czwartek, 30 grudnia 2021
wtorek, 28 grudnia 2021
Choroba psychiczna i przemoc w "Profession du père" S. Chalandon z cyklu przeczytane.
Polski tytuł tej powieści to "Zawód ojca"
Jednakże ten opis, po polsku, ze strony Lubimy czytać zupełnie nie oddaje jej treści? Zastanawiam się nawet jak można było te książkę w ten sposób opisać?
Bo powieść ta to dość nietypowy portret rodziny francuskiej, żyjącej w latach 1960 w jakimś bliżej nieokreślonym prowincjonalnym mieście, przez które przepływa rzeka ( miast takich są setki we Francji). Rodzina ta żyje zamknięta, odizolowana, prawie odizolowana od rodziny, sąsiadów, znajomych, kolegów szkolnych... Matka, ojciec i 12 letni - jak go poznajemy syn Emile tworzą pewna całość.
Ojciec, nie pracujący, chory psychicznie człowiek terroryzuje swoją żonę i swojego syna. Znęca się nad nimi psychicznie i fizycznie. Jego szaleństwo silnie naznaczone mitomania sprawia, ze tekst, dość tragiczny w swym wydzwieku, momentami staje się komiczny. Szykowany zamach na generała De Gaulle, chrzestny z CIA o imieniu Ted czy wyprawy szpiegowskie po mieścinie wywołują salwy śmiechu.
Książka stawia jedno, zasadnicze i bardzo ważne pytanie: Jak buduje swoje JA młody człowiek w domu, w którym zakonfiskowyano wolność, wolność słowa, myślenia, czynu. I nie zakonfiskowal jej tylko szalony, chory i przemocowy ojciec ale tez wspolpracujaca z nim matka?
Jak wydorośleć? Zdobyc zawód? Żyć? Po takim dzieciństwie?
Bulwersujaca lektura! Mocna lektura!
Ale tak wyważona, tak prawdziwa w opisie tego w sumie dość powszechnego zjawiska... warto po nią sięgnąć. Ta książka to perełka!
poniedziałek, 27 grudnia 2021
Ach! Co to byla za WIGILJA!
Spierniczone Święta! Przechorowane w noc wigilijna maksymalnie... a wszystko dobrze się zaczęło, no prawie...
W Wigilie, zaraz po obiedzie ruszyliśmy do teściów z dziewięcioma siatami wypełnionymi jedzeniem, świecami, dekoracjami oraz naszymi rzeczami osobistymi na dwa dni: Wigilia i 25 grudnia. Jak tylko przyjechaliśmy okazało się, ze teściowie byli bardzo podenerwowani bo pieczone z myślą o pierwszym dniu świat ciasto a miała to być "baba au rhum" czyli babka z rumem zupełnie się nie udało - ostatnie zdjęcie na dole. Od razu odczuliśmy pewien dyskomfort związany nie tyle z nieudanym ciastem ile z cyklicznoscia tej sytuacji... Ciasto zawsze jest spierniczone, nieudane, niesmaczne, nadaje się do śmietnika właściwie. Od lat to się powtarza i nie tylko przy okazji Bożego narodzenia ale zawsze i od lat te same tłumaczenia, ze kiedyś się udawało a teraz nie. To kiedyś nie obejmuje moich lat znajomosci z ta rodzina czyli 26 ostatnich lat.... Chwala Bogu ponad ćwierć wieku!!! Koń by się uśmiał!!!
Niewazne. Pominęliśmy aferę milczeniem. Ja zabrałam się za ostatnie przygotowania przed wyjściem na msze. A gotowałam w Wigilie od rana bo ja cala robiłam sama.
Msza była wesoła, estetycznie cóż... muzycznie cóż... ale widać było, ze ludziom ja organizującym zależało na jej wyjątkowym charakterze i to bardzo doceniliśmy! Teściowie poszli z nami.
Wrocilismy z mszy koło 19... Podałam najpierw grzane wino, które sama zrobiłam w przeddzień...
Na przystawki jak co roku:
- losos gravlax przeze mnie zrobiony, zamarynowany kilka dni wcześniej, ziemniaczki i bita śmietaną z chrzanem.
- ciepla przystawka to małże Świętego Jakuba na purée z trybuli bulwiastej z wanilia i przyprawami.
- Na danie główne okoń morski pieczony, risotto grzybowe, sos grzybowy i grzyby leśne
Serow nikt nie chciał...
Na deser kupiona Gałąź wigilijna malina i wanilia.
Calosc byla pyszna. Talerze puste, rodzina zachwycona. Narobiłam się trochę to fakt i przy zakupach i przy opracowywaniu menu i przy przygotowywaniu i przy podawaniu ale chciałam mieć fajna Wigilie. I w sumie Wigilia była fajna do godziny 23.
Wtedy Antek zaczął wymiotować... i wymiotował do 7 rano non stop właściwie. Ja dostałam biegunki, Stéphane wymiotował. Teściowie się jakoś trzymali. Ale nikt prawie nie mógł spać tej nocy.
Ojciec mojej szwagierki również w te noc się pochorowal a następnej nocy ludzie z jej rodziny, którzy spędzali z nimi Wigilie w sumie kilkanaście osób.
Okazało się, ze szwagier ze szwagierka przychodząc na kolacje do nas w czwartek, 23 grudnia, nie byli do końca zdrowi bo ich wymiotach itd z początku tygodnia. Zarazili nas jelitówką i wszyscy się pochorowali w ilościach hurtowych.
25 grudnia przespaliśmy właściwie w połowie. Nic nie zjedliśmy. Wczoraj było nieco lepiej ale atmosfera skisła jak często bywa po dwóch dniach przebywania z rodzina.
Narazie mam niesmak w sobie i głębokie rozczarowanie i żal ogromny tez bo jak Antek cierpiał cala noc to tylko ja i czasem teściową wstawaliśmy by mu pomoc a raczej zwlekałam się by mu pomoc, dać mu prysznic o 4 nad ranem itd... ani mój mąż ani teść nie kiwnęli palcem. Także stan wykończenia fizycznego i trochę tez psychicznego daje się ostro we znaki. Wiele spraw powinno zostać zmienionych. Jak wrócą siły to się tym zajmę.
wtorek, 21 grudnia 2021
Ostatnie zakupy owocowo-warzywne za mną... i farsze do pierogów gotowe!
Bylam z samego rana, na otwarciu... Kupiłam masę pyszności!
Papaje, mango, physalis, ananas, marakuje, jabłka, mandarynki stos cały!, pomarańczy, cytryny włoskie z liśćmi i te zielone tez... trybule, marchewki, dynie, masę grzybów i ziół tez: szałwię, kolendrę, koperek, szczypiorek, zielona pietruszkę... serów moc tez i nowa Panettone z myślą o Nowym Roku!
Wróciłam ostatnia pralka z poscielami poszła w ruch. A ja w tym czasie moje farsze pierogowe raz, dwa trzy...
Kapusta dusiła się już wczoraj, grzyby namakaly... farsz palce lizać! i ten do ruskich tez!
Ale pierogi zrobię dopiero popołudniu bo wiecie co mam?
SLONCE i NIEBIESKIE NIEBO... więc najpierw pojde połazić by słońca zaczerpnąć. następnie produkcja pewnie ze 120 pierogów! ha, ha, ha...
I na pianinie gram tez jak najęta i czytam... ale to we wpisach pod spodem.
Dobrego Przesilenia zimowego!
Po szczepionce boli trochę górą lewego ramienia. Innych dolegliwości narazie brak i niech tak zostanie!
Byc UCHODZCA i OLIMPIJCZYKIEM? Z cyklu przeczytane "Butterfly" Yusra Mardini
Te książkę pozycyzla mi moja uczennica, Adèle! I miała racje! Po jej exposé o wojnie w Syrii, Adèle zaproponowała klasie chwile zadumy czytając tekst Mardini. Wzruszyła nas wszystkich. I zaproponowała, ze pożyczy mi książkę na wakacje. Przeczytałam ja w 4 dni.
Poruszajaca opowieść Yusry... o tym jak z siostra Sara ucieka z Syrii, przedostaje się do Niemiec i rok później reprezentuje ekipę uchodźców na igrzyskach olimpijskich w Rio!
Ile poświęcenia, siły fizycznej i mentalnej jest w tej 16-sto łatce, która płynie obok przeciążonego pontonu z uchodźcami by ratować im życie i dopłynąć do greckiej wyspy Lesbos? Nie da się tego wymierzyć...
Jak i nie da sie wymierzyć dobroci i miłości ludzi spotkanych na drodze głównie Greków i Niemców ale tez uchodźców z innych regionów świata. Nie da się tez wymierzyć zła, siły prześladowań i zwierzęcego zachowania - i tutaj szczególnie Wegrow.
Jak pisze i powtarza wszędzie Yusra:
UCHODZCA jest CZLOWIEKIEM, człowiekiem takim samym jak ja i ty... człowiekiem zdolnym do rzeczy wielkich i podłych tez.
Niesamowita lektura!
Czy mozna inaczej opowiedzieć Holocaust? Z cyklu przeczytane "Le ghetto intérieur" S. H. Amigorena
Ksiazka, która polecił mi mój SYN, który ja zakupił i przeczytał jako pierwszy w rodzinie. Hołd oddany przez wnuka dziadkowi... wiadomo o czym pomyślałam od razu?
Myslalam, ze to kolejny opis Shoah po Primo Levi czy Kerteszu co można jeszcze napisać? Wydaje się, ze wszystko zostało już powiedziane.
A jednak nie.
Losy Vincente Rosenberga i jego przyjaciół, którzy w 1928 opuścili Europę i Polskę by zamieszkać w Argentynie są niepokojące. Tak niepokojące bo ta książka wywołuje w nas ciągły niepokój.
Jak przeżyć Shoah i getto mieszkając kilka tysięcy kilometrów od kraju, w którym zostali rodzice, bracia i siostry?
Getto nie istniało tylko w Warszawie czy w Łodzi ono istniało w duszach, we wnętrzu tych Żydów, którzy żyli w pokoju po drugiej stronie Atlantyku i próbowali prowadzić rodzinne życie. Getto wewnętrzne, nie mniej ważne, nie mniej naznaczone cierpieniem.
Nigdy nie czytałam podobnego tekstu... tekstu o Shoah w wymiarze również duchowym.
Ta lektura mocno naznaczyła moje wnętrze i otworzyła mój umysł na zupełnie nowe postrzeganie tego co znane.
Nie wiem jednak czy jest w języku polskim?
poniedziałek, 20 grudnia 2021
Wigilijne MENU...
Ponieważ Wigilie przygotowuje sama choć wiozę ja do teściów to tez i sama zrobiłam MENU myśląc i rozważając od kilku dni co i jak.
Podam 2 przystawki, jedno danie główne, sery z salata i oczywiście deser.
Przystawka zimna już tradycyjna:
Losos gravlax ( sama go robie) na ziemniaczkach ratte z bita śmietaną chrzanowa.
Przystawka ciepła
Malze Świętego Jakby w mandarynkach na purée z trybuli bulwiastej z kilkoma listkami brukselki.
Danie główne
Ryba Bar czyli okoń morski pieczona podana z sosem grzybowym i z risotto z prawdziwkami i kurkami.
Sery i sałata
Na deser tradycyjna Gałąź wigilijna ale zamówioną tym razem u Thierry Bouvier
Wanilia i maliny.
Mam nadzieje, ze cos przygotują na aperitif.
Zrobie tez tort orzechowy dziadka mojego na 25 grudnia... I na tyle.
Barszcz i pierogi zjemy sobie na obiad w Wigilie w trójkę!
Na zdjeciach moje galezie wigiljne z poprzednich lat w obu wersjach czekoladowych z malinami i w kumkwatem i physalis.
niedziela, 19 grudnia 2021
Dziś nie robię NIC!
Nie jestem totalnym pracusiem! Bez przesady. Moje wczorajsze wpisy wywołały FALE dyskusji na moim profilu na Facebooku. Pragnę zaznaczyć, ze nie "padam na pysk", nie siadam "utyrana" do wigilijnej kolacji. Raczej wprost przeciwnie... jestem umalowana, ładnie ubrana z butami włącznie i raczej uśmiechnięta i ciesząca się ze świętowania.
Tak pracuje duzooo, na codzień. Robię wiele rzeczy każdego dnia ale potrafię tez zadbać o siebie! To pewnie minimalne zadbanie ale jednak. Potrafię wziąć kąpiel, zrobić paznokcie czy położyć się na dwie godziny przed telewizorem w tym okresie świątecznym. Wyjeżdżam regularnie na wakacje, dbam o przerwy.
Dziś akurat nic nie będę robić.
Joga, koncert Bożonarodzeniowy popołudniu, grzane wino na rynku bożonarodzeniowym wieczorem... lektury przyjemne i TYLE!
Raczej moje funkcjonowanie nazwałabym poszukiwaniem ROWNOWAGI. czasem jest ono burzliwe i mało satysfakcjonujące i tak mam problemy z asertywnością ale myślę, ze nie jestem w tym sama... ale szukam... działam i " nie zajeżdzam się".
Cel na nowy rok - znaleźć więcej czasu dla siebie i na moje pasje.
sobota, 18 grudnia 2021
Gorączki przedświątecznej ciąg dalszy...
Czyli po kolejnych zakupach ekologicznych tym razem, sprzątaniu kuchni, wyprasowaniu 2 pralek 7 kilogramowych i zapakowaniu wszystkich prezentów... i po telefonach do rodziców i do chrzestnej Antka, która wychodzi z operacji piersi... nowotwór niestety.
Usiadlam... Kolędy sobie śpiewam.
Przedswiateczna gorączka ale tez trochę wakacji!
Wczoraj skończyłam prace i rozpoczęłam z synem świąteczne wakacje. To cieszy. Wieczorem uczestniczyliśmy w streamingu w pogrzebie mojego drogiego kuzyna Michała, w Kanadzie. Dobrze, ze chociaż w ten sposób można było się z nim pożegnać choć ja czuje, ze wciąż pożegnana nie jestem.
Dziś od rana pobiegłam na rynek po ryby i owoce morza na Wigilie. I choć było jeszcze ciemno, dosłownie kilka minut po godzinie 8 rano to tłumy na rynku. Wszędzie kolejki. A ceny jak z kosmosu.
Za dwa gatunki ryb i małże Świętego Jakuba na wigilijny stół dla 5 osób zostawiłam 75 euro z groszami.
Zamówiłam tez gałąź wigilijna u mojego cukiernika ( sama nie będę wszystkiego robić - to jedno z postanowień swiatecznych na ten rok!) za porcje dla 6 osób - 36 euro.
A gdzie cala reszta?
Ceny na ryby wzrosły o 30% minimum a na małże o 40%. Fakt kupiłam tylko super jakości, lokalne produkty ale mimo wszystko.
Moj mąż już się nieco zdziwił... ILE to WSZYSTKO KOSZTUJE jak żona sama wszystkiego nie zrobi... ale dobrze niech wie i niech odczuje. Bo on nawet ani jednego dnia wolnego w pracy nie wziął. Myśli, ze SAMO się wszystko zrobi, kupi, udekoruje, poda.
Zadzwoniłam do teściowej bo tak się z nią umówiłam, ze będę ja trzymać doinformowana. Ona senna. Pytam co robią w weekend? Odpowiedz jutro będziemy mecz w telewizji oglądać!
Fantastycznie. Głupia ja, jak zwykle... sama zachrzaniam, sama robię i sama place.
Nie wiem czy mi 50 lat psychoterapii wystarczy by zmądrzeć? pewnie nie.
Eh zrezygnowana jestem dziś i smutna po pogrzebie...
czwartek, 16 grudnia 2021
Fajny dzien w LICEUM!
Do pracy poszłam dziś tak... Sweter z reniferem, dżinsy, kozaczki z futerkiem i rogi renifera na głowie. 8 lekcji po 55 minut każdą i po 34-36 uczniów w klasie!
Oye!
Nie ma lepszej drogi pewnie by się Covidem zarazić ale mamy takie warunki.
Na stołówce szkolnej obiad bożonarodzeniowy i PYSZNY!
- foie gras na przystawkę z chutnej z mango
- kaplon liczony, grzyby leśne duszone, frytki
- galaz wigilijna wzięłam czekolada-praliny
- mandarynki i czekoladki
do picia mieliśmy my nauczyciele Pina Colada! Pyszna!
Z uczniami trochę lekcji trochę już świątecznego śpiewania, quizów i filmów.
Jutro rano 2 lekcje, popołudniu Forum byłych uczniów... koło 16 powinnam skonczyc i WAKACJE!!!!!!!
środa, 15 grudnia 2021
Kartka i list Gratulacyjny od dziadków!
Antek przeszczesliwy bo czekał już od kilku dni na ten list i na te kartkę! Gratulacje za wyniki! I jak stwierdził zachowa je do końca życia. Bardzo mu brakuje Polski, wciąż o Polsce mówi, wciąż chce jechać do Polski. Planujemy na wiosenne wakacje... za 4 miesiące, niecałe...
wtorek, 14 grudnia 2021
poniedziałek, 13 grudnia 2021
13 grudnia
Dla mnie oznacza jedno... Stan wojenny z 1981 roku. Co roku jak tylko się budzę albo jak zasypiam 12 myślę aha 13... nie mam najlepszych wspomnień z tego okresu.
I co roku dziele się nimi z moimi uczniami rozpoczynając każdą lekcje, jak zawsze zreszta, od daty dnia. W tym dniu dla mnie data jest jedna, bardzo osobista.
Nie moge o tym dniu z tego nieszczęśliwego roku zapomnieć.
niedziela, 12 grudnia 2021
Kartki świąteczne wypisane!
Wypisalam... jutro z miloscia pojda w swiat! Uwielbiam ten moment, te momenty! A jak u was? Wyslaliscie już? Bo ja w tym roku mam spoznienie lekkie...
2 nowe ciasteczka adwentowe
Florentynki czyli kwadraty rodem z Florencji ze skorka pomarańczowa kandyzowana domowej roboty, kandyzowanymi wiśniami, orzechami laskowymi i płatkami migdałów. Wszystko jest w masie miodowo-smietanowej lekko zapieczone. Udekorowane gorzka czekolada.
A poniżej kokosowe mini choineczki.
Adwentowe ciasteczka i mój pracowity weekend.
Dziś trzecia adwentowa niedziela. Jak się ściemni zapłoną trzy adwentowe świece plus lampki na choince udekorowanej wczoraj i inne świece w domu tez. I cieszę się bo przynajmniej szarość zaokiennej nie widać ! Szarość w Rennes zabija powolutku wszelka radość i trzeba czynić wielkie wysiłki by się jej nie dać. We wtorek moja lekarka pytała "czy deprymuje?" bo liczba depresji w Rennes i w Bretanii w ogóle bije rekordy bo ta szarość... Pytała tez czy bierzemy witaminę D3 bo tutaj to absolutna konieczność. Tak bierzemy!
Wczoraj, w sobotę, wstałam o 6:30 rano. Po śniadaniu o 8:30 byłam już z mężem na zakupach na kolejny tydzień. O 10 wróciliśmy i zaatakowaliśmy sprzątanie. Ustawiliśmy choinkę, przytaszczyliśmy kartony dekoracji z garażu. Po sprzątaniu zrobiłam obiad, po obiedzie dekorowaliśmy dom. Po dekoracjach, popracowałam trochę dla moich klas bo jutro czeka mnie zebranie z rodzicami 5 godzinne - już się cieszę! I na Covid tez w sporej dawce!
Po pracy zrobiłam kolejne adwentowe ciasteczka. Jak się piekły wyprasowałam 2 pralki z ubiegłego tygodnia dolatując co chwile do piekarnika by się nie spaliły! Potem zrobiłam kolacje.
Usiadlam okolo 20. Taka moja "WOLNA" sobota.
A dziś? Niedziela?
Będzie wolniejsza! Wstałam o 7:30. Po śniadaniu przygotowała lekcje na jutro. Około 10 pomogłam Antkowi z exposé o niezależności Indii... Potem telefon i robienie Lasagne na dwa obiady. Teraz stukam tutaj. Za chwile obiad. Po obiedzie wypisze w końcu kartki świąteczne! I upieką kolejne dwa rodzaje ciasteczek bez których nie wyobrażam sobie Adwentu... tak już mam.
A od jutra ostani tydzień pracy.
Na zdjeciach macie maślane serduszka z żurawiną! Przepyszne!
I zmisterne czyli bawarskie gwiazdki migdałowe z cynamonem tez przepyszne!
sobota, 11 grudnia 2021
Po zebraniu z nauczycielami w Antka liceum. Szczęśliwa MAMA!
Zdjęcie sprzed półtora roku... trochę się Antek zmienił bo aparatu na zębach już nie ma i wydoroślał... zdjęcia muszę mu popstrykac.
W czwartek dostaliśmy list gratulacyjny od dyrekcji antkowego liceum a wczoraj mąż z nim był na spotkaniach z jego profesorami. I nasłuchał się samych pochwal!
Jak wrócili to Antek padł na kanapę obok mnie i stwierdził tylko "same superlatywy i jeszcze mam spory potencjał by uczynić następne postępy".
Jest numerem 1 w swojej klasie i w liceum, na 10 klas, na poziomie klas Premières.
Profesor od specjalizacji matematyk stwierdził, ze Antek jest jego busola, ze pokazuje mu kierunek i tempo i ze go "uwielbia". Pani od francuskiego nie szczędziła pochwal nad jego stylem pisania i zdolnościami ponad przeciętne. Pan od specjalizacji nauki polityczne twierdził, ze nigdy jeszcze nie miał takiego ucznia.
To sie moj maz w tych pochwałach poplawił jak ja dochodziłam do siebie.
Nawet nie wiem jak to wyrazic słowami? jakie to szczęście mieć TAKIEGO SYNA!
Lata wychowania, pracy z nim, konsekwencji tak pięknie owocują... plus jego osobowość, kochana przez wyszystkich, nawet od kumpli koleżanek z klasy bo dostał owacje na stojąco za swoje pierwsze miejsce w wynikach w nauce!
szczęśliwa MAMA jestem!
Tegoroczna choinka i dekoracje w mieszkaniu
Te kule ratanowe powiesiłam w przedpokoju... na miejsce moich grafik z Wilna. Ten rok, trochę w pośpiechu, ale kolorowy! Antek chciał ubrać choinkę w zabawki. Więc wybraliśmy kolor czerwony i słomę. Kilka akcentów swiatecznych zdobi tez cały dom jak i nasze szopki. Ta z Neapolu, pod szkłem i ta z Polski wyrzeźbiona w drewnie. Jesteśmy bardzo przywiązani do tych małych ale znaczących przedmiotów!
W ubiegłym roku choinka była szydełko i biała z ozdobami mojej mamy w tym jest czerwona i słomkowa. Czerwone świeczki naturalne tez są na choince. Pachnie pięknie. I jest już prawie świątecznie. Zostały tydzień do wakacji i liczymy dni!
Subskrybuj:
Posty (Atom)