środa, 21 października 2015

I po problemie…




Odebrałam syna śpiewającego i w podskokach. A wczoraj był taki dramat. Tak to z Antkiem bywa, że problemy szybko znajdują pozytywne rozwiązanie. Nie ulega jednak wątpliwości, że syn mój będzie jeszcze doroślał i dojrzewał a co za tym idzie zderzał się z niezawsze przyjemnymi sytuacjami.

 

Dziś czekał już na nas w towarzystwie innych chłopców, panów i dyrygenta… z idealnie spakowaną walizką. Był radosny, uśmiechnięty i jakoś dziwnie nie ciągnęło go do domu bo grał z kolegami na murku.

W samochodzie opowiedział nam, że w niedzielę późno wieczorem była jeszcze próba. W poniedziałek było rzekomo super bo przed koncertem dyrygent zrobił im niespodziankę i pojechali na kręgielnię! Grali przez drobną godzinę by się, jak twierdził szef, zrelaksować przed wielkim wydarzeniem. Antek twierdził, że chórzyści byli super zadowoleni i szczęśliwi. Wczoraj też podobno było super… bo na merostwie w Bordeaux przyjęto ich z wielką pompą i z koktajlem – to się objedli… a wieczorem na kolację była pasta Carbonara a po niej dyskoteka zwana we Francji “boom”… tańce, cukierki, napoje… hulanki.

 

Antoś przyznał też, że on ma na pieńku bo nie daje sobie w kaszę dmuchać dużym… dziś rano grali w piłkę, duzi chceli ją zabrać… Antek ich zwyzywał i piłki nie dał… Stąd pewnie jego problemy. Bo jak twierdzi młodzi koledzy jego nie buntują się tylko siedzą cicho a on taki waleczny!

Jakby nie było Antek twierdzi, że chce być dobry i miły, ale w obliczu nieustających słownych ataków i wulgaryzmów się nie da. Tak, tak, nawet w kościelnym chórze takie zajścia są kilkanaście razy na porządku dziennym.

 

Gérard zapewnił nas jednak, że Antoś cudnie się wczoraj wieczorem bawił. Dyrygent śmiał się, że Antek tak cudownie śpiewa, że on na niego liczy… I proszę…

 

Od powrotu do domu mamy koncert na żywo… Antek chodzi i wciąż śpiewa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz