Zdjęcie sprzed trzech lat a zdanie wypowiedziane wczoraj podczas naszej rozmowy telefonicznej. Zaskoczyło mnie. Bo on tak całkiem serio... po 3 dniach konkursów BCE i przed 3 kolejnymi.
Szczerze zadziwia mnie podejście mojego syna do tych konkursów. Strasznie poważne z jednej strony, niesamowicie solidne, ze znakomitym zarządzaniem stresem, snem, dieta... i jednocześnie WALECZNE. Bo mówi nam "rozwale te temat, dam z siebie wszystko".
Zdawałam wiele egzaminów i konkursów w soim życiu, ale tego jak on zdaje to na pewno nie odziedziczył po mnie a jeszcze mniej po swoim ojcu! Ja zawsze brak snu, stres maksymalny - żadnego mądrego zarządzania stresem nie posiadłam w czasach zdawania a już podejście typu "rozwale temat" było zupełnie, ale to zupełnie mi obce! Ja to byłam trzesawka z cyklu "mam nadzieje, ze nie zapomnę, mam nadzieje, ze dam radę, mam nadzieje, ze coś umiem".
Po egzaminach i konkursach zazwyczaj miałam solidna migrenę albo byłam tak wykończona całością, ze chorowałam.
On, jak narazie, po 8 godzinach zdawania, godzinę odpoczywa, po czym godzinę gra w tenisa albo idzie biegać, po czym je, szykuje torbę na następny dzień, bierze gorący prysznic i by się zrelaksować czyta sobie jakaś biografie sportowca albo ogląda film i idzie spać. Następnego dnia o 7:20 śpiewa już hymn z innymi przyjaciółmi i o 8 rozpoczyna kolejne zdawanie do 18.
Sama nie wiem co o tym myśleć????
Nie wiem czy te klasy prépas nie ksztalca takich wojowników właśnie, przygotowanych i fizycznie i psychicznie i intelektualnie do tego typu pracy i wyzwań?
Podziwiam jego jasność myślenia, jego zacięcie i sile. Oczywiście nikt nie wie czy coś z tego wyniknie akurat teraz, w tym roku, ale jego podejście jest dla mnie wzorcowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz