niedziela, 28 grudnia 2025

Brzydota rodzi smutek, smutek deprymuje, a zdeprymowanie, gdy trwa staje się depresja...


A ta ostatnia jest groźna choroba. O tym pisze w swojej najnowszej książce bardzo medialny, francuski psychiatra Dr Christoph André. Do tej refleksji skłoniło go jego własną choroba, nowotwór. Podczas jej trwania zderzył się z ta francuska brzydota szpitali i z "zimnem" personelu. Brzydota, która nas otacza wywołuje w nas smutek a ten z koleji w niczym nie pomaga naszemu zdrowiu, on go uszkadza. 
Z koleji, jak pisze André, wiele badań naukowych potwierdza, ze patrzenie na piękno, piękne rzeczy, przebywanie w przyjemnych miejscach wywołują pozytywne emocje i maja biologiczny impakt na nasze ciało i stan zdrowia. Piękno obniża poziom stresu, wzmacnia układ immunologiczny. I uwaga tutaj naciska André nie chodzi o luksus, chodzi o estetykę, o piękno, o kolory, o ciepło, o bukiet kwiatów, o zwykle, wygodne meble, łóżka, fotele... 
W swojej książce psychiatra wzywa szpitale do wzięcia się za pędzle i do ofiarowania choć odrobiny piękna i ciepła pacjentom.

Bardzo poruszyła mnie ta refleksja bo jak to się banalnie mówi, czuje to samo, przezywa to samo, myślę tak samo... 
Pamiętacie jak kilka dni temu wrzucił zdjęcia miejsca, liceum w którym pracuje... są tutaj poniżej... jak można się czuć pracując w takim miejscu??? Odpowiedz nasuwa się sama. Dla porównania hol liceum, w Poznaniu, w którym ja się uczyłam w latach 1990... z ekipa komunikacyjna liceum, uczniami, z publicznej strony ogólniaka. 

Jak sobie pomyślę, ze za tydzień muszę do tego liceum i do tych schodów i korytarza wrócić do mam ciarki... bo tak kiedyś, w PRL wyglądał poprawczak, do którego chodziłam z moja klasa pedagogiczna na praktyki... a tyle lat później tak wyglada francuski ogólniak. Jak im nie wstyd? 




 

wtorek, 16 grudnia 2025

Operacja? W styczniu 2026? Wku...


Bylismy wczoraj wieczorem u laryngolog. Bardzo przykre doświadczenie. Jestem dosłownie nafaszerowana lekami: antybiotyki, sterydy już nie tylko lokalnie ale tes doustnie, kodeina na ból, i jakieś krople-spray do nosa, którego nawet w aptece wczoraj wieczorem nie było bo to tylko w stanach ciężkich bo przebuja czyli perforuje tkanki... jakieś coś takie dziwne, którego pewnie ani nie będę brała skoro oddycham. 
Według pani doktor operacja jest konieczna na początku przyszłego roku: usuwanie torbieli oraz poszerzanie kanałów zatok przyszczekowych by ta ropa tam spływała sprawnie a nie prowokowała co ileś tygodni zapalenie zatok. Operacja w znieczuleniu ogólnym, trwa około 2 godzin, następnie są 15-21 dni konwalescencji i na to jest ZWOLNIENIE. Czy pójdę czy nie to zdecyduje sama bez ich nacisków i pośpiechu. 
Bo oczywiście teraz zwolnienia nie mam. Idę do pracy zaraz z walizeczka lekarstw. 

Tymczasem w pracy wkurwienie maksymalne bo napisałam dziś rano, ze będę i ze odrobię moje 3 lekcje stracone wczoraj popołudniu a oni do mnie napisali "czy mam POZWOLENIE na NIEOBECNOSC" z wczoraj. 
Odpisalam, ze nie mam i mieć nie będę bo sama, jako jednostka dorosła i odpowiedzialna, n
moge podjąć decyzje, ze jak boli i nic nie widzę to lekcji nie robię i nie mam warunków o wypełnianie druków i czekania na pozwolenie na nieobecnosc...

Ja nie wiem co ONI maja w MOZGACH? jakie g... czy inne rzygi by w ogóle o coś takiego pytać. Co za durny i popeirzony naród. Brak słów już mi po prostu. 

 

niedziela, 14 grudnia 2025

Trzeba będzie być silna i wytrzymała...


Mam pilne spotkanie z laryngolog wieczorem o 19. Do tego czasu nie mam jednak zwolnienia więc muszę iść do pracy i te lekcje jakoś zrobić, do 17 godziny... od 10. Tak sobie myślę, ze jak ja nie dam rady mówić to puszczę jakiś film historyczny i posiedzę. Nafaszeruje się lekami i może dam radę? 

 

A to mnie zaskoczył...

Moj mąż dziś rano... Udał się po prezenty... co prawda zostało już tylko 5 dni do wyjazdu i powinno to być zrobione przed bo prezenty są na Święta, ale od tygodni nie znalazł czasu. 
Widzac, ze nie robie i ze on ma to zrobić, jak było ustalone w tym roku... wyszedł dziś, stukając i jęcząc jaka to katorga i jaki problem i jaka straszna praca... ale poszedł. 

Ciekawe z czym i jak wróci? 

 

sobota, 13 grudnia 2025

Choroba wróciła...

 Dzisiejsza noc była ciężka. Nie mogłam oddychać. Wstawałam, szlam robić zabiegi. Dusiłam się. Układałam stosy poduszek by spać w pozycji siedzącej. Ból całej lewej strony twarzy i głowy jest spory. Nie mogę już funkcjonować bez środków przeciwbólowych a zwykły paracetamol zupełnie nie wystarcza. 

Jeszcze miesiąc nie minął od poprzedniego zwolnienia, które było do 16 listopada a ja znów ledwo oddycham i ledwo żyje. 

Dzis niedziela więc pewnie poczekam. Może jutro uda się uzyskać jaka pomoc od laryngologa? Tylko jutro mam lekcje od 10 do 17 i tez nie wiem jak je przeprowadzę? 

Strasznie mnie deprymuje ta sytuacja ze zdrowiem. 


czwartek, 11 grudnia 2025

Gałęzi wigilijnej w tym roku nie upieke/a... ale dzień przeżyłam!


Tak sobie stare gałęzie wigilijne wspominam wieczorowa pora choć w tym roku nie upieką bo ani zdrowia, ani czasu ani możliwości. Pewnie więc po prostu jej nie będzie. 
A lubie ten tradycyjny, francuski deser wigilijny. 

Pojechałam na 8 do liceum. Ucznia od pogróżek nie było. 
Zmieniłam plan klasy. Zarzadzilam tak zwana kartkówkę - nigdy tego nie praktykowałam od kiedy uczę, ale chciałam sprawdzić czy cokolwiek po tak perturbowanej lekcji z poniedziałku zapamiętali? 
Po czym zapowiedziałam im, ze nie będzie już żadnej pracy w grupach, tylko indywidualna, ze będą pisać i pisać i ja ich będę dopytywać ustnie i co tydzień robić kartkówki. 
I się towarzystwo uspokoiło. 
Jutro jest spotkanie u dyrektora i zebranie z rodzicami. 
Licze na to,  ze przeżyje. 



 

niedziela, 7 grudnia 2025

Choinke ubieram...

 


Oczywiście mało co widać bo dzień tak szary i deszczowy... ale wieczorem jak rozświetlę to wszystko to zrobię ładniejsze zdjęcia. 

Po wczorajszych zakupach na rynku, pracy, spotkaniu na Polonii... dziś od 6 rano sprzątanie, tak, tak w niedziele bo niestety w tygodniu się nie wyrobiliśmy tym razem przez rady pedagogiczne i zebrania do 20, po sprzątaniu ubieranie choinki i gotowanie jednocześnie. To znaczy najpierw wstawiłam obiad a jak sobie pyrkal to zajęłam się dekoracja. 
W międzyczasie zadzwonił nasz przyjaciel z Bordeaux i zapowiedział się z wizyta na popołudnie. Tak więc intensywnie. Choineczka jest piękna, norman i pachnie cudnie. W tym roku wybrałam polskie kolory czyli biały i czerwony. Kupiłam tez nowe lampki takie na baterie w bardzo cieniutkich sznureczkach  by kabli nie ciągać. 
W domu więc już trochę świątecznie a jednocześnie praca na wszystkich frontach wre. Także dość dziwnie to może z boku wyglada. 
Wczoraj na rynku kupiliśmy tez olbrzymia gwiazdę betlejemska czyli poisencje. Wszystko to co lubię!