Uslyszalam ostatnio na jednym z podkastow pani doktor Agnieszki Kozak te słowa - jak bardzo i jak często udaje się nam
wypicować
nasze życie?
I zaczęłam się zastanawiać. Owszem, zdarza się, wśród ludzi, na przyjęciu gdzieś, podczas rozmów z kimś ważnym społecznie...
Jest to oczywiście pewna forma oszustwa i kłamstwa to nadawanie formy, która nie jest codzienna a taka niby lepsza, trzymana w ryzach, ściśnieta, na pokaz.
Ostatnio jednak, od kilku lat już, jest tego w moim życiu mniej, dużo mniej. Wyglada na to, ze daje sobie coraz częściej i w coraz szerszym zakresie wystarczajaco uznania, zaufania i wartości by nie czuć potrzeby i nie musieć wypicowywac swojego życia.
Bardzo mnie ten proces cieszy bo odbieram go jak wielki pozytywny postęp wewnętrzny i zewnętrzny.
Pamietacie moze to slynne "co ludzie powiedzą"?
Ile ja się tego nasłuchałam w dzieciństwie i w młodości... Nie było się wystarczającym takim jakim się było, po prostu, życie jakim się żyło tez nie było dość dobre ani wystarczające. Trzeba było sie pilnować, starać, ubrać do kościoła czy teatru tak by ci słynni "ludzie nic nie powiedzieli negatywnego"... choć ich nie znałam i nie mam pojęcia o czym mówili???
W jakie absurdalne ramki wciskano pewnie nie tylko mnie, moje pokolenie i to starsze i to młodsze pewnie tez.
Pani doktor A. Kozak zadala w swoim podkaście takie proste pytanie "Czy mogę teraz do Ciebie wejść, do domu". Większość obecnych osób stwierdziła, ze nie, ze muszą posprzątać, coś przygotować, ubrać się odpowiednio, pomalować... jednym słowem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz