niedziela, 1 września 2024

W poszukiwaniu... motywacji...


Od trzech dni, czyli od czasu otrzymania przydziału pracy na 7 tygodni, staram się zmotywować. 
Po pierwsze więc pomyśleć od czego ten rok szkolny zacznę z moimi dwoma klasami, gdzie jestem tymczasowym wychowawca i zorganizowania tego oraz wszystkich materiałów potrzebnych do realizacji planów. 

Pisze więc, szykuje, wycinam, opracowuje i kseruje - w piątek już z 1000 stron ksero zrobiłam. 

Po drugie jak się zorganizować z programem czyli zaczynam od: historii, geografii czy od Wos'u? Na jakim poziomie i z jaka klasa? 
Na specjalizacji od jakiego rozdziału by tu zacząć rok? 

Mam 5 różnych programów do przygotowania:
- klasa pierwsza i maturalna na profilu ogólnym: to dwa programy
- klasa pierwsza i maturalna na profilu technologicznym: to dwa programy
- specjalizacja z geopolityki w klasie pierwszej: 1 program

To już opracowałam. Porobilam tabele dla każdego ucznia z kalendarzem co i kiedy od razu na cały rok szkolny - setki stron. 

Dla moich klas, gdzie jestem wychowawca przygotowałam dla każdego ucznia po dwie strony dokumentów informacyjnych na tak zwane wywiady osobiste: trudności, kierunki, specjalizacje, studia, problemy materialne i psychologiczne, motywacja... Ponad 150 stron znowu. 

Przygotowałam tez testy z neuro o typach pamięci i metodach zapamiętywania, o profilach uczącego się i wskazówkach jak się uczyć według profilu...

I zaczęłam przygotowywać poszczególne rozdziały z historii bo zdecydowała się zacząć od historii. Praca wrze. 

Ale dziś rano ogarnęło mnie całkowite ZNIECHECENIE i kompletny brak motywacji bo to wszystko... mogę sobie wcisnąć... bo może za 7 tygodni mi powiedzą żegnaj, bye, bye i cala praca wstępna na nic... a może mi powiedzą zostaniesz jeszcze albo na połowie albo na 1/4 i z kim... 
Nie mam po co się angażować i nie mam dla kogo. 
Moja praca od wielu już lat 14 dokładnie nie znajduje żadnego uznania - oprócz uczniów i ich rodziców - administracja ma mnie w d... od lat i nikogo nie interesuje co ja robię i jak. 

No nic... czas na wizytę u psychiatry... bo jak widac znowu zaczęłam robić tysiące rzeczy zupełnie niepotrzebnie. 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz