sobota, 22 grudnia 2018

Walizki spakowane!!! 3 zdjecia z koncertu i czas do rodzicow, do Polski!


Prosze bardzo... swieze wspomnienia splywaja... w poniedzialek we francuskiej telewizji, na kanale TF1 czyli pierwszym o godzinie 13, w waidomosciach - reportaz z ostatniego koncertu antkowego choru... Az sie spiewac chce. 
Tymczasem, obok mnie 3 spakowane walizki i dopakowywany plecak... jutro lot do Berlina, dalej autobus na Poznan i dalej juz Poznan, he, he... doczekac sie nie mozemy. 
Choinka czeka na Antka na balkonie, bedzie z Dziadkiem swym kochnaym ja ubieral! Mama pichci... rolada czekoladowa, tort WZ, pierogi juz sa... eh... Swieta, swieta... ida wielkimi krokami! 
Pozdrawiam was przedswiatecznie i zycze samych dobrych chwil, radosci i POKOJU!





piątek, 21 grudnia 2018

Po koncertowo i po pracowo... Wakacje swiateczne rozpoczete! Francuska codziennosc: czesc 227

To tort zrobiony przez moja uczennice, 1 klasy liceum, Léa, na dzisiejszy nasz klasowy podwieczorek! Merci Léa!

Zdjec z wczorajszego koncertu jeszcze nie mam. Czekam na oficjalne bo z miejsca, z ktorego siedzialam wyszly nieciekawe fotki. Mam za to kilka nagran na telefonie - odsluchuje sobie... i tez czekam na oficjalne nagrania RCF i TF1 by moc udostepnic!

Koncert byl radosny, cudowny choc nie slyszalam mojego syna samodzielnie spiewajacego jakas partie solowa... owszem slyszalam go spiewajacego tzw: contre-chant i klaniajace sie nisko publicznosci, ale partie solowe zastapila profesjonalna solistka... Znakomita zreszta Clara Pertuy! Koncert byl nagrywany, powstanie CD i DVD plus radio i telewizja udostepnia fragmenty wiec czekamy i jak tylko bede miala linki to je podam.

I tak mocno zapachnialo Swietami wczoraj! Najwspanialsze momenty koncertowe. Chor, w zredukowanym skladzie uswietni czuwanie Bozonarodzeniowe w Wigilie o godzinie 18 i nastepnie Msze Swieta Bozonarodzeniowa o godzinie 19 w katedrze Swietego Andrzeja w Bordeaux... my bedziemy juz jednak w Polsce.

Ja tymczasem prace zakonczylam na cale 2 tygodnie...
Wczoraj ostatni dzien w liceum hotelarskim... hm, hm... na stolowce posilek tzw: Bozonarodzeniowy bez smaku i wyrazu a przede wszystkim bez atmosfery. Uczniowie tam tez jakos niespecjalnie nastrojeni wlasciwie nic sie nie dzialo oprocz aperitiwu zorganizowanego przez jednego ucznia mojej klasy maturalnej... Dostalam zato niespodziankowa oferte... i to pomimo wywalania z klasy... mam zostac wychowawca mojej klasy maturalnej gdyz dotychczasowa wyjezdza do Nowej Kaledonii od lutego wiec chcieli mnie zaprzasc do tej fuchy, ale odmowilam... i odmowie po wakacjach po raz drugi.

W Ogolniaku dzis rano, ostatni poranek... i tutaj niespodzianka! Moi uczniowie napiekli nalesnikow, roz czekoladowych i Léa zrobila tort! Mielismy wiec podwieczorek... kawalek filmu i pospiewalismy tez odrobine "Petit papa Noël"... i bylo fajnie, milo, przyjemnie, z kolegami na kawie w przerwie tez sporo zyczen i smiechu.

Teraz juz zakupy zrobione, sprzatanie zrobione... zaraz prasowanie. W niedziele lot do Polski a raczej do Berlina najpierw... szykowac sie czas!

Powrot do pracy 7 stycznia.

wtorek, 18 grudnia 2018

Dzisiaj w pracy...

Dzisiaj w pracy... zanioslam kolegom z historii-geografii... co nieco... a wieczorem zebranie z rodzicami do 21 godziny... uf, uf...

poniedziałek, 17 grudnia 2018

Przeczytane w tym tygodniu "Le sillon" czyli "Bruzda" Valérie Manteau. Turcja za Erdogana.



Co roku, we Francji specjalne jury przyznaja szereg literackich nagrod. Ta najbardziej prestizowa - Goncourt paralizuje na kilka minut caly kraj, ktory po nowinkach literackich z poczatku wrzesnia wstrzymuje oddech. Czas oczekiwania na jej ogloszenie moze niekotrym wydawac sie dlugi, bardzo dlugi. Dlatego w 1926 roku, czekajac na Goncourt, w restauracji Drouant w Paryzu, 10 krytykow przyznalo po raz pierwszy nagrode Renaudot od imienia Théophraste Renaudot...

Od poczatku XX wieku wiec, w kazdy pierwszy wtorek listopada, w tej samej restauracji oglaszane jest przyznanie obu nagrod i Goncourt i Renaudot.
Fascynujace dzien i fascynujace napiecie w kraju, w ktorym wiekszosc obywateli, jak do tej pory, czyta, nawet w metrze w tloku! 91% mieszkancow Francji czyta i czyta srednio 14 ksiazek rocznie! Tylko uczniowie i dzieci czytaja coraz mniej...

Wracajac do tegorocznej nagrodzonej ksiazki. To druga powiesc: autofikcja i jednoczesnie dokument Valérie Manteau. Slowo "sillon" w jezyku francuskim oznacza: rowek, zleb, bruzde... utworzona w ziemii... wrzuca sie do niej ziarna by wydaly owoc obfity.

To opowiesc o wspolczesnym Istanbule. Narrator przemieszcza sie w nim z czesci azjatyckiej w europejska i z powrotem. Peregrynacje te, naprowadza ja, bo chodzi tutaj o kobiete, na slad zamordowanego ormianskiego dziennikarza Hrant Dink... ostatniego obroncy pokoju i wolnosci przed nadejsciem epoki Erdogana.
Ormianie i Turcy maja za soba tragiczna historie i ten dramat jest widoczny rowniez w tej ksiazce.
Ta ksiazka to typowa literacka hybryda. Portret Francuzki zakochanej w Turku, portret postepowej inteligencji tureckiej - zazwyczaj uwiezionej, portret brutalnej wladzy i Hrant'a... na tle relacji tureckiej wiekszosci z mniejszosciami.

Jak pisze Manteau "Jedyna mozliwoscia konfrontacji ze swiatem pozbawionym wolnosci jest stanie sie WOLNYM i to wolnym do takiego stopnia by nasza egzystencja byla aktem rebeli i buntu" za Camus, strona 100.

Literatura przez duze L... znakomicie napisana ksiazka choc nie latwa w odbiorze.

niedziela, 16 grudnia 2018

Niedziela radosci - GAUDETE. Francuska codziennosc: czesc 226


Po pieknej mszy w Antka szkole i zapaleniu trzeciej juz adwentowej swiecy na naszym i koscielnym wiencu... czas na popoludnie z ciasteczkami i z pianinem. Bede grac i bedziemy spiewac koledy bo wycwiczyc sie trzeba choc to moje granie juz gorsze niz studenta pierwszego roku pianina. Caly rok nie gram... albo prawie po czym siadam i chcialabym by szlo a palce jak z drewna... oj, oj...

Staram sie nie myslec o nadchodzacym tygodniu bo strasznie mnie on stresuje i tylko jedna mysl w glowie "jak to przezyc?" 
Jutro meza nie bedzie cala dzien wiec bede robic za taksowke do nocy... plus sama mam komisje edukacyjna i lekcje tez. We wtorek zebranie z rodzicami do godziny 21... mam nadzieje, ze nie zemdleje. W srode trzeba bedzie od poczatku od 9 do 18 non stop prawie, w czwartek od 10 do 16 ale Antek ma swoj wielki koncert transmitowany przez radio i TV i musze z pracy pedem, zawiezc go wczesniej tam i sami tez mamy byc na 20... potrwa do nocy... w piatek lekcje ostatni dzien, zakupy, prasowanie, walizki i w niedziele do Polski... zmeczylam sie samym pisaniem. 

Ide pograc koledy i Jesc ciasteczka! 
Milej niedzieli! 



środa, 12 grudnia 2018

Trzynastego...

Jutro rocznica: pobudki bez Teleranka, czołgów sunacych od lasu w stronę miasta, generała na ekranie albo czarno-białego śniegu, setek aresztowań, zamkniętych szkół, kolejnych miesięcy na kartki, urwanych połączeń telefonicznych, nie jeżdżących autobusów i pociągów  i prawdy płynącej z PRl-owskich mediów. Jakoś zupełnie, ale to zupełnie mi nie tęskno!!! Włos mi sie na głowie jeży... Jak sobie przypomnę a sobie przypominam automatycznie każdego roku bo mi sie w pamięci wyryło jak TRAUMA, ze szczegółami choc lat 7-8 wtedy miałam... Dla moich dzisiejszych uczniów... Moja opowieść, wspomnienia i kartki zachowane z tego okresu to totalny szok...

wtorek, 11 grudnia 2018

Zaproszenia...

Czesto dostaje takie zaproszenia... wczoraj merostwo w Bordeaux z panem Juppé, dzisiaj zapraszaja do Senatu na konferencje... na wiekszosc niestety nie udaje mi sie udac z powodu... pracy i dystansu geograficznego...

L'Assemblée Européenne des Citoyens est heureuse de vous inviter à la conférence:
« Interpeller l’Europe face au conflit armé à l’est de l’Ukraine :
la parole aux acteurs de terrain »

Lundi 17 décembre 2018 au Sénat de 10h00 à 13h00

Programme détaillé en pièce jointe

sobota, 1 grudnia 2018

Poczatek adwentu... Francuska codziennosc: czesc 221


Czyli najmilszy, najweselszy okres w roku... zazwyczaj taki bywa choc z roku na rok nie wiadomo co przyniesie! 

Dzisiaj rano napoczete kalendarze adwentowe ciesza oczy. Korona na drzwiach a wlasciwie przy drzwiach zawisla na znak faktu, ze w tym domu, w moim domu czekamy na Swieta i je celebrujemy. 

Popolduniu wyskoczylam do ogrodniczego i zakupilam slomkowa korone, z ktorej zrobilam wieniec adwentowy na nadchodzacy czas grudniowy. Dzis tez siegniemy po nowa ksiazeczke- modlitewnik. Jutro Pierwsza niedziela adwentu, zapalimy Pierwsza swiece i bedziemy sie grzac w jej blasku. 

Przed chwila zajrzeli przyjaciele... zjedlismy upieczony przeze mnie rano Miodownik i wypilisymy kawe z odrobina szampana... Gdyby zycie moglo byc tak proste, tak fajne... ide pograc koledy na pianinie i zycze wam dobrego pierwszego adwentowego dnia i jutrzejszej niedzieli! 




piątek, 30 listopada 2018

Kariera Stachanowa...

Stachanowista zostalam chyba dzisiaj...
Lekcje, zakupy, sprzatanie, dwa ogromniaste dossiers napisane... wydrukowane, dossier medyczne uzupelnione... padam na tak zwany psyk i krzycze STOP... reszta na jutro...

czwartek, 29 listopada 2018

Mialam ogarniac, ale nie ogarniam...

Mialam ogarniac, ale nie ogarniam... kurde... ledwo zyje, praca sie pietrzy i pietrzy, nowe naplywa... w domu syf i gemela nie mam kiedy sie zajac. Wszystko lezy i kwiczy choc dzisiaj prasowanie z tygodnia odbebnilam i lodowke umylam i rozmrozilam.

Z reszta nie wyrabiam. W poniedzialek maja tutaj wejsc malarze na 3 dni, o ile wejda. Od 26 maja do teraz trwaly procedury z ubezpieczalniami by po zalaniu dom odmalowac...

Problemy i problemy... merde...

niedziela, 25 listopada 2018

Przeczytane w ubieglym tygodniu: J. Otsuka "Certaines n'avaient jamais vu la mer".


Piekna ksiazka, takie male literackie puzdereczko, napisane w sposob niezwykly, poetycki choc tresc jest tutaj bolesna...

Julie Otsuka opisuje doswiadczenia tysiecy Japonek, ktore przybyly do Stanow Zjednoczonych na poczatku XX wieku i poslubily Amerykanow. "American dream" w czystej postaci, wielka uluda, cierpienie tysiecy kobiet wyrwanych z ich rodzimej kultury, czasem bitych, czasem gwalconych, czasem holubionych, dotknietych zimnych oddechem 2 wojny. 

Przyplywy i odplywy, optymizm rozpaczy, bez patosu tysiace istnien i drog. Historia bez lekcji historii. To wszystko jest w tej ksiazce. 

Ci, ktorzy jej nie przeczytaja moga tylko zalowac, ze nie skorzystali z tej lekcji zycia. 

wtorek, 23 października 2018

25% zachorowan na raka mniej u ludzi spozywajac zywnosc ekologiczna!

Wczoraj Jama Internal Medicine Journal opublikowal wyniki prowadzonych od 2009 roku badan naukowych na grupie prawie 69 000 osob. I zagotowalo sie we francuskich choc nie tylko mediach... dzisiaj pisza o tych wynikach wszystkie tytuly prasowe wlacznie z najpowazniejszymi jak Le Monde czy Le Figaro.

Jak twierdza nasi naukowcy z INSERM potrzebne beda dalsze studia i badania jednak juz dzisiaj mozna powiedziec, ze regularne spozywanie zywnosci ekologicznej zmniejsza zachorowalnosc na raka srednio o 25%.
Dokladny opis badan i wyniki pod tym linkiem:


https://jamanetwork.com/journals/jamainternalmedicine/fullarticle/2707948?fbclid=IwAR2rzWsBAPvk5jFBZsh7BqLXy31N8lYGupLC69j7Eh1NkYxp7-rHp-uY6gk

Sa jednak typy rakow, ktore sa mniej agresywne przy zdrowym, ekologicznym odzywianiu. Chodzi tutaj np o raka piersi 34% mniej zachorowan czy o lymphoma ( typ raka krwi) az 76% mniej zachorowan.

Jak glowne hipotezy wysuwa sie stezenie skladnikow odzywczych w produkatch eko - znacznie wieksze niz w tych pochodzacych z rolnictwa konwencjonalnego jak tez mniejsze stezenie pestycydow czy antybiotykow.

Ciekawe jak ten nasz stosunek do zywnosci ewoluuje. Kiedys wszystko bylo eko ale ludzie umierali bo nie bylo szczepien, medycyna byla mniej rozwinieta a srednia dlugosc zycia w dobrym zdrowiu ograniczala sie do lat 40... Po 2 wojnie swiatowej ruszylo rolnictwo i przemysl z nim zwiazany na wielka skale dzieki uzywaniu pestycydow, genetycznie dobrych ziaren czy ras bydla, sztucznych pasz i wielu innych czynnikow. Wiekszosc znas wpadla w pulapke taniej, kolorowej zywnosci, dostepnej masowo w tym rowniez poza sezonami.
Od lat 1990 nastepuje powolny zwrot ku ekologicznej zywnosci a w tym samym czasie zachorowalnosc na raka zwieksza sie o 20 % co dekade. Swiadomosc spoleczna jednak rosnie i coraz wiecej osob odrzuca juz jajka z drobiowej hali czy chleb na ulepszczach.

Trzeba, wedlug podanych badan, spozywac przynajmniej 50% zywnosci eko i wiecej by moc korzystac z dobroczynnosci tego typu zywnosci. te 50% musi glownie dotyczyc warzyw, owocow, produktow mlecznych i jajek, gdyz tutaj najwiecej jest pestycydow i antybiotykow. Mniej ich w ziarnach, kaszach czy rybach ale uwaga rybach nie hodowlanych tylko z polowu.

Ja od lat jestem przekonana do zywnosci eko choc wielu probuje mi wmawiac, ze producenci eko to oszusci, ze przeciez ich pole jest obok pola nie-bio albo, ze skoro trzeba wiecej zaplacic to nie. Absolutnie sie z tym nie zgadzam choc uznaje prawo kazdego do odzywiania sie jak mu sie podoba - do pewnego stopnia bo za leczenie tych osob musimy wszyscy kolektywnie placic.
Od lat kupujemy zywnosc eko. Czy zmniejszy to nam ryzyko zachorowania? Nie wiem ale w przypadku niepewnosci wole jednak wybrac i jesc bio.
Place? Tak place slono za moj wybor. Jak juz tutaj kiedys pisalam od 800 do 900 euros miesiecznie na moja rodzine. Oczywiscie moge isc do Auchan czy innego Lidla i kupic piersi z kurczaka za 5 euros kilogram i sporo ich konsumowac ale wole kupic 3 porcje tego miesa za 25 euros kilogram i zjesc tylko raz na jakis czas. To swiadomy wybor, ktory mnie i moja rodzine jak narazie satysfakcjonuje i trwa to juz dobrych nascie lat. Czesc produktow bio nie jest drozsza od konwencjonalnych albo niewiele to znaczna czesc warzyw i owocow jak np: jablka za 2,4 euros/kg czy banany za 1,6 euro/kg. Wiekszosc jest jednak nieco drozsza a sery, miesa czy wedliny za drozsze wielokrotnie. Spozywamy ich po prostu mniej. Wedlin nie jemy prawie wcale ( 4-5 razy w roku) a mieso 3 razy w tygodniu tylko. 2-3 razy w tygodniu jemy ryby w tym sporo tych tanszych typu: makrele, sledzie czy pstragi.
I bedziemy poki zycia starczy kontynuowac.


niedziela, 21 października 2018

Niektorzy ludzie nie powinni miec dzieci! Czyli "Capharnaüm" jak uderzenie piescia.



Oj plakalismy wczoraj w kinie... i nie tylko my... prawie cala sala plakala, mezczyzni tez. 
Bylismy na filmie "Capharnaüm", zrealizowanym przez Nadine Labaki i nagrodzonym na ostatnim festiwalu w Cannes. 

Akcja filmu rozgrywa sie w Bejrucie a glownym bohaterem jest 12-sto letni chlopiec Zain, ktory pozywa swoich rodzicow przed sad by odpowiedzieli prawnie za dziecinstwo, ktore mu zgotowali. Zarzuca im "wydanie go na swiat". 
To jak uderzenie piescia, silna piescia w stol, na samym poczatku filmu. Pozniej scena po scenie poznajemy historie tego chlopca i ... mozemy albo sie wsciec albo plakac. Poczucie bezsilnosci jest
Niezwykle.



Zain jest syryjskim uchodzca zyjacym wraz ze swoja rodzina w zrujnowanej dzielnicy libanskiej stolicy. 
Jego rodzice nigdy nie powinni zostac rodzicami kogokolwiek, gdyz wobec swoich dzieci nie odczuwaja niczego innego poza nienawiscia. Wydaja za maz 11-sto letnia siostre Zaina i skazuja ja na smierc. Zain probuje jej bronic czeka go jednak powolne zejscie do piekiel, spotkania najgorszych typow homo sapiens, doswiadczenia biedy, przemocy i nienawisci, ktora trudno wyrazic slowami. 

Poruszyly mnie 3 rzeczy w tym filmie:
- pierwsza to obojetnosc spoleczenstwa libanskiego i to tak wielka obojetnosc na to czego doswiadczaja dzieci w tym niemowleta czy w ogole uchodzccy w ich kraju... wzbudzilo to moja wielka wscieklosc bo oczywiscie porownania nasuwaja sie niejako same... Poniewaz film jest oparty 
na prawdziwych wydarzeniach smiem twierdzic, ze spora czesc libanskiego spoleczenstwa to zwykli Bandyci, spoleczni bande ci. 
- druga rzecz to dojrzalosc Zaina... jak 12 letni chlopiec moze byc dojrzalszy od swoich wypaczonych rodzicow? Skad w nim ta wiedza, ta nieufnosc... ktore pozwalaja na podjecie madrych decyzji?
- trzecia rzecz to wizyta wolontariuszy chrzescijanskich w wiezieniu libanskim, ktorzy z rozancami i gitara przychodza wiezniom pospiewac... z jednej strony piekna inicjatywa z drugiej dysonans miedzy tymi uchodzcami uwiezionymi i czekajacymi na powrot do swoich krajow a ich piosenkami, usmiechami czy nawet ubraniami wprawia w oslupienie...

Film absolutnie do zobaczenia... wielki film!

I tak, wystarczy srednia znajomosc wspolczesnego swiata i tego co w nim sie dzieje by z cala moca stwierdzic, ze w XXI wieku ludzie, ktorzy nie chca miec dzieci, nie nadaja sie na rodzicow bo nie maja srodkow finansowych na wychowanie potomstwa, sil psychicznych na edukacje, bo mieszkaja w rejonach objetych wojna... nie powinni miec dzieci. Moze to zbyt racjonalne podejscie ale dla mnie wazne i wlasciwie. Dlatego choc dramatyczna, aborcja powinna byc prawnie dozowolona wszedzie, a edukacja seksualna i srodki antykoncepcyjne masowo dostepne. 

ps: Tuz przed filmem byla reklama "Zimnej wojny"... od 24 pazdziernika we Francji... wysublimowanie, cudowna!

sobota, 20 października 2018

STANOWCZO NIE!

Nie moglam pisac o tym wczesniej, gdyz to co Szymon Holownia nazwal "kupa" tutaj

https://www.tygodnikpowszechny.pl/odpowiedz-sprzedawcom-strachu-155862?fbclid=IwAR2H3e8fWFMa1RjZ5t-84YHTmCqnlUnvt8XohEsIWq9AelFoCJ67BXS8T-4#.W8oO1i_MWoQ.facebook

Wstrzasnelo mna gleboko.
Wczoraj opubikowalam post na mojej stronie Facebook, dzis powtarzam go tutaj.

Nie da sie przejsc obojetnie, bedach Polakiem, obok ostatniego spotu PIS. Nie da sie zachowac milczenia wobec takiej dozy nienawisci, manipulacji, antychrzescijanskich i antyhumanistycznych postaw.
Dlatego mysle, ze wielu z nas powinno stanowczo powiedziec NIE. Jutro bedzie okazja by to zrobic.

Moje NIE bedzie wybrzmiewac jeszcze dlugo, dopoki zyje.
Nie dla PIS i tego co soba reprezentuje, NIE dla wszystkich glosujacych na PIS i wszelkie ekstremy.

Nie bede utrzymywac zadnych kontaktow z tego typu ludzmi, zadnych relacji, zadnego dzien dobry ani do widzenia.
Odcinam sie calkowicie od tej "kupy" od tego szamba wypelnionego zlem i nienawiscia.

Mam nadzieje, ze wieksza czesc Polakow to jednak ludzie madrzy, wyksztalceni i myslacy, ktorzy dokonaja jutro wyboru na to co otwarte, dobre, piekne, na tolerancje, na roznorodnosc, na WOLNOSC...

Piekny sobotni i wakacyjny poranek... Francuska codziennosc: czesc 218.

Wczoraj wieczorem rozpoczely sie wakacje i zrobilo sie calkiem milo... choc dwa problemy popsuly nam nieco wczorajasza labe ale coz... ktoz nie ma problemow w zyciu? Postanowilam sie jak najmniej przejmowac. 

Obudzilam sie kilka minut przed godzina 8, cala rzeska i w formie. Zrobilam sobie sniadanie sama bo moi panowie jeszcze spali i byl to Miam ô Fruits czyli MOF! Genialne sniadanie, o ktorym pisalam tutaj:

https://est-ouest-est-ouest.blogspot.com/search?q=miam+o+fruits 

Tym razem to byla jesienna wersja ze swiezymi figami, jablkiem, gruszkami i winogronami. Wszystkie skladniki wlacznie z pestkami i olejem w wersji bio czyli eko. 
Wrzucilam na plecy cieply zimowy szlafrok i zjadlam wsrod suchych lisci na tarasie... 
Zwazylam sie i zmierzylam... trzymam mega forme ani grama wiecej, rozmiarowka 36-38... a tutaj raptem kilka dni do 45 urodzin zostalo!

Mialam w planach bieganie i nawet maz sie zapisal wczoraj na jogging ale skoro nie wstawal a czekac mi sie nie chcialo to zmienilam plany i zrobilam calego Killera z Ewa Chodakowska, spalilam prawie 600 kcal w 45 minut, 574 dokladnie i z mega moca zanurzylam sie w wannie z sola magnezowa i olejkiem eterycznym z Palmarosy. 

Po kapieli wypilam kawe, i zaczelam pichcic... wkladajac w to maksimum energii i milosci czyli dokladnie tak jak lubie. Efekty na blogu obok...

www.est-ouest-est-ouest.blogspot.com

Teraz slucham jazzu, za oknem slonce i brazowe liscie... i pisze. 
za chwile popracuje - na konkurs na przyszly rok, wyprasuje rzeczy z tygodnia a wieczorem idziemy do kina... lubie takie soboty! 

piątek, 19 października 2018

Przeczytany tydzien temu... "Soie" czyli jedwab A. Baricco


Oj zakochalam sie w tej ksiazce, ktora liczy sobie zaledwie 120 stron. 
Muzyka, symfonia, pirotechnika... wszystko jest w tej ksiazce. Czlowiek, ktory boi sie zyc wlasnym zyciem i tylko mu asystuje. Przemilczenia, kolory i cisza. 

Czy hodowca jedwabnikow z poludnia Francji moze w latach 1860 wjechac do Japonii, odcietej od swiata, by zakupic nowe larwy owadow? Teoretycznie nie moze... ale pojedzie, bedzie jezdzil co roku. 
Niepokoj, oczekiwanie... chyba nie potrafie ubrac w slowa tej poezji Baricco... te ksiazke trzeba po prostu przeczytac i odczuc. 

WAKACJE, niech zyja WAKACJE!!! Francuska codziennosc: czesc 217

No w koncu... doczekalismy sie! Od dzisiejszego wieczora wolne, 2 tygodnie jesiennych wakacji. Po 7 tygodniach wytezonej pracy czas na chwile oddechu. Choc moj oddech jak zwykle praca naznaczony czy to zawodowa czy domowa ale zawsze luzniej!

Antek zadowolony polecial na koszykowke.

W przyszla sorde wyjezdzam z nim a raczej wylatuje do Frankfurtu, na kilka dni do mojej przyjaciolki Raphaëlle. Antek z jej synem Tadeusem wychowywal sie w niemowlectwie u jednej niani. Takze znamy sie od lat... Bedzie to dla Antka okazja by na 2 dni pojsc do niemieckiej szkoly wraz z jego przyjacielem z dziecinstwa.

Uff...

niedziela, 14 października 2018

Cudowny koncert wczoraj wieczorem... Francuska codziennosc: czesc 215



Pod powyzszym linkiem, zdjecia profesjonalne z wczorajszego koncertu w Saint Estèphe przy pelnym kosciele publicznosci. 

Bylam, jak zwykle zreszta, starsznie dumna z syna mojego ale nie tylko z calego choru i wszystkich, ktorzy codzienne pracuja i na ten poziom i na te sukcesy muzyczne i ludzkie. 
Spedzilismy wspanialy wieczor, uszy pelne muzyki, spiewu, orkiestry, glosow solistow.

dzisiaj spokojnie. Na msze swieta tylko nie zdazylismy bo we Francji jest jedna o 10h30 tutaj w kosciolach obok nas a my dopiero o 10 h wstalismy bo wczoraj wrocilismy okolo polnocy. 
Od jutra oststani tydzien pracy przed wakacjami.

poniedziałek, 8 października 2018

Stalinowska Rosja w kolorze landrynkowym "Enfant 44"T. R. Smith


Moja bibliotekarka zachwalala mi te ksiazke, odlozyla na bok bym mogla wypozyczyc i przeczytac. W ubieglym tygodniu lektury dokonalam choc tekstu bylo prawie 500 stron i czytalo sie to z zapartym tchem... na poczatku. 

Akcja rozgrywa sie w stalinowskiej Rosji i na samym poczatku epoki Chruszczowa. Srodowisko prosto z Lubianki, oficerowie bez skrupulow, bandyci wszelkiej masci. I on, ten jeden... Leo, ktory bedzie dochodzil prawdy ze swoja zona Raissa. Pogmatwana historia. Sporo metafizyki niezbyt dla mnie zrozumialej bo dlaczego brat szuka brata zabijajac te 44 dzieci, wycinajac im zoladek i zostawiajac slady na sniegu w roznych miejscach sowieckiej Rosji? 
Ma to miec, wedlug autora, zwiazek z wielkim glodem na Ukrainie i proba zlapania w zimowym lesie kota. 

Niestety nic a nic to do mnie nie przemawia. Po raz kolejny wlasciwie przekonalam sie, ze amerykanscy autorzy ksiazek i filmow o sowieckiej Rosji, choc solidnie udokumentowani, nie sa w zaden sposob zdolni do przekazania tego czym ten system byl, jak wygladalo zycie codzienne tam, jaka byla mentalnosc ludzi, co mogli mowic, jesc, jak mogli podrozowac... 
Denerwowaly mnie te wszystkie opisy, sledztwa ta krew jak z holywoodzkiego horroru ale nie z swoieckiego gulagu! 
Cos mi tutaj nie pasuje, czegos mi brak, wyczuwam falsz, cukierkowa lekture, nieprawdziwa...

Takze czytalo sie dobrze, bo narracja sama w sobie jest pasjonujaca, ale... jakas taka sicence fiction a nie osadzona w sowieckiej rzeczywistosci. i to mi sie bardzo ale to bardzo nie podoba...

niedziela, 7 października 2018

Kolejny spiew z Sankt Petersburga... "Mama".


Uwielbiam nadal...

Dior na twarz, poranny koncert w operze i przyjaciele. Francuska codziennosc: czesc 212




Eh starosc nie radosc! 
Mialam wczoraj piekny dzien. Kucharzylam rano. Czytalam i pisalam wczesnym popoludniem a tym pozniejszym wizytowalam perfumerie, moich przyjaciol Anne i Didier, msze swieta w naszej starej parafii w Bordeaux i jeszcze aperitif-kolacyjny u wspomnianych przyjaciol z winem z 1998 roku - palce lizac!

Dzisiaj tez zaczelo sie calkiem fajnie! 

a z ta staroscia co?

Za kilkanascie dni skoncze 45 lat. Jak widac na zalaczonym obrazku. Wiec wczoraj wysiadajac z autobusu i widzac naklejona oferte -25% na Marionnaud ... nie moglam odpuscic. Akurat potrzebowalam podkladu bo ostatni od E. Lauder zakupiony i przedstawiony nawet tutaj w ubieglym roku, wlasnie sie konczy. Chcialam wziac ten sam ale nie bylo juz mojego koloru i pani kosmetyczka polecila mi ten od Diora. Wyglada super, kryje super, jest mega wytrzymaly, nie ma transferu na ubrania nawet biale plus jeszcze napina i odmladza. Czegoz chciec wiecej i to wszystko na caly kolejny rok za 37 euro zamiast 49 euro. 

Dzisiaj rano wiec wystroilam sie w nowa bluzke, nawet obcasy zalozylam, nowy Dior na twarz i tak prawda wypiekniona sluchalam w naszej operze Brahmsa w towarzystwie meza mego, syna oraz calej sali publiki. Sporo dzieci bylo bo to sa poranne koncerty, godzinne i zawsze piekne. 

Wczorajszy wieczor dal mi jednak takiego wielkiego optymistycznego "kopa". Bo uwielbiam Anne, Didier i ich dzieci. Bo swietnie sie u nich czuje w domu i w ogole z nimi. Bo jestem im wdzieczna za te 14 lat przyjazni, za chwile smutne i radosne, za to ze sa. Rozumiemy sie czasem bez slow. 

Czesto slysze, ze my Polacy z nikimi tak dobrze sie nie dogadamy jak z naszym rodakiem bo jezyk, bo wspolnota kulturowa, przeszlosciowa, mentalna. A ja lepiej dogaduje sie z Anne czy z Didier niz z wieloma Polakami i to o duzo lepiej. Hm? 




sobota, 6 października 2018

Antek i jego chor 2 lata temu w Sankt Petersburgu... uwielbiam!

https://www.youtube.com/watch?v=rlAK3R8BTQg&app=desktop#fauxfullscreen

Antek mial tylko 11 lat... a jednak... solistka jest super i wszystkie te chory zgromadzone na festiwalu  w najpiekniejszym rosyjskim miescie...

Eh brakuje mi bardzo Sankt Petersburga.
A synka wciaz podziwiam!

Spiewali w przepieknej sali Capella!

czwartek, 4 października 2018

Chwale sie... mamy super zdolniache! Francuska codziennosc: czesc 211


Od poczatku tego roku szkolnego pewna radosc narasta i narasta az w koncu wybuchla dzisiaj rano... dlaczego dzisiaj? Moze spowodowana telefonem od pedagoga szkolnego z Antkowej szkoly a moze skumulowanym porownaniem, ktore mam wciaz przed oczami... pewnego 13-sto letniego chlopca i moich uczniow z liceum starszych o 3,4 i 5 lat, a ktorych poziom jest o tyle nizszy, ze zastanawiam sie czym te przepasc zasypac i jak? Jako belfer sie zastanawiam bo zalezy mi na ciagnieciu ich w gore a nie w dol. To jednak temat na inny wpis. 

Antek choc jak widac na zdjeciu nalezy do najmniejszych chlopcow w swojej, trzeciej klasie gimnazjum, to jednak jego potencjal intelektualny jest akurat w tej grupie najwiekszy. Znow proponuja nam przeniesienie go na wyzsze poziomy i to z wielu przedmiotow choc klasa i tak mega wybrana, przebrana tzw: Cambridge. 

Od poczatku roku szkolnego bowiem Antek dostaje za wszystkie sprawdziany, teksty, cwiczenia... 20 na 20 albo 19 na 20. Profesorka z angielskiego twierdzi, ze wykracza znacznie ponad poziom klasy i ona nie wie co mu stawiac bo skali nie wystarcza. Dzis podobna uwage odebralismy od nauczyciela biologii, znow 20 na 20. Z francuskiego podobnie bo i pisze znakomicie i redaguje i ortografie ma poprawna, z matematyki same 20 na 20... i co tutaj robic? 

Bedziemy rozmawiac choc ja nie jestem za... a to z tego wzgledu, ze Antek ma tyle opcji i tyle pracy i takie godziny, ze uwazam, ze ma juz wystarczajaco na glowie. 3 godziny laciny w tygodniu, 6 godzin angielskiego, 3 godziny niemieckiego o calej reszcie nie wspomne. I jak narazie on sobie z tym radzi, ale po co mu wiecej? Czy to wyscig jakis? On i tak ma kulture ogolna wyzsza niz sporo licealistow i studentow wiec... bo czyta, jezdzi po swiecie, interesuje sie tym co wokol a nie ekranem telefonu. 

Tak to nam nowy rok szkolny sie zaczal... Ja tylko podziwiam, caluje co wieczor, tule, gratuluje... i tak dzien w dzien! 

poniedziałek, 1 października 2018

Picasso, kobiety i przemoc. "Guernica 1937".


Od wtorku czy od srody az do wczoraj zaczytywalam sie ta ksiazka! Jej autor znany we Francji, miedzy innymi z dwoch biografii Jana Pawla II, jak sam podkreslil zainspirowal sie archiwami, rozmowami, swiadectwami, ale zarezerwowal sobie prawo do wyobrazni. Fantazji jednak w tej ksiazce jest niewiele gdy zna sie choc troche biografie Pabla Picassa. 
To opowiesc o powstawaniu obrazu Guernica, ktorego nazwa zostala narzucona artyscie i o historii milosci miedzy Picassem a Dora Maar, ktorej obraz ten zaanonsowal kres. 

Dora, Chorwatka urodzona w Buenos Aires, nosila w swoich oczach, na swojej twarzy ciezar emigracji, wypedzenia, straty, ktory nazywala "studnia bez dna" ( str. 14). To nieszczescie uwiodlo Picassa i jednoczesnie zmotywowalo do malowania, gdyz jak twierdzil tylko sztuka moze odpedzic nieszczescie, oddalic je. 

Ich milosc rozkwita w Paryzu i na poludniu Francji wsrod "dworu" wiernych towarzyszy Picassa, w srodowisku surrealistow. Nie moge sie jednak oprzec wrazeniu, ze milosc ta naznaczona jest z gory, apodyktycznym czasem wrecz brutanym charakterem Picassa, ktory bierze, dyktuje i ujarzmia, ale nie daje w zamian zbyt wiele. 

Historia obrazu Guernica, jego powstawania zostaje uwieczniona na fotografiach Dory. 
Picasso malujac rowniez pisze... i pisze wlasnie to: 
"Chce by zrozumiano, ze malarstwo nie jest po to by zdobic piekne salony. Chce by swiat zrozumial, ze prawdziwa natura malarstwa to walka przeciwko smierci. To wyzwanie rzucone silom zla i nocy". ( str 137)

Guernica 27 kwietnia 1937 roku... poczatek konca  na wielu plaszczyznach...
"Picasso Oderwal ostatnie kawalki kolorowych papierkow, obraz nagle zablysnal swoja prawdziwa obecnoscia". (str. 151) Mial symbolizowac ludzka przemoc i ludzkie zlo. I symbolizuje je do dzisiaj. 
Zlo, od ktorego sam Picasso i sama Dora wolni nie byli. 

niedziela, 30 września 2018

Artystycznie o rewolucji " Un peuple et son roi" - wczorajsza wizyta w kinie. Francuska codziennosc: czesc 210

Tosmy sie napalili, nakrecili jak te szwajcarskie budziki i juz od tygodnia mowilismy w domu o tym filmie. Wczoraj wieczorem nawet kolacje zesmy o 18h30 jedli by na 19h30 do kina zdazyc... zupelnie jak na Francuzow nie przystalo. 
I??? 
I wyszlismy rozczarowani jak rzadko! 

Wszystko mialo byc wielkie, chwalebne, piekne a okazalo sie zlepkiem kilku epizodow rewolucyjnych. Aktorzy, w tym 8-miu glownych bohaterow, spisali sie na medal moze poza rola samego krola, Ludwika XVI, ale to kawalkowanie historii bez zadnej mysli czy idei wiazacej mnie osobiscie bardzo do filmu znechecilo i Antka zreszta tez. Powstal fresk. Postacie Marat czy Robespierra zostaly zrehabilitowane, ale Pierre Schoeller zatrzymal akcje na egzekucji krola wiec okres wielkiego terroru zostal w filmie pominiety. 
Kazdy z bohaterow na swoj sposob uczestniczy w rewolucji. Z wielkim rozmachem pokazano pisanie pierwszej Konstytucji, ktora nie byla dzielem specjalistow a wielkim kolektywnym wysilkiem, podobnie z tworzeniem Convention czy z krolewskim procesem - niezbyt wiernym historycznej prawdzie. 
Realizator postawil na emocje i rzeczywiscie film wywoluje ich sporo. Problem w tym, ze ja jako historyk znajacy wiele filmow i tekstow o rewolucji w tego typu obrazie sie nie odnajduje bo wiele rzeczy mnie w nim uwiera. Nie moge zidentyfikowac sie z zadna emocja, z zadna postacia, idea. Nasycenie przemoca jest w tym filmie rownie wielkie jak w innych obrazach o rewolucji i wlasciwie w moim rozumieniu tego okresu to odczucie dominuje. A chcialbym by przerodzilo sie w cos pozytywniejszego, by ta krew i ta przemoc nie wyplywa wciaz na pierwszy plan. Ten film mi w tym nie pomogl. Wrecz przeciwnie. 

A scena, w ktorej Ludwik XVI spotyka we snie swych poprzednikow byla takim uderzeniem groteski, ze ... pozostal mi po niej tylko niesmak.
Hm... film ma pozytywne jak i negatywne strony jak dla mnie te ostatnia przewazaja. 

sobota, 29 września 2018

Gdy ogladamy TV - film o Janie Masaryku. Francuska codziennosc: czesc 209.

Wczorajszy wieczor spedzilam z Antkiem ogladajac film w Tv na kanale Arte. Poniweaz bardzo rzadko wlaczamy odbiornik telewizyjny to odnotowuje tutaj ten fakt. Antk oglada czasami sporty a ja ogladam jedyny program w tygodniu, ktory lubie czyli "Wielka ksiegarnie" na tym samym francusko-niemieckim kanale.
Telewizja mnie odpycha. Kojarzy mi sie z nuda i ze strata czasu... ale w moim otoczeiu mam ludzi, ktorzy spedzaja po kilka godzin dziennie przed odbiornikiem a znam tez takich, u ktorych odbiornik jest wlaczany caly dzien albo prawie. Dla mnie zupelnie niezrozumiale... jako osoby zapracowanej i zajetej. Podobnie rzecz ma sie z dziecmi. Znam wiele, ktore codziennie ogladaja telewizje. Pytam czasami "po co?" w jakim celu... ale zazwyczaj nie otrzymuje odpowiedzi.

Wracajac do wczorajszego filmu. Wypatrzylam go juz dawno... Historia Jana Masaryka byla mi znana tylko z ktorkiego przekazu w ktoryms z podrecznikow historii. Wczorajszy obraz sklonil mnie jednak do wielu przemyslen i do dalszej lektury dotyczacej tej postaci.

Po pierwsze koncept naszego politycznego bytu i naszej niezaleznosci - nas, malych i srednich panstw Europy centralnej? Jakze chwiejny byl i jest ten byt, jakze malo znaczacymi graczami bylismy i jestesmy na swiatowej arenie... jakze latwo nami manipulowac? Jakze bardzo potrzebujemy wsparcia i chocby zrozumienia wiekszych i silnejszych od nas.
Historia Jana Masaryka, czechoslowackiego dyplomaty, w tragicznych latach 1937 i 1939 z wielka ostroscia te powyzsze stwierdzenia i pytania ilustruje. Jakze wielkiej sily potrzeba by sprzeciwstawic sie potedze tych bardziej znaczacych w godzinie tragedii. Tego nie potrafil prezydent Banas... Potrafil to Masaryk choc tez nie do konca... gdyz jego uzaleznienia i depresja zrobily swoje...

Postac barwna i niezwykla, postac godna szacunku nie ze wzgledu na konsumpcje kokainy ale ze wzgledu na polityczna wizje i poczucie wolnosci, ktorego zabraklo innym.

Dzisiaj przy obiedzie rozmawialismy wciaz jeszcze o tym filmie. I ciesze sie, ze Antka i film i ta postac bardzo zainteresowaly.

sobota, 22 września 2018

Polowanie w amazonskiej dzungli


Luis Sepulveda nalezy chyba do najbardziej znanych pisarzy poludniowo-amerykanskich. Jego powiesc o starcu, ktory czytal romanse zabiera nas do amazonskiej dzungli gdize wsrod blota, krzykow malp, kasajacych komarow, jadowitych wezow... poluje ocelot. Antonio Jose Bolivar Proano jest jedynym w miasteczku El Idilio, ktore moze usmiercic zwierze zabijajace ludzi. Ale nie to jest w tej ksiazce najwazniejsze. 

Sepulveda spiewa w niej hymn, hymn dedykowany naturze, amazonskiej dzungli, jej pieknu jak i jej niebezpieczenstwu. W tym spiewie prowadzi niezwykla refleksje nad glupota cywilizacji glupich gringos czyli bialych, ktorzy nie tylko niszcza wszystko na swej drodze, ale tez zostaja zniszczeni. 
Lokalny dentysta czy soltys wraz z ich polujaca swita okazuja sie ludzmi glupszymi od zwierzat. 
Prawdziwa bajka ekologiczna, ktora zmusza do myslenia i do zmiany nie zawsze uczciwiego wobec natury postepowania. Cudownie napisana!

piątek, 21 września 2018

Na przestroge populistom i skrajnej prawicy. V. Goby "Kinderzimmer"


W ubieglym tygodniu przeczytalam, miedzy innymi, te wlasnie ksiazke, wydana we Francji w 2013 roku. Nie tylko przeczytalam... zachwycilam sie, rozsmakowalam w kazdym slowie, rozspiewalam w takt jej poetyckiej, tragicznej melodii... jakze pieknej. 

"Kinderzimmer" to historia mlodej Francuzki walczacej w partyzantce, ktora w 1944 zostaje deportowana do obozu w Ravensbruck. Juz na miejscu dociera do niej, ze jest w ciazy. W nieludzkich warunkach urodzi swojego synka James'a choc na jej brzuchu nie wyrosnie zadna specjalna wypuklosc. Jak to mozliwe? Mila, glowna bohaterka, bedzie calymi tygodniami dochodzic do zaakceptowania faktow, ktore w normalnych warunkach bylyby nieakceptowalne. 

James trafi do obozowego Kinderzimmer. Zostanie polozny na drewnianej pryczy w rzedzie innych obozowych niemowlat, z ktorego zadne nie dozyje 3-ciego miesiaca. Jak inne dzieci pomimo oddania swojej mamy bedzie mial twarz starca i umrze z odgryzionymi przez szczury nosem, paluszkami i uszami. 
Mila jednak zostanie po kilku dniach mama Saszy. Jak to mozliwe... Mama Saszy skona i Mila wezmie Sasze zastepujac nim niejako James'a. Zreszta nada chlopcu imie Sasza-James. Tym razem im sie poszczesci. Trafia na roboty do niemieckiego gospodarstwa rolnego i odzyja... wroca do Francji... 
W wieku 18 lat Sasza-James dowie sie kim tak naprawde jest... a Mila bedzie jezdzic po calej Francji by przekazac swoja historie. 

Nie ma takich slow by wyrazic bol, smierc, zaglade. Nie ma takich slow by opisac ZLO populistow wszelkiej masci i oddanej ich sprawie skrajnej prawicy... nie wazne czy jestesmy w 1944 w nazistowskich Niemczech czy w 1938 w faszystowkiej Italii, czy w 2018 w Pis-owskiej Polsce czy w Austrii pod aktualnymi rzadami skrajanej prawicy Kurza. To jest to samo ZLO, to jest to samo zniewolenie, to jest ta sama kultura polityczna dzielaca na naszych i na waszych, to sa te same narzedzia: klamstwa, propagandy, manipulacji i dalej arbitralnych aresztowan i przesladowan. 
Ta ksiazka jest przestroga...

wtorek, 18 września 2018

Sladami Marii Krystyny czyli niedziela w San Sebastian. Francuska codziennosc: czesc 206


W niedziele dojechalismy do hiszpanskiego, eleganckiego miasta San Sebastian. Hiszpanski kraj Baskow niewiele rozni sie od tego francuskiego, nawet tradycje kulinarne sa tutaj podobne i jezyk Baskow wybrzmiewa tak samo. San Sebastian to jednak niezwyklej urody miasto, uwazane jednoczesnie za najbardziej elegancka miejscowosc nadmorska w Hiszpanii. Mieszka tutaj ponad 435 000 ludzi, nad oceanem, kilka krokow od plazy. Podobnie jak w Biarritz i tutaj krolowie przyjezdzali na zimowe wakacje. Krolowa Maria Krystyna wybudowala widoczny ponizej palac Miramar, otoczony spektakularnym parkiem. Sa tutaj przeppiekne wille ale tez szerokie arterie wypelnione eleganckimi domami z XVII i pozniejszych wiekow. 
Stara czesc miasta to labirynt uliczek i barow tapas wszelkiej masci oraz sredniowiecznych i barokowych kosciolow. Fajnie bylo tutaj spacerowac choc Antka najbardziej zachwycily tapas, ktore spozywalismy w hiszpanskiej godzinie obiadowej czyli po 13... 

Weekend byl krotki ale tresciwy, wypelniony sloncem, poznawaniem i przyjemnosciami. 
Tydzien zaczal sie pracowicie i trwa... dzisiaj Antek  w szkole od 8 h rano do 18h30 non stop... ma zapal i energie i checi...














poniedziałek, 17 września 2018

Sladami cesarzowej Eugenii czyli sobota w Biarritz. Francuska codziennosc: czesc 205.


Spedzilismy caly wrzesniowy weekend w kraju Baskow. Stéphane mial bezplatna noc do wykorzystania w sieci Accor i pojechalismy do Biarritz, zatrzymalismy sie tam w Novotel'u z pieknym basenem i parkiem, ale zaraz ruszylismy dalej. Co prawda bywamy w Biarritz co jakis czas, ale Antek byl tam ostatnio jak mial ze 2 latka wiec nic juz nie pamietal i bardzo chcial Biarritz zwiedzic. My z mezem bywamy czesciej ale tylko we dwojke. 

Pogoda byla cudownie letnia, plaze pelne i tak sobie polazilismy od kasyna do skaly maryjnej, od akwarium do latarni morskiej, kosciola prawoslawnego i skonczylismy nasz spacer w hotelu-palacu czyli dawnym mieszkaniu cesarzowej Eugenii i Napoleona III. 
Jak zawsze spedzilismy mile chwile nawet w przepychu palacowej kawiarni... akurat jakas rosyjska para brala slub w sali obok i wszyscy wygladali jak wycieci ze stron modowego zurnala... tylko my na sportowo. 
Najbardziej rozbawila mnie zlota tabliczka przy wejsciu do sali restauracyjnej... ze na kolacje sa wymagane eleganckie ubrania: dlugie suknie dla pan i muszki oraz krawaty dla panow... trzeba o tym w XXI wieku przypominac!

Wieczor spedzilismy w basenie i na lozkach do opalania. Pelen relaks.