- Po trzecie: moje warunki pracy szkolnej tutaj we Francji i w Rennes, które nie maja żadnych szans i perspektyw na zmianę na lepsze. Dołuje mnie to każdego dnia, zaraz po otworzeniu oczu i na dłuższa metę uszkadza moje zdrowie.
- Po czwarte: mieszkanie w tym mieście, które staje się miastem dealerów narkotyków i zorganizowanej przestępczości, jest dla nas ciężkim doświadczeniem. Gdy dodać do tego brzydotę wokół, klimat, brak życia kulturalnego z taka czestotliwoscia i na takim poziomie jaki byśmy sobie życzyli to przeprowadzka jest must have.
-Po piate: relacje w szeroko pojętym sensie i znaczeniu... te rodzinne, te w pracy, te przyjacielskie... no cóż do najlepszych w tym mieście i regionie nie należą. Niektóre oczywiście tak, ale nie da się ukryć, ze moi przyjaciele, ci najbliżsi i najdrożsi dla mnie są w Paryżu, w Bordeaux w swej większości... Doceniam oczywiście te kilka przyjacielskich więzi tutaj i jestem za nie wdzięczna, ale poziom ich intensywności jest dużo mniejszy niż to co znałam wcześniej... mogę to porównać z życiem kulturalnym w Bordeaux co miesiąc minimum koncert czy opera a tutaj 2/3 razy w roku.
-Po szoste: to co się dzieje na świecie i w tym kraju... wojny, cynizm, lenistwo, pasywność, rosnący w sile radykalizm i słabnąca liberalna demokracja... wszędzie. Moralność i etyka na poziomie mniej niż zero za to konsumpcjonizm wciąż wyżej i wyżej i wszelkie ekstrema polityczne, nawet we własnej rodzinie...
Co bylo dobrego?
Tez część relacji i spotkań! Praca na Uniwersytecie choć "nędznym" ( chodzi mi o miejsce w klasyfikacji Uniwersytetów we Francji) to jednak dając mi duzoo satysfakcji! Antka forma, rozwoj intelektualny. Podróże... w tym ta do Polski! I nasza mała rodzinka, trzyosobowa, która wciąż się kocha, trzyma razem, śmieje razem i docenia wzajemna miłość i przywiązanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz