piątek, 13 kwietnia 2018

Taras, spotkania z przyjaciolkami i jutrzejszy wyjazd od Katalonii. Francuska codziennosc: czesc 172.


Nie bylo mnie wczoraj w sieci prawie wcale i w domu zreszta tez nie. Jak przestalo padac w koncu po tygodniach ulew to wylazlam na taras za domem i zaczelam porzadki. Wczoraj pol dnia...  begonie ( z sadzonek) po prawej plus nagietki wysiane, pelargonie 4 po jednej w kazdym rogu, ponawozilam moje roze pnace i zamiotlam nieco. Niestety po 3 latach moja wykladzina ogrodowa jest kompletnie zniszczona jak widac na tym zdjeciu wiec musze kupic nowa po wakacjach i wymienic. To spory koszt bo mam 20 m2 do pokrycia czyli musze liczyc prawie 200 euro... 
Wypadalo by tez ten "bialy" mur pomalowac na nowo bo zrobil sie szaro-bury z zaciekami. Za tym murem jest calkowicie opuszczony dom i ogrod. Stad nasze problemy, niekonczace sie, z przechodzacymi myszami, szczurami - wyplenila w ubieglym roku cementujac wszystkie podkopy i przejscia, nie mowiac o wielkich konarach drzew, ktore juz raz spadly tyle, ze na domek obok, na mojego sasiada i zniszczyly mu dach. 

Jak roze rozkwitna to ten mur nawet szary bedzie wygladal pieknie bo obsypie sie rozowym kwieciem.

Zadnych mebli ogrodowych ani grilla jeszcze nie wystawilam. Zmienie najpierw te wykladzine. 

Dzisiaj rano robilam taras przed domem. Posadzilam begonie i nagietki tez. Tuje przed samymi drzwiami wejsciowymi. Wynioslam 6, 50 litrowych, workow smieci a to jeszcze nie koniec. Za domem mam 25 metrow, przed domem 10 metrow. Niby nic, ale jak sie tam od listopada nic nie robilo to jest co robic teraz. 

Wczorajsze popoludnie spedzilam z przyjaciolkami z Alina i jej mama i dalej z Florence. Lzej mi na duszy, ze mam z kim pogadac, kogo poprosic o ewentualna pomoc. Jak o 14 h wyjechalam z domu tak po 19 h dopiero wrocilam. 

A jutro rano startuje do Katalonii na caly tydzien. Ma byc w koncu pogoda 23°C... i slonce. Mam nadzieje, ze choc troche odpoczne i zdolam zredukowac albo i odstawic te leki na uspokojenie. Choc nie wiem gdzie pracuje za tydzien i jak tylko o tym pomysle to cisnienie mi sie znaczaco podnosi!
Teraz wiec prasowanie, pakowanie i czekanie na powrot synusia... ma byc kolo 18H. On przynajmniej sie dobrze bawil. 

Nadal szukam odpowiedzi na pytanie : "Jak zyc?" i "z kim?"... moze mnisi cysterscy w Poblet mi pomoga te odpowiedz znalezc? Spedze w ich klasztorze dwa dni. 

Odlaczam sie na caly tydzien z bloga, maila i z sieci. 
Dobroci wam zycze!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz