poniedziałek, 31 marca 2025

Od 3 roku życia w szkole i... nauczyli się oszukiwać!

Ba niektórzy doszli do perfekcji! Co skłania mnie do zadania pytania: na ile system edukacyjny szkół we Francji jest efektywny? Ile pozytywnego wnosi? 

A poszło o sprawdzian... ubiegły piątek, klasa maturalna dostała ode mnie temat wraz z mapa i miała napisać krótka rozprawkę na podany temat. Wczoraj po 2 godzinach sprawdzania, rzuciłam ich kartkami w podłogę bo kilka rozprawek było żywcem spisanych z IA, ta sama struktura, ten sam język, to samo słownictwo, te same argumenty ale mapa, która dostali zupełnie, totalnie pominięta. 

Wysłałam więc wczoraj mail by zawiadomić wszystkich rodziców w klasie, uczniów, pedagogów i dyrekcje liceum, ze dziś będzie inny sprawdzian. 
W międzyczasie potwierdzilam w programie wykrywającym IA, który mam na Uniwersytecie cale fragmenty ich rzekomych prac - potwierdziły się moje przypuszczenia. 

Od wczoraj więc znowu maile od niektórych rodziców co to dzieci nie potrafią wychować na uczciwych obywateli z protestami i maile od rodziców zaniepokojonych szerzącym się zjawiskiem - podobno nie tylko u mnie, na wielu innych przedmiotach w liceum tez to oszukiwanie potwierdzono.

Wzięłam więc 2 kartony dziś, przy drzwiach wejściowych kazałam każdemu zostawić komórkę i zegarek z internetem, w kartonie - tutaj pierwsze schody bo nie mam prawa, bo to rzeczy osobiste. Postąpiłam więc wbrew prawu. 
Każdy miał osobny stolik, temat niespodzianka, kartki sama dostarczyłam by nie było jakiś przyniesionych i kolejnych oszustw. Na 3 sekundy nie usiadłam tylko jak żandarm chodziłam przez bite 55 minut od ławki do ławki, wszystko kontrolując. 
Odmówiłam odpowiedzi na pytania uczniów, którzy mieli jakiś problem czy czegoś nie wiedzieli bo jak się pochylisz nad jednym by odpowiedzieć, pozostali sobie coś przekazują. 
Czułam się okropnie, jak w jakimś totalitarnym więzieniu. 
Dobrze, ze 10 uczniów było nieobecnych to się dało przypilnować bo jak 36 jest w klasie obecnych to część spraw wymyka się spod kontroli. 

Podobno tak teraz trzeba...
Ale nie znam odpowiedzi na postawione wyżej pytanie:
PO CO od 3 ROKu ZYCIA ich skolaryzować skoro efektem są oszustwa, spożywanie narkotyków i alkoholu, przemoc fizyczna i słowna... 
A mode my jako szkoła, niezależnie od poziomu, nie mamy wpływu na tych młodych ludzi, którzy głównie wzorce czerpią z rodzin i Tik Taka a może nawet bardziej z tego ostatniego? 

Im więcej lat uczę tym jest coraz gorzej... zapadamy się jako cywilizacja? kultura? 

 

sobota, 29 marca 2025

Antoni na ostatniej prostej przed pisemnymi konkursami.


Wczoraj pojechał pod Lyon. dziś od 7h15 zaczęli ostatni etap, dwu-tygodniowych przygotowań do części pisemnych konkursów. 
Maja bardzo ścisły plan przygotowań, rozpisany godzina po godzinie. Wszystko jest dopracowane w milimetrach: odżywianie, praca, sport, relaks. Profesorowie przygotowali cala dydaktykę i pedagogikę tego co maja powtórzyć na konkursy. 
Ostatnie zajęcia w Ginette i ostatni wieczór były bardzo wzruszające. Wszyscy w nich ( nie tylko w nasze dziecko, we wszystkich studentów - taka jest filozofia Ginette!) wierzymy, trzymamy kciuki, wspieramy, czasem tez znosimy w milczeniu przejawy złości, wyczerpania, frustracji - bo taka nasza rola rodziców w tym trudnym czasie. 

Konkursy maja w sobie zawsze te całkowicie arbitralna składowa... wiele zależy od tematu, od formy od odrobiny szczęścia tez. Możesz być znakomite przygotowany, możesz mieć świetne oceny podczas 2 lat przygotowań a może ci się podwinać noga, coś nie zadziała... a może tez być zupełnie na odwrót. 
takze wyniki sa absolutnie nieznane. 

Antek od 2 lat daje z siebie wszystko, od 4 lat bo te dwa ostatnie w liceum zaprowadziły go do tej najlepszej we Francji prépa. Jest w świetnej formie fizycznej i mentalnej. 
Nie wiemy jednak jak mu pójdzie. Wszystkie warianty są brane pod uwagę. 

Nagraliśmy dla niego wspierające wideo bo od miesiąca się nie widzimy i jeszcze miesiąc się nie zobaczymy więc chociaż na odległość. 
Wspieramy z całego serca, ze wszystkich sił i niezależnie od wyników nasz syn zawsze może na nas liczyć bo dla nas jest po prostu NAJLEPSZY. 
Mamy nadzieje, ze powtarzanie mu tego, trochę jak mantry, i nasze działania, dało mu wystarczajaco sił i wiary w siebie. Bo to jest w życiu najważniejsze... by każdy rodzic był pierwszym FANEM swojego dziecka! 
Do przodu Antek! 

 

wtorek, 25 marca 2025

To sie porobilo! Różnice kulturowe... a raczej przepaść.


Pamietacie? W poprzednim wpisie opublikowałam te zdjęcia zniszczonego Uniwersytetu i zamkniętego teraz, Uniwersytetu, w którym uczę. 
Wczoraj w liceum, w którym tez uczę, a które sąsiaduje z Uniwersytetem mówiłam o tych zniszczeniach. Jakiez było moje zdziwienie, gdy wywiązała się AWANTURA i trwa ona do dziś. 

O co poszło? 
O to, ze nazwałam tych "studentów" którzy to zrobili "dzikusami" i "barbarzyńcami" i uznałam, ze powinni odpowiedzieć materialnie i nie tylko za szkody, które wyrządzili. 

Czegóż to nie powiedziałam!?

Oczywiście są koledzy, którzy mnie w mówię i na piśmie wspierają od wczoraj bo myślą i czuja podobnie. 
Sa jednak tacy - ilu niewiadomo bo mówią o sobie a raczej napisali "jest nas wielu" ale się nie podpisali więc nie wiem ani o kogo chodzi ani ilu ich jest ( co prawda świadczy o wyjątkowej odwadze tych osób) - którzy wyżywają mnie od "SKRAJNEJ PRAWICY, od FASZYSTOW". 

Oto okazuje się, ze jak się używa słowa "dzikusy" to, to słowo z języka parti Marine Le Pen i z automatu, jeśli użyłam tego słowa to jestem ekstremalna prawica i to jest dla nich "nie do przyjęcia". 
Jak im wytłumaczyłam, ze uzylam słowa w sensie epoki Oświecenia i wyznawców filozofii niejakiego Rousseau czyli stan dziki i stan kultury BYTU, to ... milczą. Widać, ze nie przyjmują. 
Jak im wytłumaczyłam, ze użyłam słowa barbarzyńcy w sensie "Barbaros" z antycznej Grecji czyli ci, którzy nie mówią w moim języku i nie podzielają mojej kultury... czyli ci co zniszczyli Uniwersytet, nie są z mojej kultury... to wołają, ze jestem faszysta i ze nie rozumiem słowa "barbarzyńca". 

Zidentyfikowałam oczywiście, ze moi "nowi wrogowie" reprezentują związki zawodowe i partie ze skrajnej lewicy. Choć przyznam, ze myślałam, ze ekstremalna lewica jest nieco bardziej otwarta i pozwala INNYM na posiadanie i wyrażanie ich opinii i poglądów... bardzo się jednak myliłam. To jest TOTALITARYZM w czystej postaci. Masz myśleć i mówić jak ja bo jak nie to się zlinczujemy. Tacy są mili i tolerancyjni. Argumentów tez nie maja bo jak mi wczoraj powiedzieli "cel uświęca środki". 

Ci ludzie uczą, pracują z młodzieżą... strach się bać! 
I oczywiście według tych kilku zidentyfikowanych, ale podobno jest ich "dużo"... te zniszczenia to nic takiego... studenci mieli prawo protestować by dostać więcej pieniędzy od rzadu. 





 

sobota, 22 marca 2025

Tak wyglada Uniwersytet Rennes 2


To zrobili protestujący "studenci"...
Zajecia sa odwołane kolejny tydzień. Szkody wycenione na setki tysięcy euro. 

Tysiące studentów są pozbawione zajęć i możliwości studiowania. 
Barbarzyństwo się szerzy...
Powod - "brak środków finansowych na dzialalnosc Uniwersytetu". Nie chce się wierzyc w ogrom tej głupoty. . 





 

czwartek, 20 marca 2025

Wiem dlaczego UCZE? Dzisiejsze wzruszenie...

Pracowałam sobie z pierwszymi klasami ogólniaka dziś. Pisali tekst, mini-rozprawek z historii, według francuskiej metodologii oczywiście. Pisali dwójkami by pomagać sobie nawzajem a ja krazylam miedzy nimi jak ten helikopter bo brak umiejętności i wiary w siebie jest dość przerażający.  


Po 2 godzinach wysiłku dobrnęliśmy do końca. I tak zbierając prace, dwie uczennice z przodu klasy, pochodzenia afrykańskiego ( z bardzo kiepskiego gimnazjum w mieście i z poważnymi trudnościami) zatrzymały mnie na chwile bo napisały rozprawkę na 3 strony... 

I sfotografowały każdą stronę by wysłać do swoich mam... 

Wzruszyła mnie ich duma z tego co zrobiły z moja pomocą, ich satysfakcja, ze się udało, ze napisały i chęć podzielenia się z siedząca w domu mama... czasami te mamy są analfabetkami ale nie wiem jak jest w ich przypadku. 

Poczulam, ze wiem po co uczę. 

Brawo dziewczyny! 

Książki po polsku przyszły!


W niedziele zamówiłam i dziś przyszły w porze obiadowej. Jak widzę ten karton z Empiku to zawsze mam taki wybuch radości! Tak, tak bardzo niepoważnie się zachowuje widząc nowe książki do przeczytania jak na panie po 50-tce! 
Ale uwielbiam czytać i dwa, trzy razy w roku zamawiam sobie kilka pozycji z Polski bo niestety tutaj ich nie dostanę. 
Jedyny problem jest taki, ze zaraz przeczytam, to znaczy w 2-3 tygodnie te 4 pozycje i znów będę czekać na następna dawkę. Wtedy czytam po francusku oczywiście, bywa, ze po rosyjsku czy po angielsku choć zdecydowanie mniej w tych dwóch ostatnich językach. 

Tym razem kupiłam portret naszej byłej Pierwszej Damy, która od zawsze podziwiałam zreszta za klasę, urodę, inteligencje. 
Bestseller mojej ulubionej pani psycholog, której podcastów regularnie słucham pani Agnieszki Kozak. 
Historyczno-biograficzne opracowanie o żonach i kochankach "wielkich"komunistów bo temat mój i potrzebuje do dalszej pracy. 
Oraz kolejny bestseller jeszcze nie przeczytany przeze mnie Harari o XXI wieku... już ćwiartka nam minęła i to niezbyt spokojnie. 
Tak więc cieszę się!





 

sobota, 15 marca 2025

Serial "Adolescence" - czyli Jakim rodzicem NIE BYC!


Miedzy wczorajszym wieczorem a dzisiejszym popołudniowym odpoczynkiem... obejrzeliśmy ten krótki, 4 odcinkowy serial i byliśmy bardzo poruszeni. 
To historia 13 latka, który zabija swoją koleżankę z gimnazjum. Akcja toczy się w Wielkiej Brytanii, w niższej warstwie klasy średniej. 
To psychologiczny thriller, który opowiada o tym jakim rodzicem nie być... w dużym stopniu, ale tez w dużym  jak młody człowiek wychowany warunkach silnego determinizmu społeczno-ekonomicznego może być czy mieć zachowania psychopaty. 

Rodzice nastolatka pracują, są zajęci sobą i własnymi problemami. Nie reagują widząc, ze ich młodzian siedzi przy komputerze do 1 godziny nad ranem, ze z nikim nie rozmawia tylko wracając ze szkoły czy z jakiś włóczęg po mieście z kumplami i koleżankami zamyka się we własnym pokoju... 
Poranek więc, w którym policjanci z furia wchodzą do ich domu jest dla nich całkowitym zaskoczeniem. Nie widzieli... przez wiele lat jak ich syn był wyśmiewany w szkole, nie widzieli co publikował na Instagramie, nie widzieli, nie zauważyli, nie ingerowali, nie wychowali - tak można po prostu napisać. 
Podobnie nauczyciele w podrzędnym gimnazjum dzielnicowym - tez nie widza, nie słyszą, nie reagują... przeciążeni problemami związanymi z dziećmi w klasach, które nie maja żadnego wychowania, żadnych reguł savoir vivru, żadnej motywacji. 

Straszny obraz niektórych dzisiejszych rodzin, nastolatków, nauczycieli i szkół. Przerażający obraz. 

Ten 13 latek... nie rozumie nawet samego faktu, ze zabił... nie rozumie tego co zrobil, nie rozumie tego co czuje czy czuł... Typowa osobowość psychopaty pozbawionego wszelkiego poczucia moralności, sensu dobra i zła. 




 

środa, 12 marca 2025

Antkowy maraton


Coraz mnie kontaktu, coraz mniej telefonów... Antoni coraz bardziej zajęty. Za 10 dni wyjeżdża ze swoją ekipa na ostatnie przygotowania do konkursów kwietniowych. Są to grupy wiosenne po tych lutowych, 5-6 osobowe, w domu jednego z członków, z pełna obsługa logistyczna bo młodzież zasuwa ze specjalnym programem. 
Jus teraz Antek wstaje codziennie o 6 rano. Od 6:30 już się uczy, od 8 zaczyna zajęcia i tak do 22:30 każdego dnia, 7 dni w tygodniu. 
Boje sie o niego, myślę, jak da radę... już ostatnio mówił, ze głową go boli dość często. 
Od polowy kwietnia dwa konkursy, jeden po drugim. Egzaminy pisemne są od poniedziałku do piatku po 8 godzin dziennie. 4 godziny rano od 8 do 12 i potem od 14 do 18. Nawet w poniedziałek wielkanocny są konkursy, nie ma wolnego. I tak do 30 kwietnia. 
1 maja wróci na kilka dni by potem znów od nowa - przygotowanie do ustnych. 

Jest zaopatrzony we wszystko co się dało. Nasz farmaceuta zrobil mu wyciągi z roślin na koncentracje, na odporność i na spanie - bo tez ostatnio były z tym problemy. Wole jednak naturalne środki niż chemię, leki bądź narkotyki jak to w wielu przypadkach bywa. 
Motywacja jest ogromna. Plan A i plan B w razie niepowodzenia przygotowane. 
Teraz pozostaje tylko... zdawać, nie załamywać się, nie myśleć tylko walić do przodu. 
Klasy prépa we Francji to ogromne wyzwanie... dla nas rodziców tez bo stres jest ogromny i wciąż rośnie.
My go niezmiennie podziwiam za tyle siły, odporności, metalu, samozaparcia. 
We Francji jak student po studiach szuka pracy i ma w swoim CV, ze przeszedł przez klasę Prepa jakaś prestiżową to i ma prace bo pracodawcy wiedza z czym się to wiąże i jakie kompetencje rozwija. I jaka zdolność do pracy atestuje.  




 

niedziela, 9 marca 2025

Odwyk od cukru 4...

 


Ubiegły tydzień był wyjątkowy pod wieloma względami: smutny, załadowany po brzegi absurdami, praca, zmęczeniem, żałoba... i urodzinami mojego męża. 

Pomimo tego trzymaliśmy się dalej bez cukru... z wyjątkiem dnia urodzin męża, gdy zakupiłam dwie tarteletki cytrynowe. 
Rezultatem jest dalszy spadek wagi. U mnie 600 g i dalszy ubytek centymetrów. najbardziej spektakularny wynik osiągnął mój mąż 4,5 cm mnie w talii, męskiej talii co wyjdzie mu na dobre! 

Dalej kontynuujemy bo się znakomite tez bez tego cukru czujemy. Znaczy ze tam to służy. 

sobota, 8 marca 2025

Babcia Marysia... odeszła.


W ubiegłą środę, 5 marca... dziś jest jej pogrzeb i moje obie Babcie zostały pochowane 8 marca. Ciekawa jestem czy to ma jakiś ukryty sens? 

Przeszukałam dwie szuflady zdjęć. Niestety prawie nie mam jej zdjęć. Znalazłam tylko te dwa. 

Babcia Marysia, Wilnianka miała długie życie. Jego początek nie należał do najszczesliwszych bo  straciła swoją mamę - przy porodzie jej siostry Antoniny. Potem była wojna i przymusowe przesiedlenie na ziemie odzyskane, do Walcza. 
Uciekając z Wilna... nie wiem zreszta jak to się stało została rozdzielona na prawie 50 lat sic! ze swoją siostra, która została w Wilnie. Reżym komunistyczny nie pozwolił na kontakty. Jej brat Kazimierz zginął gdzieś pod Olsztynem, a drugi, przyrodni brat, Ryszard żył gdzieś na Śląsku. Kontaktów w tej rodzinie było mało, to znaczy ja poznałam mało jej członków. 

Dalsza część życia babci była dość szczęśliwa i spokojna. Mój dziadek, Wacław, był człowiekim bardzo dobrym, zapobiegliwym i odpowiedzialnym. Więc w ich domu, z moich wspomnień, niczego nie brakowało. Ba, babcia nie musiała nawet specjalnie pracować i okresy jej pracy były krótkie. Mogła sobie pozwolić na bycie w domu i opiekę nad trojka dzieci, córek. 

Z dzieciństwa zapamiętałam ja jako "surowa babcie". Surowa z dwóch powodów... Po pierwsze, jak w wakacje przyjeżdżaliśmy do Walcza i szliśmy z braćmi ja odwiedzić to już w progu słyszeliśmy: 
"a wy tu czego"
Nie bylo to mile. Dlatego przynosiliśmy jej kwiatki z ogrodu dziadka Henia i babci Teresy by nieco złagodzić to powitanie. 
Drugim powodem było nierówne traktowanie nas i wnuków, które mieszkały w Wałczu. Zawsze porównywała mnie do mojej starszej kuzynki Edyty. Edyta była wspaniały bo potrafiła szyć a ja byłam do niczego bo szyć nie umiałam i tylko dobrze się uczyłam w szkole a to było niewystarczające. W obecności babci Marysi czulam się zawsze niewystarczająco dobra. Nie mieliśmy w dzieciństwie jakiś wspólnych zajęć z nią. Nie byliśmy razem na lodach czy w kinie, czy nad jeziorem. Widzieliśmy się tylko w domu albo w kościele. Pamietam jednak jej kuchnie, jej kiszona kapustę, placek drożdżowe czy talerze wypełnione agrestem czy wiśniami! 

Mijały lata. Wyjechałam do Francji, wyszłam za mąż, urodziłam Antka. Na początku odwiedzaliśmy babcie i dziadka do jego zgonu w 2000 roku, raz albo dwa razy w roku. 
I potem, potem ostatni raz widziałam ja w dniu jej 90 urodzin. Czyli nie widziałam jej przez ostatnie 8 lat. 
Po tych urodzinach doszło do spiec, wielkiej kłótni z moja mama, podczas, której babcia stwierdził, ze mnie i mojej rodziny nienawidzi i ze więcej nie chce nas widzieć. 
W ciagu tych 8 lat, 2 czy 3 razy byliśmy pod jej domem. mama wchodziła na górę, mowila, ze jesteśmy i pytała czy możemy wejść. Niestety nigdy babcia Marysia nie wyraziła zgody na nasza wizytę u niej. 

Nie będę ukrywać, ze mam o to ogromny żal. Zreszta nigdy nie udało mi się zrozumieć skąd ta nienawiść do mnie, mojego męża i mojego syna? Może nie powinnam nawet starać się tego zrozumieć ? 

Gdy patrzę wstecz widzę babcie, która jako dziecko KOCHALAM... chciałam mieć z nią relacje, miałam do niej ogromny szacunek... Potem z biegiem lat narastał we mnie żal... Nigdy ta babcia nie przeczytała żadnej mojej książki po polsku, nigdy nie interesowała się czy mam co jeść, z czego żyć, tym co robię. Mam wrażenie, dziś, ze po prostu nie byłam, nie byliśmy dla niej ważni. Czy byliśmy czy nie? Chyba nie sprawiło to dla niej różnicy. Chciałabym wierzyc, ze było inaczej, ale tego nie czuje. 

Pozostanie w mojej pamięci jako babcia Marysia z dzieciństwa, trochę surowa ale jeszcze babcia, jeszcze w relacji z nami. Ostatnich lat wole chyba nie pamiętać. 




 

sobota, 1 marca 2025

Odwyk od cukru 3... znowu strata wagi

Znowu utrata wagi... 1,4 kg nie robiąc nic poza niejedzeniem cukru.Ja się z tego cieszę i myślę, ze organizm się sam ureguluje. Jemy normalnie, tak jak zawsze tylko usunęliśmy wszystko co słodkie z wyjątkiem świeżych owoców. I zmiany są spore. Lepsza skóra - już widać, lepszy sen, więcej energii i 3 kg stracone w 2 tygodnie oraz po kilka centymetrów w obwodach, niezależnie od płci, menopauzy i innych hormonów.
Radosc jest!