piątek, 30 października 2015

Stosunek do smierci. Made in France.

Od lat zdziwia mnie francuski stosunek do smierci, do odchodzenia a co sie z tym wiaze do osob starszych i do  Cmentarzy. Z jednej bowiem strony mamy tutaj kult mlodosci: szczuplego i sprawnego ciala, estetyki cielesnej, ktora znajduje swoje dwa główne ujścia w modzie i w kosmetyce a z drugiej doskonała medycynę, afiszowany szacunek do praw człowieka w tym człowieka starszego. Na codzień jednak i szczegolnie w "mojej" francuskiej rodzinie obserwuje jednak cos innego.
Od dwóch dni jesteśmy u moich tesciow w Bretanii. Wczoraj objechaliśmy rodzinne cmentarze. Objechaliśmy je tylko my czyli ja, moj maz i moj syn gdyz od lat moi teściowie unikają i odmawiają wizyty na grobach ich własnych rodziców. Po zmarłych ojcach, matce, szwagrze w ich domu nie pozostał żaden ślad. Ńie ma zdjeć, nie ma slow, nie ma pamięci, nie ma modlitwy, mszy, nie ma nawet corocznej pielgrzymki na cmentarz. Gdy pytamy o powody... Bardzo sie denerwują. Nie należy o nich mowić. Cmentarze sa straszydlami.
Wczoraj bowiem była tutaj jeszcze Antkowi kuzynka Apolline, lat 5, ktora półtora roku temu straciła swoją babcie, matkę mojej szwagierki... Ale tutaj tez panuje cisza. Babcia ta bowiem nie ma grobu, prochy jej zostały rozsypane na łączce pamięci, zdjecia usunięte z domów i z albumów, modlitwa zapomniana, slow o niej nie należy wymawiać bo sie czegoś jej bliscy boja. Tylko czego?

Zaproponowaliśmy wczoraj zabranie małej z nami na cmentarze i dalej do babci mojego męża, ktora ma 91 lat... Zrobiono nam awanturę! Bo absolutnie nie wolno! Nie wolno jej cmentarzy pokazywać, lepiej, podobno by nie znała tych miejsc. Nie wolno jej do babci zabierać bo babcia a jej prababcia jest za stara, za brzydka, śmierdzi... Wiec straszy.

Nie będę pisała jak głęboko nieludzkie sa dla mnie te zachowania. To jest oczywiste, jasne, logiczne. Od lat próbuje je zrozumieć ale nie potrafię.
 Tak my jeździmy na cmentarze, kupujemy kwiaty i ustawiamy je na grobach dziadków, pradziadków, wujków. Tak, my modlimy sie za tych, którzy odeszli. Tak odwiedzamy starsze, schorowane i śmierdzące babcie, kupujemy im jeszcze kwiaty i słodycze  a wczoraj nawet chleb bo nikt z najbliższych sie nie pofatygował. Tak wysłuchujemy płaczu starszych o ich samotności, opuszczeniu, braku kontaktu, zainteresowania, miłości.

Gdy wracamy do domu tesciow, tego bogatego domu i opowiadamy im o tym, mówimy, prosimy czasami... Patrzą na nas kamienne, czasem wykrzywione twarze i zaczyna sie syk... Pretensji, wypominania: " byłem, dzwoniłem, ńie otworzyła mi drzwi" , " niech sama sobie posprząta", " ona nigdy nie jest zadowolona", " cmentarz? A kto by miał czas tam jeździć?", " cmentarz? Dzisiaj młodzi maja ważniejsze sprawy na głowie!", " cmentarz, to nas deprymuje a my nie chcemy byc zdeprymowani"....
Tak to wokol mnie wyglada....

9 komentarzy:

  1. Mam sasiadke tutaj we Francji, ktora ma 92 lata, pokazywala mi zdjecia swoich wnukow i prawnukow, ale mowila, ze oni nigdy jej nie odwiedzaja. Teraz juz wiem dlaczego. Smutne.
    Moj maz jest Holdendrem i mi mowil, ze w Holandii tez nie ma tradycji odwiedzania grobow. Holandia jest malym krajem z duzym zaludnieniem i nie ma tam miejsca na chowanie ludzi na cmentarzach i utrzymywanie grobow przez dziesiatki lat. Wiekszosc ludzi jest kremowanych i grob jest tylko na 5 lat, a po tym okresie resztki sa usuwane i na to samo miejsce jest chowany ktos inny, wiec nie ma kogo nawet odwiedzac. Starsze osoby natomiast oddawane sa do domow starcow, a nie tak jak w Polsce, ze zajmuje sie nimi rodzina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiem twierdzić, ze nie wszystkie rodziny we Francji sa wlasnie takie... Sa tez te kochające sie i żyjące blisko. A te 5 lat przyprawia mnie o dreszcze. Czyżby tak krótko trwała nasza pamiec? Nasza wdzięczność? Nie mam nic przeciwko domom starców. Widziałam je piękne a w nich zadbanych, otoczonych miłością i szacunkiem staruszków. Wole je w tej wersji niz nijaka albo niechętna opiekę rodzinna.

      Usuń
  2. Smutny tekst... i nie chodzi o cmentarze, bo ja chciałabym zostać rozsypana w ulubionych miejscach albo, żeby na moich prochach posadzić drzewko- często o tym z dziećmi mówimy, ale o stosunek do zmarłych- nie wyobrażam sobie, żeby ich nie wspominać! A już Twoja opowieść o nieodwiedzaniu żywych, bo są starzy mnie zagotowała! Dziwny kraj...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu tak, to boli najbardziej... Masz racje nie chodzi przecież tylko o pomniki, marmury... Ale o te pamiec i te ślady po nich, które pozwalają nam żyć. Kształtują nas, nadają sens, wpisują w świat... Nie wiem jak mozna to odrzucić ale widać mozna. Kim wtedy jesteśmy?

      Usuń
    2. No właśnie, kim bylibyśmy bez pamięci o swoich zmarłych? Bez wspominania ich mądrych rad bądź zabawnych anegdot z ich życia?

      Usuń
  3. Twoi tesciowie sa bardzo dziwni, dobrze, ze piszesz, ze nie jest to jakis ogolny trend takie zachowanie we francuskich rodzinach. Znam rodziny, ktore bardzo chetnie spotykaja sie na grobach zmarlych na cmentarzu. Jest to zawsze okazja, zeby powspominac te zmarle osoby, potem jest wspolny obiad, albo przynajmniej wspolna kawa, zaduszki to jednak nadal okazja, zeby sie spotkac z bliskimi i z rodzina.

    OdpowiedzUsuń
  4. A z moich 15 letnich obserwacji wynika, że jednak większość rodzin francuskich jest taka , jak rodzice Twojego męża. Cóż, moi teściowie mają podobne podejście, teściowa od 10 lat choruje na białaczkę, ale nikt tu nie wspomina, że może przypłacić ją życiem. Temat zamiatany pod dywan....

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczytałam się na Pani blogu, wpadłam na niego przez stronę Polskie Bordeaux. Mieszkam w Mérignac więc jestem niedaleko :) Chciałam tylko Panią zapewnić, że nie wszystkie francuskie rodziny mają takie podejście do obcokrajowców oraz do zmarłych. Rodzina mojego partnera jest zupełnym przeciwieństwem Pani teściów. Kochają wszystkich jednakowo, nie jestem jedynym zagranicznym dodatkiem więc nawet ich to nie dziwi, a babcia (90 lat!) cieszy się najmocniej ze wszystkich :)) Często u niej w odwiedzinach wspominany zmarłych bliskich, ich zdjęcia są wszędzie. Nie dane mi było poznać tych, którzy odeszli, ale czuję się tak jakby oni też byli częścią mojego życia, gdyż naprawdę często o nich rozmawiamy, szczególnie w Święta. Jednak spotkałam sie z awersją do cmentarzy, mój partner chyba nigdy nie odwiedził grobu swojej mamy, która zmarła gdy był dzieckiem. Mówi, że nie odczuwa takiej potrzeby, bo jej już dawno nie ma, jej grób nie stanowi dla niego symbolu. Może dlatego, że jej nie pamięta... Ale nigdy jeszcze nie spotkałam się z takim świadectwem. Cieszę się, że chociaż Pani mąż podziela Pani poglądy na ten temat, a z teściami tak bywa, ja swojego nawet nie poznałam, bo mój partner z nim nie rozmawia (wieloletni konflikt). W każdym bądź razie pozdrawiam Panią, życzę szczęścia i wytrwałości! Mieszkam tu od niedawna, dopiero odkrywam co i jak, więc ciekawym jest poznać trochę życia z relacji stałych rezydentów ;) także jako raczkujący pedagog łączę się w bólu, chociaż sama uczę prywatnie ;) Miłego dnia, Justyna (justysiedli@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Justyno bardzo mi milo! Mieszamy tak bliskim, ze mysle, ze moze my sie kiedys spotkac? Ciekawe jest to Co Pani pisze. Sporo roznic. Dziekuje za podzielenie sie ta refleksja.

      Usuń