Oglądając transmisje z uroczystości pogrzebowych papieża Franciszka... zapytałam sama siebie co mi po nim zostanie? Co zachowuje? Co przyjmuje jako swoje?
Dużo nazbierałam... elementów, które będą mi towarzyszyć i które już mi od jakiegoś czasu towarzysza.
Po pierwsze, to jego zdanie o "globalizacji obojętności" wypowiedziane podczas pobytu na Lampeduzie w czerwcu 2013 roku.
Rozwój naszej cywilizacji ( choć czasami powinnismy mówić o jej braku) popycha nas nieubłaganie w stronę tej obojętności, która zatacza coraz szersze kręgi. Obojetnosc na drugiego człowieka, szczególnie migranta sic!, na to co się dzieje wokół nas, na procesy zachodzące wokół nas i w nas samych.
Po drugie, jego słowa podczas spotkania kurii rzymskiej, w których zwyzywał kardynałów i innych ministrów Watykanu od chorych, od plotkarzy, od obmawiaczy, od ponuraków... To było dość niesamowite!
Po trzecie, jego słowa o tym, ze jak się jest chrześcijaninem to jest się uśmiechniętym człowiekiem, dziękującym i wdzięcznym człowiekiem... choć nawet sam Franciszek jak ochrzanial swoich ministrów to miał surowa minę!
Po czwarte, encyklikę "Laudato Si", przeczytana i szeroko komentowana.
Po piąte, spotkanie Antka i jego chóru z Franciszkiem i jego opowieść o tym jak chwal zostać: rzeźnikiem i wędliniarzem jak był w ich wieku!
Po szóste, ostatnia wizytę w więzieniu, w ubiegły Wielki czwartek... sama bym tak nie potrafiła więc podziwiałam z wdzięcznością co roku!
I wiele, wiele innych momentów, które pamietam bardziej wybiórczo.
Dziękujemy Ci Franciszku!
RIP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz