Po polsku zabrzmiało by to inaczej - ale takie pytanie zadał mi dziś rano mój mąż, zaspany, w szlafroku i połykający śniadanie około 7:30 rano.
Ja natomiast wstałam o 5 z minutami. Pocwiczylam dobra godzinę. Zjadłam śniadanie. Zrobiłam sobie piling ciała, wzięłam prysznic, zagniotłam ciasto na makowce, sparzyłam mak, pokroiłam bakalie - to do jego pobudki. Następnie o 8h30 byliśmy już na rynku - zakupy na cały tydzień oraz już część na Święta.
Po powrocie wyprasowałam dwie pralki z tego tygodnia. Zawinelam makowce i je upiekłam. Zrobiłam lukier na dzisiejsze popołudniowe spotkanie Polonii.
Przeczytałam około 40 stron, 2 rozdziały mojego podręcznika na konkurs o ochronie środowiska. W międzyczasie wypiłam 3 kawy tez zdążyłam. Zrobiliśmy obiad. Zamroziłam makowce na zaś bo właśnie dokladnie o 12 godzinie dowiedziałam się, ze Wigilia u mnie w domu...
Obiad zjedzeony, program analityczny polityczny obejrzany. Torby spakowane na popołudnie i właśnie pisze chwile i zaraz lecę na Polonie.
Tak więc czy mam silnik albo wulgarnie motorek? Tak mam. Kilka nawet.
Bardziej zmeczylo mi opisanie poranka dzisiejszego niż to wszystko co zrobiłam w kilka godzin.
A jak u was?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz