Oprocz stalych punktow programu czyli: Tulc, Poznania i Walcza odwiedzilismy tez tym razem kilka innych miejsc:
1. Trojmiasto: Gdansk, Gdynia, Sopot
Spedzilismy tutaj 3 dni. Pierwszego dnia, zaraz po przyjezdzie zwiedzilismy stare miasto - i tutaj trzeba napisac o tym jak bardzo spodobaly nam sie polskie koleje Intercity! Czysto, wygodnie, dosc szybko, jak dla nas byly te pociagi na czas a poza tym tanio. Bilety kupilam przez Internet z prawie poltoramiesiecznym wyprzedzeniem, mialam wiec 30% znizki, wydrukowalam w domu i o nic juz nie musialam sie martwic. Antkowi w Polsce zadne znizki nie przysluguja bo nie jest polskim uczniem wiec wszedzie musialam brac bilet normalny, nawet na sopockim molo! Tylko w muzeum Polin dzieci niezaleznie od narodowosci placa symboliczna 1 zlotowke!
Pogode mielismy taka jaka widac na zdjeciach. Oprocz Warszawy pochmurno i deszcze... brrr...
Najwiekszy gotycki kosciol w Europie czyli Katedra gdanska z "Sadem ostatecznym" a raczej jego kopia, zegarem i innymi ciekawostkami.
Pierwszego dnia zwiedzalismy z moja chrzestna stary Gdansk... w tlumie bo bylo dosc ciasno, ale pieknie. Spodobalo nam sie muzeum Morskie, Dlugi Targ i oczywiscie gdanskie "salony".
Nastepnego dnia caly poranek spedzilismy w moim wydawnictwie w Gdyni, gdzie przyjeto nas milo i serdecznie. Antek byl pod wrazeniem budynku, biur i ogolnie profesjonalizmu. Ja bylam wzruszona bo po raz pierwszy widzialam okladke mojej ksiazki! Jest piekna! Lalo jednak jak z cebra. I chcielismy zwiedzac cos pod dachem... Zaprowadzilam malego do centrum Eksperyment, kilka krokow dalej od wydawnictwa - kolejka na 2h30 minut... zrezygnowalismy. Wsiedlismy w autobus i pojechalismy do centrum Gdyni. Tam, po pierogarni... zobaczylismy ORP Blyskawica i Dar Pomorza. Po czym udalismy sie do Oceanarium, ale tutaj kolejka siegala trzech godzin, wiec znowu nici...
Antek wpadl na genialny pomysl chodzenia po sopockim molo... za 17 zlotych zmoczylo nas od stop do glow lacznie z gatkami. Powrot SKM do Gdanska w przyklejonych do ciala, mokrych ubraniach nie nalezal do najprzyjemniejszych ale przezylismy!
Nastepny poranek zarezerwowalismy sobie na Muzeum Solidarnosci i to byl strzal w dziesiatke. Przepiekne, niezwykle ciekawe muzeum miescilo sie 5 minut pieszo od naszego fajnego hotelu Ibis Stare Miasto. Ta brama, ten pomnik... co tutaj duzo mowic to moje dziecinstwo, moja mlodosc, czesc mojej historii, ktora dzisiaj politycy polscy, ktorzy na to miano nawet nie zasluguja, bezczelnie bezczesza. Bylam niezwykle wzruszona ta wizyta. Spedzilismy w muzeum bite 4 godziny... i wciaz odczuwalam niedosyt pamieci i zrozumienia. Antek, dla ktorego jest to zupelnie nieznany dzial wspolczesnej historii byl po prostu zafascynowany. Wychodzic nie chcial ale musial bo mielismy kolejny pociag do Torunia.
2. Torun.
Tu w koncu przestalo padac... choc chmurzyska straszyly listopadowa szaroscia. Nasz hotel przy ulicy Rabianskiej zapewnial nam takie widoczki, na stare kamienice. Do rynku byly trzy kroki a na nim jak zwykle sporo ludzi. Zwiedzilismy starowke, katedre i dotarlismy do Wedla na urodzinowy podwieczorek i dalej na kolacje w Starej Pierogarni.
Nastepnego dnia do godziny 15 mielismy czas na zwiedzenie kilku obiektow. Po pierwsze Muzeum-Dom Kopernika. Wyjatkowy z zewnatrz, wybitnie nieciekawy wewnatrz. Zamiast eksponatow same falsyfikaty i to ulozone w dosc osobliwy sposob... nic nie mozna z tego zrozumiec! Tylko makieta starego Torunia byla fajna. Po tym muzeum ruszylismy do Muzeum Piernikow (Torun/Kopernik nie te male prywatne grajdolki tylko z nazwy "muzea") - bardzo fajne miejsce. Wystawa piekna i logiczna. degustacja smaczna i zakupy w sklepie piernikowym tez udane.
Po szybkim obiedzie na starowce, wizyta w muzeum etnograficznym Torunia, ktore jako jedyne w Polsce znajduje sie w samym centrum miasta. To muzeum to miejsce praktyk mojego ojca z jego studenckich lat. Tak wiec obeszlismy wszystko dokladnie, ale jak w kasie powiedzialam o ojcowskim doswiadczeniu tutaj to przydzielono nam darmowego przewodnika, pania, ktora otwierala nawet zamkniete obiekty i usuwala sznury na naszej drodze. W ten sposob to co innym niedostepne dla nas stalo sie dostepne i ciekawe! Spacer zakonczylismy nad Wisla... pozniej znowu taksowka i pociag do Warszawy.
3. Warszawa
Do mojego brata dotarlismy poznym wieczorem. Czekala na nas kolacja i tort, o ktorym wspominalam wczoraj ale tez kolejna nawalnica. Nastepnego dnia bylo juz pogodnie. Poranny sport na Polach Mokotowskch, hala Koszykowa i srodmiescie to bylo rano a popoludniu udalismy sie do Muzeum Polin i pod jego wrazeniem pozostaje do dnia dzisiejszego. Rzadko na swiecie mozna odwiedzic tak niesamowite muzeum, tak bardzo nastawione na jasny i pedagogiczny przekaz. To muzeum nowego typu, z niewielka iloscia eksponatow za to interaktywne i uczace. Wzruszenie, podziw a przede wszystkim kawal sporej wiedzy o Polskich Zydach, o ktorych zawsze wiedzialam tak malo i ktorych postrzegalam tak stereotypowo. Wielkie ubogacenie.
Po tej wizycie, udalismy sie wieczorem do Starego Miasta. O 19 h byl koncert jazzowy na rynku, na ktorym bylismy, a pozniej obeszlismy stare uliczki zatrzymujac sie na drinka w przepieknej kawiarni "U Freta"...
Niedziela przywitala nas juz slonecznie... Sport w Lazienkach przed Szopenowskim koncertem, ktorego jakosc zwala z nog! Jakosc koncertu oczywiscie! Mam kilka fragmentow nagran na komorce. Zniesmaczyl mnie tylko pochod przed Sejmem i postawione tam zasieki jak rowniez te sprzed Palacu Prezydenckiego. Wozow policyjnych cala masa i to uczucie, ze w Demokracji jednak sie nie znajdujemy... Do tego incydent z psem przy pomniku Witosa, ale to juz bedzie rodzinne wspomnienie.
Wieczorem bylismy na Mszy Swietej w fajnym kosciele Srodowisk Tworczych przy warszawskiej operze, na zmianie warty przy grobie nieznanego zolnierza, w Wedlu a jakze i jeszcze wogrodach Saskich.
4. Struga, Ksiaz, Walbrzych
Ostatnim etapem zwiedzania byl 4 dniowy wypad z moimi rodzicami do Palacu Struga. Na zdjeciu widac jego ruiny ale na przeciwko w odrestaurowanej oficynie palacowej miesci sie hotel i tam mieszkalismy. Pdczas tej wizyty zwiedzilismy Zamek w Ksiazu, drugi najwiekszy zamek w Polsce, po Malborku. Spedzilismy tutaj caly poranek w srodku i w ogrodach. Obiekt jest piekny, ale wizyta zamku jest zorganizowana masakrycznie! Nic nie wiadomo...przez pierwszych kilka komnat przechodzisz nie wiedzac co zacz i po co. Audiobukow nie ma... mozesz wziac przewodnika, ale my nie bralismy ze wzledu na potrzebe tlumaczenia malemu roznych detali. Dopiero pod koniec wizyty zaczelo sie mi rozjasniac w glowie, kto i po co to budowal, jakie mial zwiazki itd... uf... Piekne sa ogrody tarasowe wokol i Ksiazanski park krajobrazowy. Po pysznym obiedzie zwiedzilismy tez Palmiarnie palacowa polozona znacznie nizej.
Ostatniego dnia udalismy sie do Walimia, do kompleksu postnazistowskiego Riesen "Rzeczka". Wizyta byla niesamowita... Przewodnik dosc profesjonalny. Wrazenie duze i wzruszenie duze tez jak czlowiek sobie uswiadomi ile tysiecy ludzi tutaj zginelo kopiac te korytarze... Teren jeszcze malo znany i malo odkryty. Po wizycie obiad przy drodze, w agroturystyce ale niezbyt smaczny i cale popoludnie spedzone na zwiedzaniu Starej Kopalni w Walbrzychu. Przewodnik ekstra - bo byly gornik. To bylo wejscie w inny, nienznany nam swiat i cieszymy sie zesmy go poznali!