Nie pierwszy raz... ale ten rok 2025 przyniósł już sporo negatywnego i jeszcze na koniec dołożył nam jelitówką.
2 dni temu Antek zapodał, ze go boli brzuch i ze ma pewnie poważna chorobę bo już wszystko go boli od początku tych wakacji włącznie z plecami, prostata i teraz jeszcze brzuchem. Lekarz przepisał mu USG ale nie ma możliwości zrobienia bo nie ma dat tutaj... zarezerwowała na 22 stycznia dopiero. lekarz polecił mu wyjazd i zrobienie w Paryżu. Ja przypuszczałam ze to albo gastro albo zatrucie pokarmowe u teściów i się nie pomyliłam. Bo teściową ma ostry stan i teraz teść... Antek narazie się trzyma ale jest u nich więc pewnie tez jest zarażony.
W związku z powyższym Sylwester odwołany jak i obiad noworoczny. A narobiłam się bigosu, sałatki, rosołu i jeszcze deser dziś od rana czyli Pavlova - zjemy sami, resztę zamroze. Tyle ze nakupiłam łososia wędzonego, foie gras, pulardy i inne dobra świąteczne a jeść nie ma komu.
Antoni narazie nie wraca bo jak wróci to zarazi mnie... a jak zarazi mnie to ja znowu padnę na kilka tygodni znając życie bo będę mieć komplikacje. Stephane już zreszta kaszle od 3 dni ale mnie jeszcze nie zaraził choć tego wykluczyć nie mogę. Jestem bowiem immuno-depresyjna, więc łapie wszystko co wokół i potem choruje całymi tygodniami.
Wyc mi sie chce... ale nikt mnie nie słyszy... więc do księżyca sobie powyje. Może mi ulży?
Prosze mnie nie pocieszać bo nie szukam pocieszenia. Szukam rozwiązań i wyjść z tej sytuacji, z tego smutku, który mnie dosłownie dobił w 2025 roku. Wierze, ze znajdę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz