poniedziałek, 29 grudnia 2025

2025... to nie był zbyt dobry rok


Dziś moj brat świętuje swoje urodziny a ja myślę o tym czasie minionym, który za chwile, symbolicznie, zamkniemy. 
Rok 2025? Nie należy do najbardziej udanych, spokojnych i tych, które będziemy miło wspominać. Raczej wręcz przeciwnie. 

I to z wielu względów.

 - Po pierwsze: choroby... moich bliskich i moje własne. Bez końca. Rodzice maja się dużo lepiej i dzięki Bogu za to i dzięki lekarzom. Ze mną niestety tak sobie. Mam wyznaczone spotkanie z chirurgiem na 4 lutego. Jak dożyje to zobaczę co mi powie i co zrobię dalej. Dostęp do lekarzy tutaj przyprawia o dreszcze. Ten brak wyboru czegokolwiek, ta spolegliwość wobec systemu bo nie ma wyboru, te upokorzenia notorycznie...


- Po drugie: średnio pomyślny Antka konkurs, na tyle nie wchodzący w jego plany studiów, ze postanowił powtarzać ten rok prépa. Powtarza. Jest numerem 1 w każdej dyscyplinie, ale nauczeni doświadczeniem wiemy, ze to oprócz osobistej satysfakcji zupełnie NIC nie oznacza. Poziom arbitralności ocen z konkursu jest na tyle duży, ze nawet najlepszy student może dostać złe oceny. Nie ma więc w tym najmniejszego sensu. Musi się spiąć zbyt wiele parametrów by coś pozytywnego z tego wyszło więc... on się przygotowuje, my kibicujemy a co będzie to NIKT NIE WIE. Poziom wkurzenia naszego na ten system jest jednak maksymalny. 


- Po trzecie: moje warunki pracy szkolnej tutaj we Francji i w Rennes, które nie maja żadnych szans i perspektyw na zmianę na lepsze. Dołuje mnie to każdego dnia, zaraz po otworzeniu oczu i na dłuższa metę uszkadza moje zdrowie. 


- Po czwarte: mieszkanie w tym mieście, które staje się miastem dealerów narkotyków i zorganizowanej przestępczości, jest dla nas ciężkim doświadczeniem. Gdy dodać do tego brzydotę wokół, klimat, brak życia kulturalnego z taka czestotliwoscia i na takim poziomie jaki byśmy sobie życzyli to przeprowadzka jest must have. 


-Po piate: relacje w szeroko pojętym sensie i znaczeniu... te rodzinne, te w pracy, te przyjacielskie... no cóż do najlepszych w tym mieście i regionie nie należą. Niektóre oczywiście tak, ale nie da się ukryć, ze moi przyjaciele, ci najbliżsi i najdrożsi dla mnie są w Paryżu, w Bordeaux w swej większości... Doceniam oczywiście te kilka przyjacielskich więzi tutaj i jestem za nie wdzięczna, ale poziom ich intensywności jest dużo mniejszy niż to co znałam wcześniej... mogę to porównać z życiem kulturalnym w Bordeaux co miesiąc minimum koncert czy opera a tutaj 2/3 razy w roku. 


-Po szoste: to co się dzieje na świecie i w tym kraju... wojny, cynizm, lenistwo, pasywność, rosnący w sile radykalizm i słabnąca liberalna demokracja... wszędzie. Moralność i etyka na poziomie mniej niż zero za to konsumpcjonizm wciąż wyżej i wyżej i wszelkie ekstrema polityczne, nawet we własnej rodzinie...


Co bylo dobrego? 

Tez część relacji i spotkań! Praca na Uniwersytecie choć "nędznym" ( chodzi mi o miejsce w klasyfikacji Uniwersytetów we Francji) to jednak dając mi duzoo satysfakcji! Antka forma, rozwoj intelektualny. Podróże... w tym ta do Polski! I nasza mała rodzinka, trzyosobowa, która wciąż się kocha, trzyma razem, śmieje razem i docenia wzajemna miłość i przywiązanie. 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz