Dziś od
samego rana gwar w moim liceum. Grupki licealistow na podworzu, przed liceum,
miedzy budynkami i w budynkach rozmawiają tylko o TYM… o amerykańskich
wyborach.
Wczoraj już
było dość gorąco i spędziłam z jedną klasą, na Wos-ie, całą godzinę na dyskusji o
tych wyborach, dzisiaj od rana powtórka. Lekcja między 8 a 8h55 rano, pierwsza klasa
liceum… oglądamy razem pierwszą stronę New Tork Times. Mapa co kilka sekund
ewoluuje na naszych oczach. Zmieniają się cyfry.
Nie kryję
tego, że byłam za Hillary Clinton bo od lat ją lubię, cenię, podziwiam. Nie
kryłam też mojego rozczarowania dzisiejszym wynikiem wyborów, grzesząc niejako
przeciwko mojej profesjonalnej postawie neutralności, która powinnam w każdych
warunkach zachować. Nie udało mi się.
Nie udało
mi się tym bardziej, że ani jeden z moich uczniów nie był, nie wypowiadał się
po stronie Donalda Trump’a. Wręcz przeciwnie.
I tak
prowadząc kolejne lekcje stopniowo uświadomiłam sobie jak daleko i jak błędnie
oceniam zmieniający się na moich oczach świat. Chciałabym by ewoluował w “moim”
kierunku i trochę naginam interepretacje tego co się dzieje do moich wartości i
mojego światopoglądu. Marsz historii wskazuje jednak na zupełnie inny bieg
wydarzeń i chyba czas spojrzeć mu w oczy?
W naszym,
świecie tzw: zachodniego typu, czy krajów rozwiniętych dominują od jakiegoś
czasu już tendencje populistyczne. Czy to w formie telewizyjnych reality show
czy to w formie tendencji filmowych czy książkowo-gazetowych wygrywa, wysuwa
się na pierwszy plan populizm. Ta tendencja jest widoczna wszędzie i chyba w
każdej dziedzinie. To co wymaga długich lat pracy, kształcenia, lektur,
zrozumienia, budowania, tworzenia jest przez masy otoczone pogardą albo wręcz
odrzucone. Króluje szybko, błyskotliwe, głośno, tendencyjne, bez wysiłku.
To wszystko
co reprezentuje sobą Trump to właśnie to. Jak do tej pory to właśnie to. Jego
życiorys jest lustrzanym odbiciem tego tendencyjnego i nagłaśnianego tempa
pozbawionego głębszych treści. I to odpowiada większości bo taka właśnie jest
większość. Amerykańskie WASP, słabo wykształcone, zagrożone bardziej
utalentowaną częścią tych “innych” wyraziło swoją chęć przejęcia władzy,
odbudowania na nowo stworzonego mitu.
Czyż nie
podobnie można ocenić sytuację na Węgrzech czy w Polsce a za kilka mięsięcy
również we Francji? Wygrały i wygrają w
demokratycznych wyborach zwolennicy populizmów wszelkiej maści bo albo uspokoi
się ich strach zamknięciem granic i budową murów, albo da się im po 500
złotych, niech się maluczcy cieszą, w końcu i tak ich myślenie nie wybiega
dalej niż do 30-stego danego miesiąca, albo wskrzesi się hasłami nieistniejący
mit “wielkości czy partiotyzmu” bo skoro masa czuje się tak poszkodowana,
niedoceniona i zagrożona to i to kupi. Nie naje się, owszem, ale gdy spostrzeże
głód będzie już za późno.
Amerykańskie
wybory odzwierciedlają, jak dla mnie, światowe tendencje. W
Kalifornii tej nocy przegłosowano także za liberalizacją
marihuany. Zawsze będzie można się nieco zaczadzić dymem i zapomnieć o tym co
trudne.