Widzę oczy mojego dziadka. Gdy patrzę na jej twarz, gdzies za jej kobiecymi rysami rysują mi się te męskie, mojego dziadka… Złudzenie? Czy może wspólnota istnienia? Ten sam duch, te same cząstki historii, myśli i uczucia, ta sama miłość do świata?
Ciocia Maria… skończy 26 lutego 2015 roku dokładnie 101 lat. Wiek nieprawdopodobny szczególnie jeśli zestawi się go z listą “odeszłych do Pana” czytaną na końcu każdej mszy świętej w odwiedzonych podczas ostatnich Świąt w kraju parafiach. Tam królują 50-cio i 60-cio latkowie. Śmierci przedwczesne, trudno wytłumaczalne w dzisiejszym medycznym wieku postępu. Przykro o nich słyszeć ale dzisiaj zostawiam je na boku, z wyboru.
Spotkanie z ciocią Marią było jak zawsze wielkim przeżyciem i to nie tylko dla mnie ale przede wszystkim dla mojego Antka i dla mojego taty też.
Maria rozmawia ze mną tak jabyśmy pożegnały się wczoraj czy to przez telefon czy twarzą w twarz. Rozmawia normalnie i tylko krótkie chwile milczenia wskazują na zgromadzone w jej umyśle lata. Ciocia chodzi, uwielbia spacerować nad jeziorem, w lesie, jeździć na działkę. Robi jeszcze coś na drutach. Towarzysko jest bardzo otwarta i wciąż powtarza: “ Ja myślę Agusiu, że jeszcze trochę pożyję sobie, jak Bóg da”. Uśmiecha się przy tym życzliwie poprawiając prawą ręką koraliki na szyji. Bo ciocia pomimo a może dzięki zimom i jesieniom jest KOBIETA!!!
Tyle życia, odwagi, miłości i siły w tak drobnej postaci…
Bije od niej coś tak dobrego, życzliwego i ufnego. Jakże mało takich ludzi spotkałam na swojej drodze. Jakie więc wielkie szczęście mam by ją jeszcze mieć!
Jest wyjątkowa…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz