Wczoraj skończyłam oglądać i napisze szczerze, ze mnie wzruszył, spodobał mi się i zaciekawił mnie.
Historia niepełnosprawnych dzieci i głównie ich mam z wyjątkiem jednego taty wychowującego upośledzoną córkę i kilku tatusiów pojawiających się sporadycznie i nie dających sobie rady z takim wychowaniem.
Bylam i jestem pod wrażeniem siły tych mam! Wielokrotnie pytałam sama siebie czy bym dala radę wychować niepełnosprawne dziecko i moja odpowiedz jest raczej NIE. Nie potrafiłabym, nie mogłabym... i pewnie tutaj powinnam zniuansować bo wiele zależy od tego: gdzie z kim i z jakim rodzajem niepełnosprawności. Syndrom Downa nie wzbudza we mnie żadnych obaw to jednak już zachowanie filmowej Halinki przekracza moje możliwości - tak sobie to analizuje.
Serial pokazuje jak ogromnym wyzwaniem jest wychowanie, nie wspominając o edukacji takich dzieci, jak wiele pieniędzy to kosztuje i jak mało pomocy się otrzymuje.
Do czasu...
Do czasu zorganizowania się miedzy mamami, tatusiami. W ten sposób serial pokazuje sile działania kolektywnego.
Od razu przyszły mi na myśl wczesne lata Antosią i ta pomoc miedzy nami mamami, koleżankami, przyjaciółkami. To było i pozostaje do dziś tak bardzo CENNE dla mnie! Nie mogę się więc często nadziwić na maminych stronach skargom młodych mam, ze "są same, ze pomocy znikąd". A wystarczy rozejrzeć się dookoła i zaproponować by moc potem taka pomoc przyjąć. Zaden człowiek nawet z niepełnosprawnym dzieckiem nie jest samotna wyspa! To bardzo pozytywne i cieple przesłanie serialu.
Goraco polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz