Zajęło to
bardzo, bardzo dużo czasu… sił i pieniędzy. Właściwie od 4 tygodni byłam przez
większą część dni zajęta przeprowadzką. Najpierw pakowaniem, później
organizacją przewozu, następnie rozpakowywaniem i urządzaniem i jeszcze z
pewnością na kilka tygodni tego urządzania nam zostało!
W
międzyczasie tak zwanym… trzeba jeszcze spać, jeść, żyć, pracować, dziecko do
szkoły i na sporty zawozić, przyjaciół widywać, z rodziną telefonicznie
rozmawiać, problemy najróżniejsze rozwiązywać…
Samo życie
jednym słowem.
Przeprowadzka
nie poszła tak sprawnie jak przewidywaliśmy z powodu… obcych, nieznanych nam
ludzi, którzy na naszym starym jak i na naszym nowym adresie pomimo ustawionych
tablic informacyjnych z zakazem postoju swoje wehikuły zostawili. W
przeprowadzkowy poranek straciliśmy prawie 3 godziny, gdyż trzeba było dzwonić
po policję miejską. Ta po przyjeździe wołała straż uliczną ze specjalnymi
samochodami, które musiały najpierw usunąć 3 samochody osobowe, nieprawidłowo
zaparkowane by nasza ciężarówka mogła w ogóle się ustawić i zacząć pakować nasz
skromny dobytek…
Gdy
popołudniu przyjechaliśmy na nowy adres – dokładnie taka sama sytuacja… 3
samochody nieprawidłowo zaparkowane do usunięcia, na początek, zanim ciężarówka
nie zaparkowała i nie rozpoczęła rozładunku.
I tak to we
Francji wygląda z przestrzeganiem zakazu postoju i parkowania. Ludzie wolą
zapłacić nawet kilkaset euro za odzyskanie swojego samochodu od straży
miejskiej niż prawidłowo zaparkować. Widać za dobrze im się powodzi. Nas to
jednak kosztowało kilka godzin nerwów, zmęczenia, nie mówiąc o wykończeniu
panów od przeprowadzki…
A teraz?
Jest
cudownie móc wpić herbatę na tarasie, pod drzewami – tak mamy wciąż 22-23°C ciepła i błękitne niebo!
Ale drzewa
powoduja też, że w salonie w dzień światło muszę palić – co już mniej nam się
podoba, ale jest wyraźnie ciemno… parter w naszym domku… negocjujemy więc od 10
dni z właścicielami drzewa zza płotu usunięcie wchodząących na nasz teren
konarów. Narazie idzie mozolnie. I chyba trzeba będzie złożyć wniosek do
sądownictwa by sprawa ruszyła z kopyta do przodu. Póki się miło rozmawia nikomu
się nie śpieszy… ja jednak muszę dodatkowo za prąd płacić i nie chcę by mnie
czyjeś drzewo kosztowało…
Życie
byłoby znacznie prostsze gdyby wszyscy przestrzegali tylko reguł prawa… ale
większości się nie chce…
Wiele
pewnie jeszcze przed nami… Fajnie jednak mieszka się w małym domku… jest
milutko, mamy więcej miejsca. Sąsiedzi z naszych szeregowców okazują się być
wielce sympatyczni… po mojej lewej stronie amerykańska rodzinka i dwa domy
dalej po prawej też Amerykanie… To nam się międzynarodowo zrobiło. Zaraz obok
Francuzi i niezbyt sympatyczni ale nie wadzą… czuję się tutaj trochę jak na wsi…
gadamy przed domkami, na herbatkę się zapraszamy. A za domkiem, na tarasie
suche liście, drzewa, ptaki i cisza… i nasze pierwsze dwa leżaki !!!
Jutro
wyjeżdżamy na końcówkę wakacji świątecznych do Bretanii, do moich teściów. Wrócimy
w niedzielę i znów przyjdze czas wracać do szkół…