus…



5* hotel, przy golfie ( będzie gdzie grać), trzy baseny odkryte, jeden zakryty, plaże atlantyku, zabytkowe Cascais i kilka tysięcy hektarów parku naturalnego !!!! To wszystko za niecałe … 700 euros za tydzień, za trzy osoby, w tym wstęp wliczony do SPA… Hotel Quinta da Marinha Resort…. Jak ktoś jeszcze szuka jakiegoś miejsca na letni urlop, są wspaniałe oferty, tanie !

Żadna oferta angielska do tej nawet nie przystaje ???!!!

Ale cóż w Portugalii jest kryzys i pewnie tak NISKIE ceny są właśnie z tym związane. Cóż zamierzam z tej okazji skorzystać. Zamierzamy.

Po tym tygodniu pojedziemy dalej, na północ Portugali do doliny Doura, w okolice Porto by zwiedzić najlepsze na świecie piwnice Porto ! Na co oczywiście już się oblizuję ze smakiem ! Tam spędzimy kilka dni, pewnie w skromniejszych warunkach… wracając do Francji na sam początek roku szkolnego chcemy zatrzymać się na dwie nocy w Saint Jacques de Compostelle… marzę o tym od dawna ! Powrót 31 sierpnia do domu.

I tak z zapowiadających się dość dziwnie wakacji, z ograniczonym budżetem zmontowaliśmy coś całkiem niezwykłego, jak dl anas, fajnego, atrakcyjnego i nawet momentami luksusowego.

Myślę, że będzie cudnie… i cieszę się już na wszystko i na Polskę i na Pornichet i na Portugalię i Hiszpanię !

Antek dziś pierwszy dzień na żaglówce…

piątek, 5 lipca 2013

Ostatni dzień roku szkolnego !

Ostatni dzień roku szkolnego !



 
 

U nas przypada właśnie dzisiaj ! Antek dość smutny poszedł do szkoły bo … jak twierdzi przez dwa miesiące nie będzie widział swoich kolegów. To z pewnością przykry aspekt sprawy ! Są jednak powody by się cieszyć i to bardzo !

 

Po pierwsze miniony rok… fantastyczny dla mojego malucha. W szkole same bardzo dobre… chocć z francuskiego jest znacznie słabszy niż z mateamtyki, gdzie nawet 2 klasy wyżej ma 56 na 57 maksymalnych punktów testach ewaluacyjnych! Francuski to jednak trochę błędów ortograficznych i gramatycznych ( ma to pewnie po mamie!) ale wynik też bardzo dobry w rezultacie.

Na sportach postęp niesamowity bo i golf i tennis poziom szkół sportowych dla najmłodszych, do których zresztą od września pójdzie. Dobrze, że trenera załatwiłam w Wałczu, w Polsce…

Muzyka też super bo kontynuuje, w przyszłym roku 3 h muzyki tygodniowo, saksofon, chór I teoria.

Antek do wszystkiego jest zapalony, wszystko lubi, wszystko, lub prawie mu się podoba… oprócz siedzenia w domu, oglądania TV i tym podobnych nudów, jak sam twierdzi.

 

Dziś zaniósł do szkoły swoją ulubioną aktualnie grę “Bonne paye”. Mają więc gry, filmy i w południe szkolny piknik w parku, Jardin Public, naszym cudownym, historycznym ogrodzie!

Restauracja szkolna przygotowała im piknik na ostatni dzień a w nim:

 

Melony, pomidorki cherry, ogórki do chrupania – to przystawka

Pieczony kurczak – w sosie barbecue oraz chipsy to danie główne

Jogurt truskawkowy do picia

Czereśnie, morele

Oraz cukierki i lody!

 

Będą chyba i dobrze jeść i dobrze się bawić!

A o 16h 30 jak otworzą się drzwi szkoły usłyszymy radosny krzyk biegnących dzieciaków “Vive les vacances!!!!”

 

I już w niedzielę odwozimy Antosia do Bretanii, do dziadków, do domu nad oceanem. Od poniedziałku rozpoczyna tam staż na katamaranie – jak w zeszłym roku bęzie żaglował. W drugim tygodniu staż tenisa, po 2 h dziennie, popołudniami plaża I klub Alabatros plażowy przez 2 tygodnie to Antek uwielbia – trampoliny całymi godzinami, zawody, pływanie, zabawy…

Następnie ja dobijam do niego 19 lipca i 21 start do Polski na 3 tygodnie, tu też zaplanowałam mu moc atrakcji… 11 sierpnia powrót i od razu w tym samym dniu Anglia… zwiedzanie kilku fajnych miejsc… niespodzianka… ostatni tydzień sierpnia… jeszcze nie zarezerwowany ale wahamy się pomiędzy Pirenejeami, Alpami i morzem Śródziemnym… coś wymyślimy na tyle na ile finanse pozwolą.

Tak więc Antek całe wakacje spędzi poza domem, ucząc się wielu rzeczy, poznając nowych przyjaciół, nowe sporty, nowe języki i kultury…

I bardzo mnie to cieszy!

 

Ps Kibicujemy Janowiczowi na Wimbledonie!!!


środa, 3 lipca 2013

Wszystko o mózgu lub prawie…

Wszystko o mózgu lub prawie…



 
 

Spędziliśmy z Antkiem znakomite popołudnie, nawet deszczyk w niczym nam nie przeszkodził bo wybraliśmy się do Cap Sciences. Czyli do takiego centrum naukowego, które znajduje się nad Garonną, w Bordeaux. Wystawa Cervorama, dotyczy mózgów, różnych mózgów zwierzecych i tego ludzkiego, różnych faz ewolucji i postępu nauki dotyczącego tego nadrzędnego organu. Zwiedzanie przewidziano na półtora godziny a byliśmy całe trzy godziny i Antek pyta « kiedy jeszcze raz tam pójdziemy ? ».

 

Zafascynowany…

 

Pamiętam w zeszłym roku jak był w Centrum Kopernika w Warszawie… opowiadał o nim kilka dni po wizycie. A szczególnie o robotach. Centrum warszawskie jest większe niż nasz lokalny Cap sciences… ale mniejsze niż paryska La Vilette, w której byliśmy już dwa lata temu.

Uwielbiam prowadzać go w takie miejsca bo jak widzę jego fascynację, radość i te setki pytań, które zadał i jeszcze długo będzie zadawał to napełnia mnie to samą wielką radością. Pomimo prowincjonalności naszego centrum wystawa na wysokim poziomie z możliwością manipulacji, gier, łamigłówek, testów na porozmieszczanych wszędzie Tablet. Do tego dochodzą co 30 minut zajęcia grupowe, głównie dla dzieci organizowane przez centrum.

My wzięliśmy udział w dwóch dzisiaj. Pierwsze dotczyły rozowju mózgu zwierząt, była to gra na punkty i w ekipach. Zupełnie przypadkowow stworzyliśmy taką z jedną starszą panią, która była z Kaliforni z wnuczkiem Henrykiem lat 11… znakomicie bo przy okazji rozmawialiśmy po angielsku! Antek też kilka słów wykrzesał ku mojej radości.

Druga gra dotyczyła manipulacji naszym, ludzkim mózgiem, jego funkcjami, na przykładzie różnych sztuczek z dziedziny magi.

Doświadczenie niesamowite, bo na żywo, zdawaliśmy sobie sprawś z tego jak wiele rzeczy nie spostrzegamy, nie widzimy, jak wybiórczo działamy… dopiero wyraźne wytłumaczenie pozwoliło nam na zrozumienie pewnych mechanizmów!

Trochę się nawet przestraszyłam bo tej manipulacji jesteśmy poddawani na codzień, w TV, na ulicy, w pracy, wszędzie… I zazwyczaj dajemy się po prostu nabrać…

Myślę że bedę teraz uważniejsza!

 

Wrażenia niesamowite. Antek chce jeszcze…