Ostatnie dwa dni wakacji na Lazurowym wybrzeżu spędziliśmy
wałęsając się nogami i oponami. Pogoda była piękna aczkolwiek zmienna raz
chłodniej raz całkiem gorąco od 18 do 24°C , czasem słońce czasem chmury.
To były pięke dni bo wypełnione po brzegi poznawaniem nowych
miejsc,zwiedzaniem, kosztowaniem nowych potraw.
Muszę jednak napisać, że o mało nie wyrwano mi torby z rąk w
miasteczku Fréjus i to był czarny akcent wakacyjnej końcówki.
Fréjus to bardzo stare antyczne miasto z resztkami
rzymskiego amfiteatru czy aquaduktu, ale też to miasto biedoty, rządzone przez
radykalny Front Narodowy i czujne spojrzenia czasem wręcz wrogie mieszkańców
mrożyły krew w żyłach. I tak spacerując po starej części miasteczka w pewnym
momencie zauważyłam mężczyznę w średnim wieku, pochodzenia północno afrykańskiego.
Wyrwał mnie z zadumy obserwacyjnej jego wzrok. W mgnieniu sekundy doskoczył do
mnie i wyciągnął rękę po torbę, w tym samym momencie doskoczył do nas
sprzedawca chyba właściciel warzywnego butiku i odepchnął go. Miałam problem z zorientowaniem się o co chodzi…
Ale torebka została uratowana. Podziękowałam za protekcyjną interwencję. Mój
mąż Steph przejął torebkę… Dopiero później zrobiło mi się gorąco.
We Fréjus
zobaczyliśmy amfiteatr, i dwu nawową katedrę romańsko-gotycką – ależ to
rzadkość!
Podróżując
po brzegu morza Śródziemnego na Lazurowym wybrzeżu napatrzyliśmy się na jachty,
porty, stare budynki, drzwi i schody, rynki, fontanny i na grających wszędzie w
bule czyli w pétanque mężczyzn i kobiet.
Skosztowaliśmy sporo morskiej kuchni
czasem, jak w Cap d’Antibes bezpośrednio na plaży, z nogami w piasku… zupełnie
inaczej je się takie obiady!
Niefajna sytuacja z torebką, współczuję :-( Dobrze, że została uratowana, bo to duży kłopot.
OdpowiedzUsuńMoja siostra też opowiadała mi o tym, że w Cannes sporo Algierczyków mieszka i czuła się tam nieswojo, dokładnie tak jak Wy.