Ostatnio
jestem strasznie nerwowa. Nie wiem czy to przemęczenie ? Czy ilość spraw
na głowie? Czy pewne frustracje?
W każdym
razie chyba trudno do mnie podejść.
Gdy przez
kilka godzin w szkole czynię nadludzki wysiłek panowania nad sobą i nad nerwami
to po wyjściu z pracy lepiej się do mnie nie zbliżać. Zupełna drobnostka
potrafi wyprowadzić mnie z równowagi.
Od kilku
dni mam kłopoty z połączeniem internetowym I telefonicznym… po prostu linia
milknie co kilka-kilkanaście minut… niby nic? A mną aż w środku trzęsie jak np:
dzisiaj, gdy muszę się do firmy przeprowadzkowej dodzwonić i co nie zacznę
rozmowę to cisza w słuchawce.
Rzucam więc
przysłowiowymi “jobami”.
Problem w
tym, że mam tak ostatnio ze wszystkim. Moja cierpliwość kończy się w momencie
przekroczenia progu szkoły – kierunek dom. Wszystko mnie drażni. Brak migaczy u
niektórych kierowców na rondzie, gdy wracam – trąbię wtedy z całej siły, ciężarówki
zaparkowane na środku drogi I inne blokady… to, że mąż wczoraj, po raz tysięczny zapomniał kupić chleba…
rzucone skarpetki Antka na środku przedpokoju, blokujący się klucz USB…
dosłownie wszystko.
Stałam się
jeżem z bardzooo długimi kolcami I aż sama się boję bo skończy się na tym, że
sama siebie pokłuję.
Rozmawiałam
wczoraj na ten temat z koleżanką po fachu. Mówi mi oj kochana, mam tak samo…
mamy w pracy tak wielki stress I tyle nerwowego napięcia z uczniami, że kiedyś
ta para musi ujść. Nathalie stwierdziła nawet, że tylko dlatego, że jej mąż też
jestbelfrem I że to rozumie to jeszcze
się nie rozwiedli…
Mój belfrem
nie jest, i nie rozumie… ucieka do kuchni, pokoju by mnie nie słyszeć. Dobrze,
że mam blog… mogę chociaż tutaj trochę tej pary upuścić!
A ja doskonale Cię rozumiem. Myślałam, że ten rok jest taki trudny w mojej szkole, ale widać, to szerszy problem. Ja jeszcze daję radę, ale w pokoju nauczycielskie wrze jak w ulu i staram się nie spędzać tam zbyt dużo czasu, by nie stać się workiem treningowym, bo moim koleżankom zdarza się na mnie wyładować swoje frustracje.
OdpowiedzUsuń