Wczoraj miałam przyjemność pokonwersować z moją ciocią
Marią. Lat 100 i prawie 9 miesięcy. Najstarszą żyjącą osobą z mojej rodziny. Jej
zdjęcia figurują już na moim blogu, jak i opisy jej jakże barwnego życia.
Ciocia Maria zwana przez nas Manią, mieszka u swojego syna w
Wałczu, już od kilku lat. Bardzo się ucieszyła z mojego telefonu i od razu
opowiedziała mi jak to poranek spędziła na ogrodzie, grabiąc liście na
trawnikach. Po czym dodała !
« Wiesz, wcale nie czuję się
zmęczona. Nic a nic. Zdrowie mi dopisuje więc dziękuję za to Bogu ».
I tak jest od kiedy pamiętam. Praca, aktywność, pełnia władz umysłowych,
konwersacja i ta forma? Pomimo wojny, biedy, PRL a teraz nowych, lepszych
czasów.
Tyle, że ciocia coś mało z usług medycznych i korzystała i korzysta… a
znając ich jakość nad Wisłą to może właśnie to ją chroni?
Wczoraj wieczorem tez rozmawiałam z moim wujem z Brandon , czyli z Edziem, na Face Time. Bo wuj
Edzio pomimo dobiegającej 90-tki jest bardzo na czasie z techniką, a iPodem się
posługuje lepiej niż ja telefonem! Edzio w skowronkach. Była u niego 11h20 i miał
dwie wnuczki w domu: Britney i Danielle. Robili… PIEROGI. Jak mi doniosła
Britney właśnie skończyli pierwszą 70-tkę ruskich i mieli zaatakować kolejną
70-tkę z kapustą i z grzybami.
Kto wałkował ciasto????
Wuj, bo jak sam stwierdził, “wiesz Agnieszka to dużo siły w rękach
trzeba żeby cieniutkie było”. I on jako 89 latek widać tę siłę ma.
Wuj jest jednak schorowany. Po 2
zawałach, z silną arytmią i kilku operacjach na serce w tym bypassach… ale siłę
ma. Kanadyjska służba zdrowia nie może jednak z naszą polską się równać, gdyż
tam i leczą, i operują, i pomagają na czas…
Co się dzieje nad Wisłą?
Dużo się dzieje…
Moja mama po kilku miesiącach oczekiwania na IRM, zsotała w końcu
przyjęta na to badanie w ostatnich dniach… I tak szybciej niż miało być… nie za
łapówkę a za to, że w rodzinie mamy osoby pracujące w tej klinice, więc dla
rodzin jest szybciej zamaist 6-7 miesięcy czekania tylko 4!
Komu podziękować za ten postęp???
Dzwonię do niej ot tak, zapytać co i jak… I tutaj się okazuje, że ona
wyniku nie dostała!
Pytam zdziwiona, jak to?
Bo sama kilka IRM zaliczyłam i wynik nad Garonną dostawałam od razu w
gabinecie lekarza wykonującego badanie z komentarzem, tłumaczeniem itd… po
prostu w kilka minut po wyjściu z sali.
Jak mnie mama poinformowała w Polsce po wynik ma się zgłosić za tydzień…
przez cały tydzień będą pisać??? Może poczekają na deszcz albo na słońce a może
aż grzyby wyrosną?
Nie potrafię tego ani pojąć ani sobie wytłumaczyć? Są
niekompetentni? Pisać na komputrze nie umieją? Nie widzą od razu, czekają na
okulary od okulisty? Nie chce im się? Pacjentów olewają? A niech sobie jeździ
ten chory, i co drugi dzień… co nas to obchodzi?
Brr… nóż mi się w kieszeni otwiera…
A tak naprawdę mi się otworzył jak mama mi powiedziała, że po
interpretację wyniku musi udać się do neurologa… a ten ma miejsce 22 czy
któregoś tam LISTOPADA… tym sposobem zrobienie IRM, na które we Francji czeka
się od 24 do 48 godzin mając wynik i wyjaśnienie od ręki, w Polsce u wielkiej
sławy specjalistów, neurologów i pań sekretarek nie umiejących pisać na komputrze…
zajmuje ile???
Chwileczkę… 6 miesięcy!!!
Czasami chciałabym wrócić do Polski. Pożyć trochę, pomieszkać… pokazać
Antkowi te dobre strony… ale nie daj
Boże mieć jakiś problem ze zdrowiem… wtedy samolot i inny kierunek, o ile się
da!
Gratuluję długowieczności w rodzinie :)
OdpowiedzUsuńNo a w Polsce, niestety, symbolem służby zdrowia powienien byc zegarek... czlowiek zawsze ma czekac...