Ten wpis jest zainspirowany ostatnimi wydarzeniami we Francji i na świecie
oraz kilkoma przeczytanymi artykułami, głównie z “Tygodnika Powszechnego” ale
też z “The Economist”, dwóm tygodnikom, do których jestem bardzo przywiązana i
które czytuję.
“Je suis Volnovakha”… te słowa można było przeczytać na ukraińskich
transparentach kilka dni po ataku na cywilny autobus, w którym zginęło 13
stycznia, 13 osób a 10 zostało ciężko rannych. Kto z nas je widział? Kto
usłyszał ten krzyk rozpaczy z wschodnich krańców Ukrainy, gdzie codziennie giną
ludzie? Kto wyszedł na ulice naszych miast by zaprotestować, zjednoczyć się,
oświetlić w barwach Ukrainy nasze sztandarowe budynki?
Wydany po zamachu na redakcję nowy numer tygodnika “Charlie” spowodował na
różnych kontynentach 12 razy więcej śmiertelnych ofiar niż zamachy w Paryżu ( za
agencją AFP).
Czyż nie jest zastanawiająym fakt, że obrona wolności słowa zbiera tak krwawe
i liczne żniwo? Większe i bardziej dramatyczne niż ataki na nią?
Czyż nie jest zastaniawiającym fakt, że w samej Francji po atakach i marszach
jedności, jak i publicznych deklaracjach o tym “że trzeba i że będziemy
NORMALNIE żyć, że terroryści nie mogą wygrać, nie mogą nas zastraszyć” mamy
wzrost o 20% sic!!! sprzedaży leków antydepresyjnych i antylękowych jak i zakaz
wszelkich wyjść szkolnych w regionie paryskim???
Kto wygrywa? A kto przegrywa? Jak i gdzie?
Mój chrześniak, mieszkający w regionie paryskim, od tygodnia nie wychodzi ze
szkoły: basen, wyjścia pedagogiczne – wszystko zostało anulowane. Uczniowie z
mojego gimnazjum mieli za tydzień jechać na wymianę szkolną do Koloni, do
Niemiec, pociągiem, z przesiadką w Paryżu –wyjazd ODWOLANY… żadna grupa szkolna
nie może się w regionie paryskim przemieszczać!
Jakie przesłanie podajemy na tacy naszym dzieciom? Nie wspomnę tutaj o
dzieciach żydowskich, których szkoły są zastawione barierkami i obstawione
panami z bronią… Żyjemy w kraju zagrożonym atakami. Jest niebezpiecznie. Nie
wiadomo czy przeżyjemy. Strzeż się kto może.
Tymczasem, mamy we Francji od 4,9 mln do 8 mln muzułmanów – zależy jak
liczyć… Prawie 4 miliony Francuzów wyszły na ulicę – jedność, razem przeciwko
terroryzmowi, ale tak naprawdę, tak na codzień boimy się, chronimy, asekurujemy.
Głosimy tolerancję, ale ktoś o imieniu Mohamed z doktoratem znajduje pracę nad
Sekwaną – w McDonaldzie… W końcu nasz rząd jasno określił, że w tym kraju mamy
zony objęte “apartheidem” i to nie tylko geograficzne, społeczne, zawodowe,
kulturowe też. Brawa dla naszego Premiera!
Uformowaliśmy, wykształciliśmy w szkołach Republiki, bo nigdzie indziej,
tych, którzy prowadzą dzisiaj dżihad tam, gdzie wyrośli, w Europie. Jak to się
stało? Jak do tego doszło? Pytamy zdumieni.
I powoli zaczynamy budzić się z tego emocjonalnego, przesyconego zaklęciami
letargu, któremu poddawały nas media od 7 stycznia. Zaczynamy reagować, myśleć,
zastanawiać się… Nie wszyscy są Charlie! Tak to jest fakt! Czy godny potępienia?
Nie wszyscy stawiają wolność słowa i karykatury ponad ich wiarą i jej
wartościami – o tym przypomniał światu papież Franciszek, w drodze na Filipiny.
i kilku intelektualistow. Czy z tego powodu mamy ich nie szanować? Osądzać i
nawet zamknąć w więzieniu?
Amerykański badacz Bliskiego Wschodu Raymond Ibrahim pisze “ Wielu zachodnich
krytyków nie rozumie, że do rozbrojenia radykalnego islamizmu potrzeba czegoś
teocentrycznego i dającego radość duchową, a nie sekularyzmu, demokracji,
konsumpcjonizmu, materializmu czy feminizmu” (za TP).
Niestety społeczeństwa zachodnie, w tym to moje, nic innego nie proponują.
Mamy wspaniałe centra handlowe, zaklęcia demokracji i dewizy Republiki, w które
mało kto wierzy, szczególnie w hasło “braterstwa”; mamy Ojczulka
Bożonarodzeniowego i wypasione katologi z zabawkami od listopada w naszych
skrzynkach pocztowych; mamy super magazyny dla kobiet z modą i z kosmetykami;
mamy programy TV wielkie show, gdzie każdy może zostać gwiazdą jak odpowiednio
zaklnie albo się prześpi – te mają największą oglądalność… I mamy laickość
głośno głoszoną w szkołach, prawa i dekrety. Teraz będziemy ją wzmacniać – są
kolejne projekty edukacji moralnej i cywilnej.
Na czym to wszystko oprzemy? Na jakich wartościach wspólnych wierzącym i
niewierzącym? Bo jak widać samo poczucie bycia Francuzem i obywatelem dawno już
nie wystarcza? Historia jednoczy słabo, jest mało znana i niewielu interesuje.
Co pozostaje? Bagietka? Beret? Marsyljanka regularnie wygwizdywana na meczach
futbolowych i pełna słów nienawiści aż do 7-dmej i ostatniej zwrotki?
Na czym…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz