niedziela, 12 marca 2017

Lanzarote – Femes, groty Herivideros, solanki Janubio, El Golfo I malutka plaża Quemada. Wysypy Kanaryjskie – część 5.

Trebol 16




2 marca, czwartek, to był przedostatni dzień naszego pobytu na Lanazarote. Pogoda była cudowna, około 26°C, słońce… wiatr oczywiście też… I nasze plany wizytowe bardzo ambitne, ale piękne.


 



Zaraz po obiedzie ruszyliśmy na południowy-zachód wyspy czyli w kierunku Playa Blanca. To obok Costa Teguise kolejne zaludnione turystami wybrzeże. Dlatego na samą Playa Blanca żeśmy nie zjeżdżali bo nic nas tam nie interesowało. Wjechaliśmy węższymi drogami w środek wyspy by zatrzymać się na kilka chwil w miasteczku Femes zwanym “Balkonem” bo stąd rozciąga się zapierający dech w piersaich widok na wybrzeże i na Playa Blanca zresztą też. Przed tym kościołem, datującym na XIV wiek ale przebudowanym, kosztowaliśmy słońca i myśleliśmy ( czytaliśmy też) o odkrywcach tych wysp i pierwszych osadach, zawsze oddalonych od oceanicznych brzegów. Obok kościoła znajduję się centrum kulturowe, które wcześniej było budynkiem militarnym, siedzibą wojsk.


 


Z Femes zjechaliśmy w dół aż do solanek Janubio. To ostatnie zachowane świadectwo dawnych relacji ekonomicznych Lanzarote z innymi wyspami archipelagu. Tutaj produkowano sól dla pozostałych wysp. Solanki zaklasyfikowane przez UNESCO do skarbca dziedzictwa ludzkości są tylko do podziwiania z daleka. Zwiedzać ich nie można. Sól z nich jest używana jako dekoracja do procesji Bożego Ciała.


Trebol 17




Obok solanek kilka plaż, plaż cudownych bo czarnych jak węgiel tylko, że tutaj to jest wulkaniczny pył. Na tych plażach jest mnóstwo pół-szlachetnego kamienia po francusku Olivine, wtopionego w czarne, wulkaniczne kamloty… ma on kolor zielono-żółty. Nie trzeba go kupować, można się schylić Iisobie nazbierać co też uczyniliśmy targając z poworotem do Francji dwa wielkie czarne kamienie ze sporymi zielonymi Olivinami, które leżą na antkowym biurku. Sfotografuję je by  pokazać jak to wygląda…



 Trebol 18




Stąd już tylko 5-6 kilometrów dziliło nas od grot Los Hervideros czyli wyżłobionych przez ocean dziur w wulkanicznej skale. Ocean wpływa w nie z wściekłością, rozpryskując swoje pieniące się fale. Nad grotami powstały kilkukilometrowe chodniki spacerowe… można tutaj się przechadzać i przez różne dziury ocean i formacje skalne podziwiać.


 


Po takiej dawce jodu… czas na podwieczorek w miasteczku El Golfo, kilka kilometrów dalej… Fale olbrzymie, podpływały prawie do kawiarnanego tarasu. Podziwialiśmy je konsumując lody i kawę. W Hiszpani to dość tania przyjemność, dwa razy tańsza niż we Francji co za każdym razem doceniamy.


 
Trebol 19
 


Po spacerze po El Golfo, doszliśmy do zielonej Laguny czyli starego wulkanicznego krateru zalanego morską wodą. Stąd jej zielony, intesywnie zielony kolor powstały z żyjącyc tutaj glonów. Laguna jest jakby uwięziona między błękitem oceanu, wielką plażą czarnego piachu i czerwonością pozostałej wulkanicznej skały. Dochodzi się tutaj wąską drogą, w dole której są plaże i kilka kolorowych łodzi lokalnej populacji. To miejsce tak piękne, że trzeba nam było podziękować Stwórcy i mieszkańcom tych wysp za zachowanie takich naturalnych cudów!


 Trebol 20




Do hotelu wracać nam się nie chciało… więc pojechaliśmy dalej… na drugą stronę wyspy na maciupenką plażę Quemada. Zresztą nie jest to plaża a miasteczko położone jakieś 2-3 metry od oceanicznego brzegu. Trochę bałabym się tam mieszkać… że mnie zaleje, ale mieszkańcom nie sprawia to najmniejszego problemu. Wychodzisz z domu na czarne kamienie i po 4 krokach jesteś w wodzie! To miejsce trochę zapomniane przez turystów i tym lepiej! Choć tacy wszędobylscy turyści jak my i kilku innych tutaj też dociera! Dwie restauracje – stopy w wodzie proponują świeżo złowione ryby! Pychota! Kilka domów zamieniono n ate do wynajęcia, casa rurale i chętnie bym tutaj kilka dni spędziła.


 Trebol 21




Ale cóż, nieco inaczej się zarezerwowało… ale wracać wciąż się nie chciało… więc pojechaliśmy do domu José Saramago. Tak, tak! Literacki NOBEL z 1998 roku mieszkał i żył właśnie tutaj! Niestety dom można zwiedzać tylko rano… a my byliśmy wieczorem… ale weszliśmy na dziedziniec bo nas wpuścił dozorca. He, he, jak mu powiedziałam, że ja też piszę, publikuję… no nie na nagrody ale tak, z pasji… Otworzył nam bramę…
Trebol 22

I aż mnie w ziemię wcisnęło… mogłabym tutaj pisać!!!!! Z sypialni widok na Ocean… dziedziniec wenwętrzny ocieniony i chroniony od wiatru… pięęęęęknieeee.


A Saramago pisał tak: “Los nie wybiera, on tylko proponuje!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz