niedziela, 15 maja 2016

Francuska codzienność – O chłopcu, który nie przestaje pracować czyli o szkole. Część 15.

antek







 Jestem od kilku tygodni coraz bardziej zaniepokojona moim Antkiem. Jest zdrowy. Jednakże od wielu tygodni obserwuję, że ten mały 10 letni chłopiec non stop pracuje. Nie żeby praca sama w sobie była zła… Ale wydaje mi się, że takie obciążenie pracą jakie on ma, szczególnie w szkole jest zbyt intesywne. Dodając do tego jego treningi, konserwatorium muzyczne, chór i teatr Antek nie ma bardzo mało czasu na odpoczynek. Jemu to najwyraźniej nie przeszkadza, ale my, rodzice trochę się martwimy.


 


W ubiegły czwartek wieczorem dostrzegłam u Antka skrajne zmęczenie, zdenerwowanie, niecierpliwość. Zaproponowaliśmy mu z mężem, że skoro ja w piątek nie pracuję, bo nie mam lekci, to mógłby Antoni zostać w domu… odpocząs, wyspać się, tak po prostu nic nie robić.


Antek przyjął naszą propozycję z zafrasowaną miną. I powiedział, że on to sobie przemyśli. Trochę naciskałam na niego by został w domu – przyznaję się bez bicia.


 


W piątek rano mój syn wkroczył do naszej sypialni zaraz po 7 i stwierdził, że on idzie do szkoły. Ręce mi opadły. Gdybym ja mialam 10 lat I mama zaproponowala mi "nie idz do szkoly" to... odpowiedz bylaby zupelnie inna!


 


Nie wiem jak do niego  mówić by zrozumiał, że nie może pracować całymi dniami a szczególnie się przepracowywać? Antoni jest strasznym perfekcjonistą. Ma teraz we wtorek test Cambridge z angielskiego… uczy się do tego testu dzień w dzień. Bo on codziennie uczy się angielskiego nie tylko wtedy gdy ma lekcje w szkole. Teraz nadokładał sobie próbnych testów, trenuje też egzamin ustny bo dla niego każda ocena poniżej 20/20 albo 19/20 to… porażka. I to obojętnie z jakiego przedmiotu.


 


Nie martwi mnie to, że Antek chce wszystko zrobić i zaliczyć jak najlepiej. Uważam, że to jest dobre mieć w sobie zacięcie, silną wolę, sporą dozę odpowiedzialności za to co się robi i wielkie pokłady intelektualnej czy sportowej uczciwości. To co mnie martwi to nie dostrzeganie zmęczenia, zdenerwowania zbyt dużą ilością zadań. W końcu nie wszystko musi być perfekcyjne… Chciałabym bardzo bym chciała by Antek pozwolił sobie od czasu do czasu na poleniuchowanie, nie pójście do szkoły, nie zrobienie czegoś… na obejrzenie programu w TV czy pogranie w piłkę nie na zawodach, nie z kimś tylko ot tak…


 


W nadchodzącym tygodniu znowu jest masa pracy… dobrze, że jutrzejszy dzień jest wolny to coś się nadgoni… ale


we Wtorek jest szkoła i próba chóru po niej. Antek pracuje od 8h30 do 18h30 ma tylko 30 minut na obiad bo ma też teatr. Od 6 czerwca zaczyna grać sztuki w teatrze Pergola w Bordeaux


W Środę, nie ma szkoły ale od rana Antek robi lekcje, następnie 11 leci na trening tenisowy 1,5 h, później obiad, zaraz po trening fzyczny. Z treningu fizycznego jedziemy do katedry bo Antek ma próbę spketaklu na czwartek do 20h30…


W czwartek – szkoła, po szkole katedra, próba i spektakl o 20 na 1000-lecie naszej katedry.


W piątek szkoła, po szkole lekcje, muzyka i trening tenisa wieczorem o 19h.


W sobotę – konserwatorium 2 godziny, trening golfa po obiedzie 3 godziny,


W niedzielę turniej golfa 4-5 godzin… i lekcje i nauka i msza…


Stanowczo za mało czasu na luz bluz… ale jak sam Antek ( bardzo dorośle) twierdzi: “ jak się czegoś w życiu chce maman, to trzeba dać z siebie wszystko i, i tak nie wiadomo czy coś z tego wyjdzie”…

26 komentarzy:

  1. Podczytuje Cie juz pare tygodni:) Bardzo fajnie piszesz o Francji, domu, synu i swoim zyciu.

    A co do syna - faktycznie takie napiety rozklad zajec nie wyglada zdrowo. Dziecko w tym wieku musi miec czas zeby sie wyspac, ponudzic, pochodzic z kolegami po podworku itd. Juz nigdy wiecej nie bedzie dzieckiem ani nie bedzie mogl tak zyc. Wiec masz racje - zajec ma za duzo. Perfekcjonizm nie jest dobry, bo wynika z leku i moze doprowadzic do zaburzen psychicznych. Chyba zostawialbym mu po 1 aktywnosci z kazdej dziedziny - muzyki, sportu, jezykow itd. I wystarczy. Jak osiagnie poziom bdb - moze zajac sie kolejna dziedzina, a ze starej zrezygnowac. Musi miec kawalek zycia bez stresu, bez obowiazkow, dla rownowagi. Inaczej stanie sie bezdusznym pracoholikiem, co w koncu odbije sie na jego zdrowiu, relacjach i zyciu.

    3maj sie:) i pisz ciekawie, jak dotad:) Czekam niecierpliwie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego pojdziemy po razy drugi do psychologa sportowego i normalnego pewnie Tez by omowic te sprawy. Bedzie to potrzebne. Trudno jest zyc z takim dzieckiem a zarazem to zycie jest fascynujace. Jego dojrzalosc intelektualna i niedojrzalosc emocjonalna to ciezki orzech do zgryzienia.

      Usuń
    2. Fajnie, ze A. ma silny charakter, wiele talentow, odwage, upor w dazeniu do celu. To bardzo dobre cechy na zycie:)

      Ale wlasnie po to zeby dojrzal psychicznie potrzebuje teraz takze zabawy, luzu i odpoczynku. I braku rywalizacji/adrenaliny 24 godz/dobe. To nawet dla doroslego jest ciezkie, a co dopiero dla dziecka, ktore psychicznie jest znacznie bardziej wrazliwe.

      Ronowazenie intelektu z psyche to nawet wazniejsze zadanie dla rodzicow, w wychowywaniu dziecka, niz samo ksztaltowanie jego talentow.

      Same talenty i swietne cechy, niepoparte silna psychika - nie dadza mu dobrego, zdrowego, madrego zycia. Bedzie sie miotal od pasji do pasji, zaniedbnujac inne aspekty zycia i budujac je wylacznie na zwyciestwach. A w zyciu kazdy z nas ponosi takze kleski lub ma dni przecietne, zwyczajne.

      Pisze tak duzo po swoich doswiadczeniach (bylam zdolna uczennica i tez mam wiele talentow), ale rowniez obserwujac rzeczywistosc wokol. Wbrew pozorom zycie ulozylo sie spokojniej, normalniej i pomyslniej na ogol przecietnie zdolnym dzieciom, a nasza grupka - najzdolniejszych - jest po sporych zyciowych przebojach (przy czym moje to pikus, kiedy uslyszalam historie kolezanek... po latach).

      Nastaly czasy kiedy rodzice (to nie Wy, ale inni) za wszelka cene chca umozliwic dziecku kariere najlepsza z mozliwych. I zycie uslane rozami, ktore ta kariera ma mu zapewnic. Niestety tak nie jest. Za kariere placi sie slono, nawet jesli wybralo sie ja swiadomie.

      Zastanawiam sie czesto czy nie lepiej jest byc po prostu sredniakiem, dobrym w 1-2 rzeczach w zyciu i wiesc zycie zrownowazone? Bez wielkich zwyciestw i nieustannej gonitwy za adrenalina, ale takze bez wiekszych trosk i klesk? Czy nie to nazywamy "szczesciem"?:)

      Usuń
    3. p.s. ta druga czesc komentarza jest bardziej dla Ciebie;) niz do publikacji, po namysle. Napisalam ja zebys wiedziala, ze nie teoretyzuje, raczej pisze z wlasnych i znanych mi osob doswiadczen. Nie znamy sie, mieszkamy daleko od siebie i pewnie rozne osoby do Ciebie pisza, skoro komentarze sa zatwierdzane. Rozumiem to.

