niedziela, 11 lipca 2021

Lipcowy biszkopt z morelami... i dalej już 20 dni lata ZMARNOWANE! Rennes to nie miasto dla nas!


Wstałam dziś wcześnie bo czekam na gościa i upiekłam biszkopt lipcowy z morelami. To jedno z moich ulubionych ciast letnich. Jest leciutkie, szybkie, pyszne, soczyście owocowe i takie domowe w odróżnieniu od ciast od cukiernika, które pokazywałam dwa dni temu. Przepis na blogu kulinarnym obok. 

Tymczasem dziś jest 11 lipiec. Minęło 20 dni od początku teoretycznego Lata... i zazwyczaj były to dla nas dni pełne radości, zapału, kąpieli w oceanie, wyjazdów na plaże i wieczornych pikników... spotkań z przyjaciółmi. Bo to najlepszy czas! gdy dni są długie, gdy jeszcze cale lato przed nami. 

Niestety nie w tym roku. W tym roku i owszem kilka spotkań z przyjaciółmi mieliśmy i to cieszy ale cala reszta jest jedna wielka porażka. Marnotrastwem energii, radości, zapału i czasu a przede wszystkim tej pory roku, która tak kochamy, na która czekamy a której w Bretanii, w Rennes, w tym roku po prostu nie ma. 
I tak dziś jedząc śniadanie zastanawialiśmy się w trójkę czy my mając JEDNo ZYCIE mamy ochotę na MARNOWANIE 20 DNI? Czy mamy czas, chęć i energię by je odpuścić, zamieść, stwierdzić, ze ich prawie nie było bo było do tego stopnia do du..., ze się tak brzydko wyrażę? 
Jednogłośnie stwierdziliśmy, ze nie mamy! Nie mamy na to ochoty, czasu, energii, chęci... To nie nasza bajka, nie nasz świat, nie to co chcemy mieć w naszym życiu na codzień. 
Więc klamka zapadła. To nie jest miasto dla nas. To nie jest region dla nas. Nie na nasz gust, nie na to co chcemy. Trzeba będzie być cierpliwym ale zmiany nastąpią. 




 

środa, 7 lipca 2021

Spotkanie z Polka, nauczycielka...


W poniedziałek przyjechała do mnie moja nowa koleżanka, mam nadzieje, ze mogę już tak napisać? Poznalysmy się na ... skrzynce pocztowe zawodowej... gdyż ona tez jest nauczycielka jak ja. Tyle, ze łaciny i greki a ja historii-geografii i wos'u. A. zaproponowała mi, ze przyjedzie specjalnie do Rennes byśmy mogły się poznać. 
I tak w poniedziałek doszło do naszego pierwszego realnego spotkania! Jakaż to radość dla mnie moc poznać tak ciekawa i sympatyczna osobę! 

Pogoda nam nie dopisała ale miedzy kawiarnia, księgarnia i restauracja rozmawiało nam się swietnie! 
Przy okazji zjadłam w końcu obiad w "pół-polskiej" kawiarni w centrum miasta nazywanej 


7 grammes. 

To urocze miejsce, o którym opowiadała mi Tekla z Irenka. Lubię taka kuchnie, prosta, świeża i raczej wegetariańska. Wzięłam więc kuskus z warzywami a A. wzięła tartę z sałata i sosem ziołowym. Na deser raczylysmy się sernikiem. Niestety , nie wiem czy z przykrością czy z radością, ale stwierdzam, ze robię znacznie lepsze serniki w domu... Samo ciasto sernikowe nie było złe, było dobre! Natomiast ta polewa z serka na amerykańska modlę to hm... nie mogłam tego zjeść. Napoje super! Cytronada i arbuz z malina. Ceny dość niskie. Po linku macie kartę. Za obiad z daniem, napojem i desery od 13,5 do 14,5 euro. Czyli tanio jak na Francje. 

A dziś widać nieco niebieskiego nieba choć jest 13°C, rano o 8 było... teraz może nieco cieplej? 






 

wtorek, 6 lipca 2021

MATURY 2021!!! I kto zdal z najwyższa ocena i z gratulacjami ? Mój Chrześniak! Clément!


Dziś o godzinie 10 opublikowano we Francji wyniki matur. Mój chrześniak, który przyjedzie już w niedziele do swojej kochanej chrzestnej na kilka dni wakacji...  kilka minut po 10 dzwonił do mnie wiwatując! Przesłał mi swój wynik... maturalny. Najwyższa ocena, gratulacje plus sekcja europejska z językiem niemieckim. Wszystko cudnie i pięknie! 
Nie mialam żadnych waptliwosci co do tego, ze zda... To wyjątkowo inteligentny chłopiec jest, mój Klemens. Pytanie tylko było zda na ile... ile punktów, jaka ocena, czy gratulacje czy nie. 

A wydaje się, ze to było wczoraj... jak się urodził 6 września 2003 roku w Paryżu. Jak leciałam do kliniki jak na skrzydłach by go poznać... Potem nasze spacerki, butelki z mleczkiem, zabawki, wizyty, śmiechy chichy. Dzwonienie do ulubionej chrzestnej, Boże Narodzenie u chrzestnej czy Nowy Rok u nich w domu. I oczywiście nauka chodzenia nad brzegiem Garonny, w Bordeaux razem z mama i z chrzestna! 

Oj ile tego było... Dumna strasznie jestem z niego!!!
Pobędziemy tydzień razem to poświetujemy i poszalejemy !
Bo od września szkoła dla inżynierów z tak zwanych Grandes écoles, gdzie się Klemens już dostał... 

Teraz ma ponad 190 cm wzrostu mój Klemens... ja przy nim jak babuleńka!

Pewnie większość zdała... w ubiegłym roku zdało 95%... pomimo tego, ze u nas trzeba zdać minimum 50% a nie tylko 30% jak w Polsce. Cóż poziom spada, sama to widzę, ale radość z sukcesu maturalnego jest zawszą ta sama... OGROMNA!!!








dzisiejsza pogoda... zimno, szaro... znów w kurtce. 

 

niedziela, 4 lipca 2021

Rysunki od IRENKI!!!... i szarooo dalej....




Ale się wczoraj wzruszyłam... Irenka zrobiła portrety: jeden jest mój a drugi Antka. Zgadniecie, który jest który? Irenka ma 4 latka i jest jednym z tych cudownych dzieci, które spotkałam na swojej drodze. Jest absolutnie wyjątkowa! 
Takze jej rysunki wisza na naszej lodowce i cieszą. Antek ich jeszcze nie widział bo jest w Pornichet z dziadkami, gdzie trochę odpoczywa a trochę pracuje na historia XIX wieku... bo chce startować w konkursie w przyszłym roku więc sobie pracuje momentami. 


Tymczasem u nas dalej dupiasto i szaro i zimno... zdjęcie z mojej kuchni o 10:02. Wczoraj wieczorem były kawałki niebieskiego nieba. Czy dzisiaj się pojawia? Trudno sobie tutaj coś zaplanować, coś zorganizować bo człowiek cały czas jest zależny od pogody idiotycznej, brzydkiej, szarej i chłodnej. Zobaczymy czy pojedziemy na ogród w tych szarościach? 

 

piątek, 2 lipca 2021

Znowu szaro i dupiasto.... plus matury


Znowu SZARO i DUPIASTO.... Rennes dzis godzina 13:23.. LATO??? I zimno i szaro non stop.

Odsiedzialam w jury maturalnym od 9 do 13... Wlasnie jem kanapki przed tymi kontenerami... Tutaj byly sale dla jury maturalnego..odbylo sie. Gdybys nie te szarosci to.... ale! 

czwartek, 1 lipca 2021

Vannes - popoludnie w sloncu! W końcu. Cudna Bretania!!!


Palac Hermine i francuskie ogrody

No proszę jaka odmiana! W końcu. Co prawda na 48 godzin ale zawsze. także jak pisałam pod poprzednim wpisem walnęłam ci ja w cholerę pisanie, tłumaczenia, poszukiwanie, pralki i inne gowienka i pojechałam sobie do Vannes!  1 godzina i 15 minut drogi... Tam trafiłam na super zielarza... pisałam w poprzednim wpisie... a teraz kilka słów o Vannes! 
Miasteczko około 52000 mieszkańców, na południu Bretanii przy zatoce Morbihan. To miasto znane jest od Starożytności bo już w III wieku cesarz Probus otoczył to miejsce murami obronnymi! I sama nazwa - VANNES - pochodzi od mieszkańców regionu Wenecji przybyłych tutaj w czasach cesarstwa rzymskiego.

Bylo to jednak niezależne w Średniowieczu księstwo, przyłączone do korony francuskiej dopiero w 1532 roku czyli dość późno!
Miasto do dziś, jego stara część, jest otoczone murami obronnymi wybudowanymi od XIII do XVII wieku. Cala centralna część jest zarezerwowana dla pieszych. Mnóstwo tutaj  starych uliczek i placków. Niektóre domy zamieszkane do dziś datują na XV wiek! Katedra Świętego Piotra była budowana w tym samych wiekach co mury i zachwyca swoją dostojnościa i rozmiarem jak na tak małe miasteczko. Znajdują się w niej relikwie Świętego Wawrzyńca Ferrier, do których co roku odbywają się pielgrzymki piesze z Hiszpanii oraz z całej Bretanii... 


Ogrody francuskie przy pałacu Hermine

Lavoir przy murach obronnych czyli coś w rodzaju starej pralni...

Najsłynniejsze twarze Vannes: Pan Vannes i jego żona, przy kamienicy zwanej Vannes z XV i XVI wieku.


Wejście do katedry świętego Piotra


Tu tez się mieszka, XV wiek



Na tylach katedry ten oto plac zwany Brulé czyli spalony... wiele domów tutaj się spaliło... i pozostał bez zabudowań... piękny taras salonu herbacianego pod kasztanowcem... i rośliny, zioła...

Jedna z bram do starego Vannes, zwana więzienną, XV wiek. 




 

Ale trafilam!!!


Pojechałam dziś popołudniu do Vannes! Zostawialam prace, plany, rozpiskę dnia... bo doszłam do wniosku, ze jak tutaj jest pogoda względna to trzeba to wykorzystać bo za chwile jej nie będzie! Od soboty znów pada!!! Więc hop, siup i w drogę. Za chwile wrzucę zdjęcia z tego pełnego uroku miasteczka z południa Bretanii... gdzie jest ślicznie, cieplej niż w Rennes, i duzooo bardziej słonecznie. Bo tutaj godzina 18:45 znów szarooooo... 

Ale coz mnie tam spotkało?!
Oto lazac, włócząc się z moim przewodnikiem w ręku trafiłam pod sklep zielarski. Tam pan doktor- jak na wizytówce, starszy już pan, ważył swoje zioła... Weszłam i zaczęłam mu mówić, ze to i to mi się przytrafiło niedawno, ze boli, ze takie problemy i co on na to...
Kochani... 25 minut z nim rozmawiałam. Wypytał mnie o wszystko... brane leki, ciśnienie, dawne kłopoty itd... i polecił dwie paczki ziół i krople. To jest kuracja na 15 dni. Potem mogę zadzwonić, wysłać maila bądź przyjechać po ciąg dalszy. Mam więc 50 g korzenia prawoślazu oraz 50 g korzenia lukrecji. Z tego mam robić napary i pić 3 razy dziennie ale tylko 15 dni bo to bardzo silnie działając kuracja... podobno nawet zmniejszająca bądź usuwając bakterie Pylori... 
I mam krople z pączków figowca tez na 15 dni, po 10 kropelek, po 3 głównych posiłkach. 
Mam tez kontynuować lek chemiczny IPP. 

Tak mi się fajnie z tym panem rozmawiało, taki był kompetentny i chciał pomoc... zobaczę co to da i czy coś da... ale mi uśmiech wrócił!