Za mna okropny tydzien... jakis koszmar w calej swej okazalosci. Jedynym milym akcentem bylo to co na zdjeciu wyzej... Koszalinska Biblioteka Publiczna wlozyla i moja ksiazke do worka z prezentami - drobiazg, ktory cieszy, a o ktorym powiedziala mi moja chrzestna mieszkajaca w Koszalinie! Dzieki ciocia!
A poza tym? Poza tym... zewszad plyna skargi, reklamacje, napiecie, stres, agresja a i zdarza sie, ze i kamienie, piana z gasnic czy plomienie ognia z licealnych smietnikow. Gdzie sie nie rusze, jakiego tematu nie podejme plynie zlosci, wkurzenie, brak zdrowia i przemoc.
Nie wiem czy sama tego nie przyciagam? Zaczynam sie juz zastanawiac, ale skonsultuje z moja psychiatra tudziez lekarzem rodzinnym tak zwanym.
Gdy sie wlaczy francuskie media plynie POTOK zlosci i agresji. Juz nie wiem jak sie przed tym bronic. Kazalam wszystko powylaczac, sluchamy plyt... radio wylaczone nawet w samochodzie, TV w ogole nie wlaczam - zreszta czasu tez nie mam; gazet nie czytam. Tyle co musze wiedziec, minimum.
W szkolach, gdzie pracuje AGRESJA... Moi uczniowie 16-17 latkowie mowia mi w prost na lekcji "Powiesic Macron'a" i tym podobne hasla... Ja notuje to skrzetnie duzymi literami na tablicy "IL FAUT PENDRE MACRON" i pytam... jaka za tym stoi tresc? Skad ten jezyk Nienawisci? Skad ta zlosc, ta przemoc? Analizuje slowo po slowie z nimi... i wtedy powolutku, dla wiekszosci sprawy zaczynaja wygladac nieco inaczej.
W srode zemdlalam na Radzie pedagogicznej numer 5, okolo godziny 20h30 ale w sumie nic w tym dziwnego, bylam w pracy od 8h30 wiec po 12 godzinach trudno sie dziwic, ze czlowiek "wysiada z tego pociagu". Problem w tym, ze jak wylozylam sie na brudnych kafelkach PVC pani wice-dyrektor szkoly chciala dzwonic po karetke, ale zasugerowalam zadzownienie po mojego meza bo on musial po mnie przyjechac i zabrac moj samochod z parkingu szkolnego. Maz jednak jak odebral to zjechal, doslownie zjechal pania wice-dyrektor, opieprzyl ja z gory do dolu i slyszeli to wszyscy... obecni nauczyciele, rodzice uczniow i dwoch uczniow, ktorzy nie omieszkali podac tego dalej. Tak wiec w czwartek wszyscy uczniowie byli murem za mna... i przeciwko tej pani... bo jest wyjatkowo nielubiana.
Ja jednak w czwartek mialam kolejna przyjemnosc spotkac ja na szkolnej stolowce i powiedziec jej o kilku sprawach, ktore budza moj niepokoj w funkcjonowaniu liceum i znowu bylo ostro... z jej strony : nabijanie sie, pewna pogardliwosc, podkreslanie, ze ona pracuje po 14 godzin dziennie i nie mdleje wiec chyba musze byc "mieczakiem". Z mojej strony padly slowa o braku organizacji i odpowiedzialnosci. Wiec znow bylo nieprzyjemnie.
Dzisiaj bylo srednio przyjemnie na zebraniu z rodzicami bo sobota rano jest zazwyczaj czasem dla mnie i mojej rodziny wiec byla sama sytuacja wkurzona. Widzialam kilku rodzicow oczywiscie nie tych z wiekszymi problemami... jak zwykle.
W miedzyczasie poziom napiecia podniosl sie tez w zwiazku z malowaniem czesci mojego domu po majowym zalaniu... smrod, poprzestawiane meble, bibeloty... dodatkowa praca. Poziom spiecia podniosl sie tez z powodu wizyty zony mojego kuzyna z Kanady, gdyz uprzedzila nas w sobote, ze we wtorek i w srode bedzie w naszym miescie... i nie moglam jej nawet w domu przyjac bo mialam malowanie, w kuchni nie moglam nic przygotowac, pokoju dla niej tez nie mialam... a ja nie lubie takich sytuacji, gdyz sa nieprzyjemne i wolalabym moc wiecej. A tak bylisy w miescie, restauracje dwa razy... czyli spore koszty.
Caloksztalt tej sytuacji sprawia, ze raczej zrezygnujemy z przyjazdu na Swieta do Polski bo wyczerpanie fizcyzne i psychiczne, bo koszty, bo skomplikowana coraz bardziej podroz ze wzgledu na ceny aut do wynajecia w Berlinie... bo tez nieobecnosc mojego brata i jego rodziny podczas swiat i krotka wizyta drugiego...
Wiem, ze moi rodzice na nas czekaja - czytaja ten blog wiec wiedza, ze ja tez to wiem... reszta jednak nie wyglada juz tak cieplo i przyjemnie jakbym sobie tego zyczyla. Dlatego wolalabym zrobic Swieta dla moich rodzicow u mnie w domu bo to sprawiloby mi wielka przyjemnosc i rozwiazalo pewna ilosc klopotow zwiazanych z naszym przemieszczaniem sie i z wysilkiem, ktory moja mama czy ojciec w organizacje swiat wkladaja.
Takze mysle troche... jak mam chwile czasu... ale ja tez potrzebuje spokoju, odpoczynku, radosci wiec musze tez pomyslec o sobie... o mezu pograzonym w klopotach, o Antku, ktory potrzebuje naszej uwagi, ktory ma wysoki poziom stresu ze wzgledu na rozpoczynajacy sie sezon... dzisiaj pierwszy koncert, na ktorym nas nie bedzie bo jest za daleko, ale dla Antka to wyzwanie bo dwa spiewy solowe i choc to uwielbia to ci, ktorzy przed pelnymi kosciolami czy salami juz sie w jakis sposob prezentowali wiedza co to oznacza...
Na dzien dzisiejszy zupelnie nie pisze sie na zderzenie z polska rzeczywistoscia, nie odnajduje w niej spokoju i pokoju, nie odnajduje w niej radosci, nie odnajduje w niej przezyc religijnych i duchowych, do ktorych w okresie Swiat aspiruje. Centra handlowe mnie nie interesuja, propaganda medialna wcale, glupie programy w TV jeszcze mniej, ludzi szalejacych na drogach, zderzenia z polska sluzba zdrowia, brakiem lekow mam serdecznie DOSC itd...
Jak napisalam wyzej mam wystarczajaco problemow we Francji i w moim zyciu osobistym do ogarniecia. Nie jestem w stanie, na dzisiaj, wykrzesac z siebie zadnej energii by stawic czola przeciwnosciom... zamykam sie wiec w moim domu, w mojej przestrzeni, gdzie czuje sie bezpieczna i w miare spokojna.
A co dalej? czas pokaze...