Wczoraj wieczorem odbyło się zakończenie roku w Konserwatorium muzycznym, do którego uczęszcza od 2 lat mój syn. Tym razem to koniec jego pierwszego roku – instrumentu, teorii muzyki, solfeżu i chóru. Wieczór zapowiadał się wesoło i ciekawie. Nasze oczekiwania nie zostały zawiedzione.
czwartek, 26 czerwca 2014
Mały koncert – saksofonowy i nie tylko
Wczoraj wieczorem odbyło się zakończenie roku w Konserwatorium muzycznym, do którego uczęszcza od 2 lat mój syn. Tym razem to koniec jego pierwszego roku – instrumentu, teorii muzyki, solfeżu i chóru. Wieczór zapowiadał się wesoło i ciekawie. Nasze oczekiwania nie zostały zawiedzione.
poniedziałek, 23 czerwca 2014
Week-end w lesie, trochę jak w « Dirty Dancing »
W piątek
popołudniu wyjechaliśmy na week-end, który zarezerwował mój mąż. Wykazał się tą
inicjatywą ze względu na moje zmęczenie i ostatnio bardzo ciężki okres w pracy.
Wypad był krótki, niedaleki, ale jakże cudowny!
Mieliśmy
zarezerwowany domek, dla 6 osób, w ośrodku Pierre
et vacances 3*, 150 km
na południe od Bordeaux ,
w regionie Landes, czyli największych lasów iglastych w zachodniej Europie. Około
17h30 dotarliśmy na miejsce I … zakochałam się! Bo ośrodek przypominał ten
prezentowany w filmie “Dirty Dancing”, a to jak wiadomo był kiedyś mój kultowy
film. Głównie te drewniane domki przypominały bungalowy ze wspomnianego filmu.
Ośrodek dosłownie tonie w kwiatach. Zapach sosen i eukaliptusów unosi się w
powietrzu! Kolory kwiatów pobudzają zmysły!
Domki są
wygodne, choć niezbyt duże. My wynajęliśmy ten na 6 osób, gdyż we Francji jak
mówią 6 osób oznacza to, że są 2 pokoiki dla 4 osób a te dwie pozostałe muszą
spać na kanapie w salonie… czego ja osobiście wybitnie nie lubię, więc zawsze
bierzemy większy dom/mieszkanie by każdy miał swoją sypialnię. Standart domków
podzielony jest na 3 klasy: confort, séléctif i VIP. My byliśmy w tym
środkowym. Pierre
et vacances podzielony jest na 3 osady, rzłożone wśród golfowych dołków! W ośrodku znajduje się 6 różnych basenów
odkrytych, 14 kortów tenisowych w tym dwa trawiaste – co we Francji należy do rzadkości;
tereny do siatkówki, futbolu, petanque, dwa czy trzy place zabaw, restauracja,
kawiarnia, mały supermarket, mała ferma z osiołkami i innym ptactwem dla
najmłodszych. Ekipa animacyjna proponuje wszelkiego rodzaju rozrywki w tym i co
najważniejsze są Kluby dziecięce. Ten dla bobasów kilkumiesięcznych, ten dla
małych dzieci, dla 6-8 latków, 9-12 latków i oczywiście dla nastolatków. Zajęcia
dla dziec i są niezwykle urozmaicone bo są i staże cyrkowe, na specjalnym
terenie z trampolinami i z trapezami, są staże detektywistyczne, teatralne,
sportowe…
To co
zachwyciło nas najbardziej to fakt, że przez 2 i pół dnia nie słyszeliśmy
samochodów… samochody są na bocznych parkingach i się ich nie rusza… jest
cicho, spokojnie, wszędzie chodzi się pieszo albo jedzie rowerem, są darmowe w
ośrodku!
Plaża nad
Oceanem Atlantyckim znajduje się o kwadrans spaceru, przez pole golfowe… jest
dość dziko i tak spokojnie… tego nam było trzeba!
Ile to
kosztuje?
W czerwcu
niewiele… my zapłaciliśmy 55 euro za domek za 1 dobę: week-end od piątku
godzina 15h do niedzieli godzina 18 h… razem 110 euros.
Na początku
lipca to już dwa razy tyle czyli 110 euros za domek, za dobę.
A w sierpniu
to masakra bo ponad 300 euros za domek 6 osobowy, za dobę. Poza tym w sierpniu
domki są pełne, co oznacza pełny ośrodek ludzi, znacznie więcej chętnych na
basenach itd… polecam unikanie! Wakacje we Francji wyglądają najgorzej od
ostatniego tygodnia lipca do 15 sierpnia wtedy większość Francuzów jest na
wakacjach, ceny są horendalne, ośrodki pełne, muzea, parki, miejsca do
zwiedzania też. Dlatego w tym okresie my Francję opuszczamy.
Ceny dla
séléctif.
Zdjecia nie wchodza wiec wkleje pozniej...
Zdjecia nie wchodza wiec wkleje pozniej...
niedziela, 8 czerwca 2014
Hojność mojego Antka
W piatek Antos pojechał na szkolna wycieczkę, jednodniowa, do Perigueux. Mieli
tam zorganizowane pedagogiczne zajęcia na terenie starożytnej willi z okresu
rzymsko-celtyckiego. Było podobno super. Ale moj syn jako tylko jedno z dwójki
dzieci w klasie miał ze sobą kilka groszy. Co tydzień dajemy mu około 2 euro
kieszonkowego. Antek nie wydaje i ma tych pieniążków sporo w swoich dwóch
portfelach. W czwartek wieczorem zadecydował, ze dzisiaj weźmie ze sobą 7
euro.
O 17.30 wysiadł z autobusu z radosna mina ściskając w dłoni mała czerwona paczuszkę. W niej była moneta, stylizowana na stara, dla nas... Jedyne dziecko z klasy, które zrobiło prezent rodzicom... Ale tez inne dzieci nie miały ze sobą pieniędzy. Co jak mi wytłumaczył moj maz jest we Francji zupełnie normalne. Dzieci jeżdżą bez pieniędzy. Dopiero w gimnazjum coś tam maja w kieszeniach. Ja z koleji pamietam moja pierwsza wycieczkę w 1 klasie podstawówki do Kołobrzegu z pieniazkami... Na głupoty w tamtych czasach jakieś plastikowe pamiątki czy loda...
w każdym razie ucieszylismy sie bardzo z monety. Po kilku godzinach jednak sie okazało... Ze moneta kosztowała 2 euro. Antos kupił jeszcze 2 inne monety dla swoich najbliższych kolegów bo ... Jak twierdzi chciał im sprawić przyjemność. Pięknie z jego strony tylko... No wlasnie gdzie jest roznica pomiędzy hojnoscią a oddaniem ponad połowy budżetu innym? Nie chce przez to powiedzieć, ze wszystko należy liczyć i wyliczać ale nie chce tez by Antosia dobroć wykorzystywano bo jak sie okazało wieczorem wielu prosiło go by im kupił to czy tamto, ale nie miał juz pieniędzy. A jak sam przyznał bardzo chciał książkę za 3,50 tyle, ze mu zabrakło i kupił pamiątki kolegom zamiast swojej książki.
Eh, matczyne rozterki.
O 17.30 wysiadł z autobusu z radosna mina ściskając w dłoni mała czerwona paczuszkę. W niej była moneta, stylizowana na stara, dla nas... Jedyne dziecko z klasy, które zrobiło prezent rodzicom... Ale tez inne dzieci nie miały ze sobą pieniędzy. Co jak mi wytłumaczył moj maz jest we Francji zupełnie normalne. Dzieci jeżdżą bez pieniędzy. Dopiero w gimnazjum coś tam maja w kieszeniach. Ja z koleji pamietam moja pierwsza wycieczkę w 1 klasie podstawówki do Kołobrzegu z pieniazkami... Na głupoty w tamtych czasach jakieś plastikowe pamiątki czy loda...
w każdym razie ucieszylismy sie bardzo z monety. Po kilku godzinach jednak sie okazało... Ze moneta kosztowała 2 euro. Antos kupił jeszcze 2 inne monety dla swoich najbliższych kolegów bo ... Jak twierdzi chciał im sprawić przyjemność. Pięknie z jego strony tylko... No wlasnie gdzie jest roznica pomiędzy hojnoscią a oddaniem ponad połowy budżetu innym? Nie chce przez to powiedzieć, ze wszystko należy liczyć i wyliczać ale nie chce tez by Antosia dobroć wykorzystywano bo jak sie okazało wieczorem wielu prosiło go by im kupił to czy tamto, ale nie miał juz pieniędzy. A jak sam przyznał bardzo chciał książkę za 3,50 tyle, ze mu zabrakło i kupił pamiątki kolegom zamiast swojej książki.
Eh, matczyne rozterki.
poniedziałek, 2 czerwca 2014
Zafascynowany…
Antek mój ! Cudowny week-end spędził ze swoim tatą w Paryżu. W czwartek byli prawie cały dzień na Rolland Garros. Czegóż może chieć więcej młody tenisista? Powoli Antek staje się fachowcem choć nie lubię tego słowa. Analizuje grę a raczej gry, wie kto zacz, ile i jakie rezultaty. Pełna perfekcja. I pomyśleć, że zaczynał mając niecałe 3 latka… najpierw od grania z tatą i ze mną a później to już poszło…
W piątek moi panowie nawiedzili świątynię popularnej rozrywki czyli Disneyland. Mój mąż bardzo krytycznie podchodzi do tego typu parków. Zazwyczaj jest zły bo do każdej atrakcji godzinne kolejki, a kolejki dlatego, że park wpuszcza nieograniczoną ilość zwiedzających dziennie tylko po to by zarobić! Latem te kolejki sięgają i 2-3 godzin… po to tylko by 6-7 minut na karuzeli się przejechać. Cóż dzieci mają zupełnie inne spojrzenie na tego rodzaju uciechy. Czyli raczej są zafascynowane, w Miki i innego Piotrusia Pana zapatrzone! Taka wizyta zostaje w pamięci na całe życie. Ja swoją też pamiętam choć już dorosła byłam – 6 grudnia 2000 rok… podobało mi się nieco i nieco nie. Jak zawsze.
W sobotę moi panowie z dziadkami, szwagrem, szwagierką i ich dziećmi udali się do Zamku w Anette, nalężącego onegdaj do Diane de Poitiers, kochanki, króla Francji Henryka II… bardzo słynnej nad Sekwaną postaci. Antek spijał z ust przewodnika każde słowo chyba bo w takich detalach odtworzył mi wczoraj historię Diane i tego zamku, że doszłam do wniosku, że wie dużo więcej ode mnie! To jest to co mój syn kocha… zwiedzać, historia, w detalach, sporty ale bawić też się lubi.
W sobotę wieczorem w wiejskim domu szwagra Antek z Apolline urządzili KONCERT. Antek nie rozstaje się ze swoim saksofonem więc pojechał z nim też do Paryża. Grał i grał. Malutka towarzyszyła mu na cymbałkach a później sama szwagierka się skusiła i towarzyszyła mu na fortepianie. Zadzownili do mnie co bym poprzez linię telefoniczną mogła ich dzieł wysłuchać i bardzo mi się podobało.
Wczoraj wrócili choć rano jeszcze kilka meczy badmintona w ogrodzie rozegrali.
To się nazywa week-end, bogaty, edukacyjny, kształtujący, pełen pozytywnych wrażeń. Tak jak wszyscy lubimy. Choć czasem mam wrażenie, że mój syn nieco wyprzedza swój wiek… zależy z kim porównuję. W każdym razie jest szczęśliwy, w oczach iskierki mu się zapalają jak o tym mówi, o wszystkim… chciałabym by był tak zafascynowany życiem przez cały czas, by nigdy nie powiedział, że się nudzi… albo, że czegoś mu się nie chce.
ps: tutaj Antek zafascynowany... kiedys, mial 5 lat...
Subskrybuj:
Posty (Atom)