      Napisalam do Ciebie z zyczliwosci i checi pomocy, a nie po to zeby sie wymadrzac co jest dobre dla Twojego dziecka. Mysle, ze Ty wiesz najlepiej:) sama bedac nauczycielka i widzac tak wiele roznych dzieci na codzien, potem byc moze majac jeszcze kiedys z nimi do czynienia itd.

      Bylam niania, pracowalam z dziecmi i ciekawa jestem co sie z nimi dzisiaj dzieje. Na jakie osoby wyrosli? Szczesliwych nastolatkow czy zagubionych? Realizujacych wlasne pomysly na zycie, czy pomysly rodzicow?

      Najtrudniejsze w wychowaniu dzieci - swoich lub obcych, kiedy sie z nimi pracuje - wydaje mi sie umiec wesprzec je madrze we wlasnym rozwoju. Nie przeszkadzac, a czasem ukierunkowac. No i samemu trzymac sie z boku, zeby bylo miejsce dla dziecka. To tez z moich obserwacji:)

      Usuń
    4. Wlasciwie z wiekszoscia sie zgadzam. Ta rownowaga to najwieksze wyzwanie. Pisalam juz o tym ,ze kilka tygodni temu Antek mial testy na QI. I trzeba przyznac, ze wyniki tych testow i ici opis wiele nam wyjasnily ci do jego zachowania i funcjonowania. Tak przecietniacy duzo lepiej radza sobie w zyciu. I ich zycie mierzone popularna miara sukcesu jest prostsze. Nic jednak nie poradzimy na to , ze trafil nam sie inny egzemplarz, trudny i skoplikowany. Dlatego szukamy czesto pomocy u specjalistow. I wiemy,ze latwo nie jest i nie bedzie.

      Usuń
  2. Witam, dawno mnie u ciebie nie było.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziesięciolatek to jeszcze dziecko i raczej do rodziców należy regulowanie jego czasu i aktywności. Dziecko ciekawe świata będzie chciało"spróbować wszystkiego" co się da. I najczęściej nie potrafi samo zrezygnować z tego, co sprawia frajdę. Rodzice powinni reagować kiedy widzą że jest zmęczone czy znużone. Ale odnoszę wrażenie że nie bardzo macie ochotę na ograniczanie Antka. Nie wiem dlaczego - co jest w waszym przypadku priorytetem - zdrowie psychiczne i fizyczne dziecka (!) czy " inwestycja" w kształcenie kolejnego " szczura" w wyścigu zwanym życiem. Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziecko jest OSOBA. Odrebna Od nas. I pierwsze ci mu sie nalezy to szacunek i uznanie jego odmiennosci. Rodzice, ktorzy zabraniaja, nakazuja nie szanuja swoich dzieci. Bo dziecku nalezy wyjasnic dlaczego czegos nie pragniemy, jak on. A wyjasnienie typu " nie bedziesz chodzil na tenis bo byles w ubiegly czwartek zmeczony " jest jak dla mnie smieszne. To jak wciskanie dziecku jedzenia, zupy bo ma jesc bo ja wiem co dla ciebie dobre ! Czysta tyrania i kompletny brak szacunku. Wiem, wiekszosc rodzicow tak postepuje. Ja wiem bo jestem duzy. Ty masz sluchac i wypelniac. Niestety, dla nas wychowanie jest duzo bardziej skomplikowane.

      Usuń
    2. Podoba mi sie Twoja odp:) Mysle bardzo podobnie, choc sama bylam wychowywana zupelnie inaczej.

      Moze dlatego dobro dzieciakow, praca z nimi byla jedna z wazniejszych, jakie dotad wykonywalam? I najbardziej satysfakcjonujaca, mimo ze okupiona ciaglymi chorobami (od dzieci).

      Fajnie, ze Twoi uczniowe maja Ciebie i kontakt z Toba:) Pamietam takie osobowosci z mojej drogi szkolnej i teraz naukowej (robie kolejne studia) - zostaja na zawsze w pamieci, jako autorytety i "mistrzowie" zycia:)

      Usuń
    3. Jestem gleboko przekonana o slusznosci takiego podejscia do uczniow, do dzieci. Tak juz Mam...

      Usuń
  4. No i mnie nie zrozumiałaś. Nie chodzi mi o zakazy,nakazy, tyranię i traktowanie dziecka jak przedmiot. Ale o mądre reakcje na wybory dziecka. Czasem aktywność należy ograniczyć bo 15 srok za ogon nie da się złapać bez szkody dla małego jeszcze dziecka. Ale jak widzę nie bardzo dopuszczasz do siebie dobre rady. Małgorzata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem naleza ograniczyc alé kiedy? W jakim stopniu ? Z jakich przyczyn? To niej jest jak pstrykniecie palcem w przypadku Atnka, gdy on jest tak Bardzo We Wszystko zaangazowany. I od kiedy mowimy o szkodzie? I Co to jest szkoda? Dla jednych szkoda jest juz zwykle fizyczne zmeczenie po treningach dla innych blogi spokoj przed TV. To Bardzo indywidualna sprawa. Mysle, ze moje rekacje, Moj niepokoj nie zawsze sa madre jak byc powinny, ale uznaje swoje prawo do niemadrych Rekacji. Tak jak uznaje prawo mojego dziecka do bycia zmeczonym, smutnym, nieszczesliwym, wscieklym. Ja nie przeyje jego zycia za niego on nie przezyje mojego. Jestem jego mama po to by mu towarzyszyc na calej drodze, jak dlugo sie da. Mam reagowac? Reaguje... Jak umiem i zgodnie z moimi wartosciami i aktualna forma fizyczna i psychiczna. Z tego Co widze to nie chodzi tutaj o przyjmowanie " na klate" tzw: Dobrych rad a o czytanie ich, dyskusje i refleksje. Jesli Mam w jakas stronie ewoluowac to to sie dokona. Jesli nie to nie. Aplikuje to samo Antkowi. Nic na sile.

      Usuń
    2. Nic na siłę. Ale czasem dziecko jest złe, wściekłe, rozdrażnione teoretycznie bez widocznych powodów lub powodów błahych - okazuje się że właściwym powodem jest zmęczenie lub nieumiejętność określenia tematów ważnych i ważniejszych (kiedy jest tego zbyt wiele a w każdym chce się osiągnąć najwyższy z możliwych wynik)I tu wg mnie powinien rodzic reagować - nawet dość stanowczo. A propozycja (wybacz) odpuszczenia zajęć szkolnych to trochę pójście na łatwiznę. Bo (wg mnie) to akurat jest najważniejsze zajęcie dziesięciolatka. Ale to moje skromne zdanie. M.

      Usuń
    3. Zaskocze cie moze, ale jako nauczyciel uwazam, ze szkola nie jest najwazniejsza. Raczej wrecz przeciwnie. Szkola wielu uczniom szkodzi, wielu przeszkadza. Jest po prostu jedna z wielu instytucji, ktore wymyslill czlowiek by kontrolowac: spoleczenstwoo, mlodziez, mysli, sposoby dzialania. To instytucja narzucajaca najmlodszym poltyke panstwa i nimi manipulujaca. Wiec szkola owszem ma Tez swoje pozytywnie strony alé znam wiele dzieci nie chodzacych do szkol, ktore znacznie lepiej sobie radza niz ci po szkolach. Poznawanie swiata, odkrycia, probowanie roznych rzeczy to jest NAJWAZNIEJSZE dla 10 lata à szkola dla wielu dzieci To wlasnie ogranicza. Odsylam ma blog mojej kolezanki, Polki z Tajwanu, w calosci poswiecony edukacji poza-szkolnej. A odroznianie spraw waznych od wazniejszych? Czy ty To umiesz? Czy Ja To umiem? A jestesmy dorosle i WCIAZ sie UCZYMY.

      Usuń
    4. Fajne to o szkole z ust nauczycielki:P Niepopularna to postawa, wrecz obrazoburcza!:P Jestes przeciw systemowi, sama w nim pracujac?;)))

      Zgadzam sie z tym co piszesz. Najwiecej nauczylo mnie zycie i ja sama. Oraz pozytywni, madrzy ludzie. Wcale nie szkola i wcale nie odrabianie lekcji.

      Dzis na moich nowych studiach jestem jedna z osob w opozycji;) zadaje pytania, czesto niepopularne, dociekam, nie daje sie zbyc, wchodze w polemiki itd. Grupa tego nie rozumie, bo oni sa tam poniewaz "trzeba skonczyc studia". Ja juz mam wyksztalcenie, a studiuje w tym wieku, bo chcialam:)

      Usuń
    5. Issa no coz nie bede pisac pod publiczke... po co? Czasem mnie to drogo kosztuje, raz nawet nie bedac jeszcze nauczycielem tytulowanym a tylko kontraktowym, przed konkursem, zostalam wywalona z jednej szkoly, katolickiej o zgrozo, bo sie wscieklam i wykrzyczalam hierarchi, ze majac 30 uczniow i 2 podreczniki plus 12°C w klasie - bo szyby byly wybite, nie bede pracowac... i ze to skandal i w ogole... to mnie wywalili. Znalezli bardziej pokorne ciele... Wiec pisze i postepuje zgodnie z moimi wartosciami i przekonaniami a jak sie to komus niepodoba to trudno. Mnie tez sie wiele rzeczy nie podoba. Àle chce rano patrzec w lustro z usmiechem i spokojnie.

      Usuń
  5. Pracoholizm jest takim samym uzależnieniem jak seksoholizm, zakupoholizm, alkoholizm czy każde inne... Czy gdyby Twój syn zaczął zażywać narkotyki też byś mu tego nie zabraniała?
    Wg mnie odpowiedzialni rodzice powinni umieć powiedzieć "dość" kiedy dziecko zaczyna samo sobie szkodzić, bez względu na to czym sobie krzywdę wyrządza. Nie chodzi o durne zakazy i nakazy argumentowane "Bo ja tak ci każę", ale o odpowiedzialne wychowywanie swego dziecka. Na razie Antek jest tylko dzieckiem i z wielu spraw nie zdaje sobie jeszcze sprawy i nie potrafi przewidzieć ich konsekwencji, od tego właśnie są rodzice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dosc kiedy zaczyna samo sobie szkodzic... Zgoda... Alé To szkodzenie jest jak najbardziej wzgledne. I choc Ja niej mowie DOSC To mowie i robie... Jak wyzej napisalam - komunikuje, wsluchuje sie, jestem uwazna, proponuje, konsultuje ze specjalistami... Nie wiem wszystkiego, nie zjadlam wszystkich rozumow wiec w przypadku Antka konsultuje, mysle i nastepnie dzialania zgodnie z moimi przekonaniami i wartosciami. Samo mowienie" dosc" raczej do niczego dobrego nie prowadzi. Znasz rodzicow, ktorzy dowiadujac sie, We ich dziecko bierze Markotko powiedzieli " dosc" i od tego powiedzenia dziecko przestalo je brac??? Ja nie znam... Dlatego wychowujemy jak umiemy i nie sami wspolnie z ludzmi wokol. Odsylam do wielu ksiazek psychologicznych alé Tez do ksiazki Hillary Clinton . Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Sorry za bledy... Tablette mi poprzekrecal slowa.

      Usuń
    3. Agnieszka, jeśli wg Ciebie "to szkodzenie jest jak najbardziej względne" no co cóż... może przeczytaj sobie sama swój wpis pod którym piszemy te wszystkie komentarze. Wg mnie nie ma już mowy o względności w tym przypadku, ale to Twój syn i Ty podejmujesz decyzje w jego sprawach.
      Piszesz o tym na swym blogu, więc rozumiem, że liczysz się z komentarzami na temat tego co napisałaś. Ja też napisałam co o tym myślę, a Ty zrobisz co uważasz.
      Ja w stosunku do swych dzieci kieruję się głównie są intuicją, a nie poradami z książek psychologicznych. Książki są bardzo ciekawe i też często czytam, nawet poradniki, tak, tak ;), ale ich autorzy nie są mną i nie znają moich dzieci. Nie wszystko co znajdziemy w książkach ma jednoznaczne przełożenie na nasze życie. To o wiele bardziej skomplikowane. Nie można wychowywać dzieci kierując się jedynie poradami z książek, tym bardziej, że czasami są one wręcz sprzeczne między sobą. Książki mogą być pomocne w uświadamianiu sobie pewnych mechanizmów, pewnych kwestii na tyle delikatnych, że nie zawsze sami je dostrzegamy, ale żadna książka, ani żaden specjalista psychologii dziecięcej nie wychowają za rodziców ich dzieci. To tylko porady, które mogą być celne, jak i zupełnie nie trafione.
      Tak mi się wydaje. Życzę powodzenia i pozdrawiam.

      Usuń
    4. Poradniki czytalam, czytam i bede czytac nadal. Moja intuicja jest intuicja homo sapiens, moze mylic... a homo sapiens ma tez to do siebie, ze ma rozum, stojacy, jak dla mnie, wyzej niz intuicja. Dlatego czytalam i bede czytac. À le nie pisalam chyba o czytaniu poradnikow a o konsultowaniu z osobami, ktore znaja Antka! Jego trenerzy, nauczyciele, psycholog sportowy przebywaja z nim na codzien. Oczywiscie nie tyle czasu ile ja ale jednak w jakims stopniu go znaja. Stosujac zasade ograniczonego zaufania, tym zaufaniem jednak im obdarzam. Licze sie z komentarzami bo zmuszaja mnie do refleksji! Zmuszaja mnie do przemyslenia pewnych spraw po raz kolejny i do znalezienia moich, glebokich, wewnetrznych uzasadnien, ktorymi sie kieruje... Gdy widze, ze cos mi niegra, jest nielogiczne, niespojne staram sie to zmienic.

      Usuń
  6. Dopisze sie tu, bo dyskusja sie toczy;)

    Dzis jeszcze przyszly mi do glowy kolejne mysli. Moze cos Ci dadza?

    Jedno - to wykorzystanie pasji zycia Antka do tego zeby zajal sie wlasnie zyciem (codziennym), a nie tylko walka o zwyciestwo. Skoro jest tak zdolny i inteligentny, to moze podzialac (byle nie przeszlo w perfekcjonizm). Moze zamiast czesci zajec - podpowiedziec mu wlasnie odkrywanie swiata? Wspolne pieczenie z Mama ciasta, wspolne wypady z Tata na ryby (czy gdzie tam moga pojechac, co lubi robic Tata z synem), wspolne leniuchowanie calej rodziny (kiedy tylko sie uda), lub wspolne mycie samochodu, malowanie scian w pokoju czy wypad na wystawe motocykli albo fotografowanie motyli na lace? Takie zwyczajne, bezwyzwaniowe zajecia, po prostu dla czystej przyjemnosci i odpoczynku, a nie wyscigu?

    Kolejne: dzieci same z siebie raczej nie nabywaja jakis postaw wg mnie. Tylko powielaja postawy, wartosci i zachowania rodzicow. Moze Antek widzi, jak sie staracie dla niego w pracy (Ty mialas b.stresujaca i wyczerpujaca prace ostatnio - jak sama pisalas, Tata tez pracuje intensywnie, kiedy ma prace). Moze czuje sie zobowiazany sprostac Waszym oczekiwaniom (mamy zdolnego syna), moze nie zna innego sposobu spedzania czasu (tu nie wiem jak go wspolnie spedzacie czesto i jak aktywnie lub ciekawie). Moze potrzebuje ciaglej stymulacji mozgu i rozwijania ciekawosci swiata, a te znalazl w nauce (nieco ponad miare).

    I ostatnie: nie wiem jak jest z jego relacjami spolecznymi. Bo np. u mnie byly zupelnie zanidbane, co msci sie na mnie do dzis. Bylam bardzo zdolna, prawie nie uczylam sie, przez cale 12 lat, do matury wlacznie! Opanowanie materialu przed matura z 3 przedmiotow zajelo mi... 2 tygodnie! Wiec inaczej niz Twoj syn - po prostu swietnie sobie radzilam robiac min. z tego co bylo zadawane, oczekiwane itd. i ladujac na "4" i "5". Za to duzo wtedy czytalam i myslalam. Interesowalam sie wieloma innymi rzeczami. Ale nie rozwijalam sie spolecznie. Miewalam przyjaciolki - po 1 naraz i nie umialam za bardzo byc w grupie. Nie chodzilam na szkolne imprezy, nie mialam chlopakow, nie wagarowalam, nie uprawialam sportow dla przyjemnosci itd. Brakuje mi tego dzis. Wiec gdybym miala wlasne dzieci (nie mam) - postawilabym na rozwoj spoleczny mojego dziecka, a nie na nauke i zdobywanie czysto intelektualnych kompetencji.

    Dzis mysle, ze to jak sie dogadujemy z innymi, jaka role pelnimy w grupie, przyjazniach, pracy itd. jest nadrzedne w stosunku do intelektu. Osoba z przecietnym intelektem moze duzo osiagnac w zyciu przez umiejetnosc kontaktow spolecznych na wysokim poziomie - duzo znajomych, latwosc zawierania kontaktow, wiele wsparcia, umiejetnosc komunikacji, znajomosc ludzi i umiejetnosc dobierania sobie wlasciwych dla siebie osob, w stosunku do tej, ktora jest bardzo inteligentna, utalentowana, ale samotna, rywalizujaca, lubiaca tylko duze wyzwania i duzy stres, oczekujaca wiele od zycia (a nie bioraca je takim jakie jest) itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Issa - twoj pierwszy paragraf! Zgadzam sie... robimy rzeczy, ktore wymienilas ( na ryby nie chodzimy he, he... raz bylismy ale w Polsce!) ale robimy ich zbyt malo i zbyt rzadko! Ostatnio w poniedzialek pol dnia gralismy wszyscy w trojke w golfa. Antek nas instruowal technicznie, z czego byl bardzo dumny. I to nie byly zawody, tylko zwyczajna rodzinna gra i kupa smiechu przy tym.
      Paragraf drugi - mysle, ze tak, my tez wiekszosc czasu pracujemy... ja wiecej niz moj maz choc kiedys bylo na odwrot. Nie lubie spedzac czasu bezczynnie... taka moja wada.
      Paragraf trzeci - jak pisalam wyzej czy w komentarzach z tym jest albo czasmi bywa problem... Antoni ma przyjaciol w swoich grupach na sportach, na chorze ma sporo przyjaciol ale albo duzo starszych albo duzo mlodszych... w klasie jest najgorzej bo ma tylko dwoch przyjaciol i dwie przyjaciolki z reszta klasy sie nieodgaduje... na urodziny jest jednak regularnie zapraszany. Jakos nie martwie sie o te strone...

      Usuń
    2. Moj ostatni komentarz (ciagle gdzies tam mysle nad Wami i mam nowe pomysly;): jak dla mnie argumentem w dyskusji z Antkiem byloby tez Wasze - rodzicow dobro. Bo te wszystkie aktywnosci kosztuja, a Wy musicie na to zarobic, a co za tym idzie pracowac z dala od domu, zeby pokryc koszty. Wiecej wydatkow= wiecej pracy rodzicow=mniej czasu razem cala rodzina.

      Oraz jestescie (chyba?) zmeczeni ta codzienna gonitwa, napietym planem dnia i tygodnia, chcielibyscie moc sie wyspac, wyleniuchowac wspolnie, we 3je, popodrozowac sobie np. w wolne weekendy (mieszkacie w takim pieknym miejscu!), pokazac Antkowi tyle innych, pozaszkolnych i pozaobowiazkowych zajec....na co w pozniejszym zyciu juz nie bedzie czasu... Antek za moment bedzie nastolatkiem i bedzie spedzal czas z kolegami, nie rodzicami. A Wy bedziecie coraz starsi i moze nie bedzie Wam sie chcialo szalec na plazy czy na wycieczce, tylko wybierzecie wlasny ogrodek i cieple kapcie;)

      Nie wiem czy to dla Was sa argumenty, ale wg mnie nauka dla dzieci, ze powinny tez liczyc sie z mozliwosciami rodzicow - jest dobra. Bo i tak zrobicie wszystko zeby Antkowi bylo dobrze z Wami i w jego rozwoju, ale i on powinien myslec o Was....

      3maj sie cieplo i powodzenia:)

      Usuń
  7. Witam!!! Juz w Nowym Sezonie, tj nowej porze roku u ciebie wiosna a u nas jesień - czytam i podziwiam !!!! Lubię ciebie czytać jak zreszta wiesz - a może małego ptaka w klatce? Jak kanarek czy coś podobnego, ptaki nie wymagają tyle opieki co akwarium a dostarczają dzieciom dużo radości i odmiany ...;)) pozdrowienia !!!!

    OdpowiedzUsuń