niedziela, 7 października 2018

Dior na twarz, poranny koncert w operze i przyjaciele. Francuska codziennosc: czesc 212




Eh starosc nie radosc! 
Mialam wczoraj piekny dzien. Kucharzylam rano. Czytalam i pisalam wczesnym popoludniem a tym pozniejszym wizytowalam perfumerie, moich przyjaciol Anne i Didier, msze swieta w naszej starej parafii w Bordeaux i jeszcze aperitif-kolacyjny u wspomnianych przyjaciol z winem z 1998 roku - palce lizac!

Dzisiaj tez zaczelo sie calkiem fajnie! 

a z ta staroscia co?

Za kilkanascie dni skoncze 45 lat. Jak widac na zalaczonym obrazku. Wiec wczoraj wysiadajac z autobusu i widzac naklejona oferte -25% na Marionnaud ... nie moglam odpuscic. Akurat potrzebowalam podkladu bo ostatni od E. Lauder zakupiony i przedstawiony nawet tutaj w ubieglym roku, wlasnie sie konczy. Chcialam wziac ten sam ale nie bylo juz mojego koloru i pani kosmetyczka polecila mi ten od Diora. Wyglada super, kryje super, jest mega wytrzymaly, nie ma transferu na ubrania nawet biale plus jeszcze napina i odmladza. Czegoz chciec wiecej i to wszystko na caly kolejny rok za 37 euro zamiast 49 euro. 

Dzisiaj rano wiec wystroilam sie w nowa bluzke, nawet obcasy zalozylam, nowy Dior na twarz i tak prawda wypiekniona sluchalam w naszej operze Brahmsa w towarzystwie meza mego, syna oraz calej sali publiki. Sporo dzieci bylo bo to sa poranne koncerty, godzinne i zawsze piekne. 

Wczorajszy wieczor dal mi jednak takiego wielkiego optymistycznego "kopa". Bo uwielbiam Anne, Didier i ich dzieci. Bo swietnie sie u nich czuje w domu i w ogole z nimi. Bo jestem im wdzieczna za te 14 lat przyjazni, za chwile smutne i radosne, za to ze sa. Rozumiemy sie czasem bez slow. 

Czesto slysze, ze my Polacy z nikimi tak dobrze sie nie dogadamy jak z naszym rodakiem bo jezyk, bo wspolnota kulturowa, przeszlosciowa, mentalna. A ja lepiej dogaduje sie z Anne czy z Didier niz z wieloma Polakami i to o duzo lepiej. Hm? 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz