Zaczęłam ostatnio z moimi drugimi klasami gimnazjum –
dzieciaki mają po 12 lat, cykl lekcji programowych o korzeniach islamu. Program przewiduje na ten temat
dokładnie 4 godziny lekcyjne po 55 minut, jak to we Francji, każda.
Rozpoczęłam pierwszą lekcję od zapisania na wielkiej
tablicy słów- skojarzeń do słowa islam. Oczekiwałam tego co nastąpiło i wciąż
zadawałam sobie pytanie: jak w tym kontekście przekazać wiedzę o religii,
kulturze, architekturze i cywilizacji średniowiecznego Islamu?
Odpowiedzi
szukam do tej pory choć niby wiem co im pokażę, jakie fragmenty filmów, jakie
ilustracje, mapy, wynalazki i na jakich przykładach uczniowie będą sami odkrywać –
według polecanej nad Sekwaną pedagogiki – szerokie pejzaże tej wiedzy.
Problem
pozostaje jednak problemem. Islam dla moich uczniów to ataki, zabójstwa,
terroryści. Nikt nie wpadł w klasie nawet na słowo RELIGIA nie mówiąc o
reszcie. W czwartek przybiegł nawet jeden zaniepokojony tatuś bo jego syn
będzie się o terrorystach uczył! Musiałam otworzyć przed nim podręcznik by
zrozumiał, że tematy lekcji są jednak zupełnie inne. Jednocześnie w każdej z
klas jest kilku uczniów muzułmańskiego wyznania. Oni siedzą cicho, zawstydzeni,
milczący… choć jedna uczennica
wyskoczyła z pomysłem przyniesienia dywanika modlitewnego i pokazania go w
klasie.
Niestety we
Francji to zakazane a szkoda… Pozostajemy w sferze abstrakcji i intelektualizacji,
gdy tymczasem miejscem wspólnym dla dzieciaków jest Islam= Wojna i przemoc.
Będę
musiała jakoś przebrnąć przez kolejny tydzień zmagań…