Taka sobie zapracowana codzienność moja. Pierwsza klasa!
Otrzymałam polski paszport w tym tygodniu. Śliczny, nowy... piekne ilustracje na stronach. Zdecydowanie stwierdziłam, ze dużo ładniejszy niż francuski! Mój syn tez taki chce. Trzeba działać.
Dis rano ponad trzy godziny zajęć ze studentami. Myslalam, ze mi mózg wykręci bo z powodu strajków i blokad muszę z nimi wszystko robić w tempie by skończyć program. I tak zamiast 1 exposé i 1 analizy tekstu miałam po dwa. I oni tez. Kilka minut po 12, jak się żegnaliśmy jednoglosnie stwierdzili, ze mózgi im parują od nadmiaru wiedzy!
Co ja mialam powiedzieć? Przeskakując z tematu na temat, z dokumentu na dokument i komentując merytorycznie. Ale jestem zadowolona z rezultatu!
Wczesnym popołudniem ogarnięcie domu. Na żadne porządki typu świąteczne czasu nie mam więc jest jak co dzień. Zwyczajnie i tak będzie bo na Święta ani jednego dnia wakacji nie mamy.
Ba mam Karnawal w liceum w Wielki Piatek co mnie wkurza... niesamowicie. sic!
Przygotowałam moja konferencje na jutro. Jak zwykle wyszło nieco za długo. Pocielam. To co ucięłam zostawię na ewentualne pytania.
Konferencje daje o 18 ale... od 8 rano mam jeszcze lekcje w liceum i tak będę znów po tematach jutro skakać od Dreyfusa poprzez kopalnie złota w Potosi na sporze w Valladolid kończąc w porze obiadu a popołudniu rozpatrując sprawę narodzin 3 republiki francuskiej... by wieczorem skupić się na relacji polsko-ukraińskiej... i na historycznym znaczeniu rysunków dzieci.
Czasami się zastanawiam jak udaje mi się , w sumie dość dobrze, funkcjonować? Żonglować tematami, językami i setkami osób widzianymi w ciagu 1 dnia...
Kocham moje prace ale czuje, ze czekam już na wakacje kwietniowe. Zmęczenie materiału postępuje.