niedziela, 3 września 2017

Poludniowa Italia: czesc 4. POMPEI.



W cieniu Wezuwiusza istnieje kilka czesciowo zniszczonych rzymskich miast. Jest Ercolanum, jest Pompei, jest Paestum... to te najbardziej znane.  W czwartek 17 sierpnia wybralismy sie do Pompei  i te wizyte Antek wspomina jako najwspanialsza z calych wakacji. Trudno mu sie dziwic. 5 i pol godziny zwiedzania i ani jednej minuty na nude czy zniechecenie pomimo temperatury siegajacej 36°C i tlumu turystow czy podroznikow ( dzisiaj rano czytalam artykul w "Tygodniku Powszechnym" o Polakach na urlopie,w ktorym autor wyraznie rozroznial te dwie grupy - pewnie do tematu jeszcze wroce). 

Nauczeni doswiadczeniem almafitanskiego wybrzeza tym razem wstalismy o 6 h rano by byc u drzwi Pompei juz o godzinie 8. Rano zwiedza sie najlepiej, jest bowiem najchlodniej i jest duzo mniej ludzi. Bramy otworzono o 8h30, ale zanim kupilismy bilety... 13 euro wstep, dzieci za darmo i ja, jako historyk i nauczyciel tez za darmo. 

Pompei to miasto w miescie. Rzymskie ruiny odkryte stopniowo od konca XVIII wieku zajmuja ogromny obszar. Ponad 2 kilometry dlugosci ma sam Decumanus. Nie bede was meczyc historycznymi zapiskami, gdzie jaka willa, kto w niej zyl... to mozecie zobaczyc na zdjeciach czy doczytac w specjalistycznych publikacjach. 
Chce natomiast podzielic sie tylko te refleksja, ktora wzrastala we mnie podczas zwiedzania. Nie od dzis wiadomo, ze miejsca do zwiedzania przypominaja troche cmentarze, przeszlosc, tworcy, ci, ktorzy tutaj byli, pracowali. Pompei jednak tym do konca nie jest.
Ma sie wrazenie, ja mialam wrazenie, ze jego mieszkancy na chwile wyszli, uciekli w jakims nieznanym kierunku i wroca. Czekalam na nich z minuty na minute by wkoncu dostrzec ich obecnosc wokol nas. 

To nic, ze wybuch zaskoczyl ich w codziennosci 24 sierpnia 79 roku. Ich cywilizacji i ich kultury do konca nie unicestwil. Dodal jej to niedefinowalne cos...
a wybuchow bylo przeciez duzo, duzo wiecej, byl i 1631 rok i 1794 rok i 1984 rok - ostatnia spora erupcja. Oni z tym zyja, w tym zyja. 
Mieszkancy Pomei zastygli w swych pieknych wnetrzach. 


Wejscie i amfiteatr... jak w kazdym rzymskim miescie.


Gymnasium z wystawa kilku odnalezionych z 79 roku przedmiotwo w tym z tym chlebem...



Wille i ich ogrody, drzwi, przedsionki i scienne malowidla.

Pomiedzy - rzymskie ulice przecinajace sie pod katem prostym oczywiscie. Szkola z Chicago nic tutaj i w XX wieku nie zmienila!



Kuchnia i bar w jednym bo wychodzace na ulice pomieszczenie...


Chwila oddechu w lazniach


Lazienkowe dekoracje i rury doprowadzajace ciepla wode z 79 roku.

Zycie zatrzymane w biegu, przestraszone wybuchem, schowalo swoj oddech w ziemii.

Forum - pelne ludzi jak za rzymskich czasow.



Dom, ktorego wlasciciel i poeta kochal psy.

Wszedzie obecna erotyka, symbol nowego zycia.


I my, ledwie zywi po tylu godzinach zwiedzania, mur w cieniu podpieramy!




Zasluzony obiad i odpoczynek w pewnej cudownej restauracji, hotel Forum 4* w Pompei tuz przy placu Amfiteatralnym, przy jednym z wyjsc z historycznego miasta. Cudowne jedzenie, dosc tanio, gaj cytrynowy wokol! 

sobota, 2 września 2017

Poludniowa Italia: czesc 3. Costiera amalfitena z morza i wyspa CAPRI (2/2)

Raniutko, bilety na rejs.





"Capri,  c'est fini" - spiewal Hervé Villard w 1966 roku. Dla nas niestety tez Capri nalezy juz do przeszlosci!
To byla zreszta jedna z najdrozszych wycieczek mojego zycia bo by poplynac wzdluz wybrzeza i dotrzec do Capri trzeba bylo wydac 130 euro, na nas trzech, na zwyklym, turystycznym stateczku.

Tego dnia, a byla to niedziela 20 sierpnia 2017 roku, wstalismy juz o 6h20 by o 7h30 wyjechac z hotelu i zdazyc do Salerno. Podroz byla piekna. Amalfi jak zwykle - zachwyca pieknem natury ale tez dloni czlowieka. Robimy zdjecie za zdjeciem. Nasza podroz w jedna strone trwa 2 i pol godziny. W tym czasie zaprzyjazniamy sie z dwoma Angielkami, studentkami geografii w Londynie. Antek ma okazje do rozmowy po angielsku i my zreszta tez. Tak sobie poltorej godziny gawedzimy czestujac sie ciasteczkami.
Dziewczyny wysiadaja jednak w Positano i wsiada mloda Wloszka, mowiaca perfket po francusku i pracujaca w Zurychu. Gadamy dalej, wymieniajac sie za kazdym razem wizytowkami!






Koniec polwyspu Sorento... za nim jest Capri i dalej Ischia.

To jest Capri


Capri wrze... od turystwo, statkow, jezykow. Kolejka pomaga dojechac na gore wyspy, gdzie znajduja sie 2 glowne miasteczka. Lazimy, lazimy... znajdujemy dom w ktorym mieszkal radziecki pisarz Maksim Gorki czy francuska noblistka Marguerite Yorcenar, probujemy perfum lokalnych i lokalnej pizzy. Ceny sa tutaj horendalne, jest 3 razy drozej niz w normalnym, kontynentalnym wloskim miescie.
Jemy w restauracji Michel Angelo - super!

Cale popoludnie chodzimy po wyspie ogladajac ruiny willi Tyberiusza, skaly, statki i wille Kruppa - niemieckiego przedsiebiorcy, ktorego sprzet domowy jest obecny w wielu naszych kuchniach. Temperatura siega 34-35°C. Ochladzaja nas nieco Ogrody Augusta i tradycyjna Granita cytrynowa.
Port na Capri

Nazwy ulic i kierunkowskazy na wyspie umieszcza sie na takich tabliczkach.

Tutaj mieszkal Gorki, mowi o tym ta tablica.


W Michel Angelo z pizzami podanymi na desce.

Tutaj mieszkala Yourcenar.


Przydrozne kapliczki


Powrot jest bardziej meczacy. Statek ma opoznienie. Przed nim wybucha klotnia miedzy marynarzami a pewna luksusowo odziana wloska para wyposazona w walizki Vuittona, ktora ma bilety na pozniejszy rejs, ale chce koniecznie plynac tym pomimo faktu, ze nie ma juz miejsc. Dochodzi do rekoczynow. A my stoimy w pierwszym rzedzie... uf...



Willa Kruppa i jego zejscie z niej na dol do statku i do plazy.

Widoki sa jednak wciaz cudowne, rejs spokojny, parking darmowy bo to niedziela!
Wieczor konczy sie eksplozja sztucznych ogni w Mercato San Severino, gdzie mieszkamy bo to lokalny odpust. Strzelaja do polnocy.

piątek, 1 września 2017

NOWY ROK SZKOLNY! Rozpoczety...

Wlasnie wrocilam z mojego calodniowego maratonu czyli z dnia rozpoczynajacego rok szkolny dla nauczycieli we Francji.

Zaczelismy ... kawa o 8h30 rano. Pol godzinki gadania i zapoznawania sie z nowymi kolegami choc spotkalam tez dwoch juz mi znanych, z poprzednich szkol. Milo, przyjemnie, glosno. Ja zazwyczaj przez pierwsze tygodnie obserwuje co, kto, jaka osobowosc, jaka strategia. Czesto moje pierwsze wrazenie okazuje sie byc tym dobrym, ale to wychodzi z czasem.

Moje liceum do konca lutego, bo od marca nie wiem gdzie pracuje, znajduje sie na przedmiesciach Bordeaux, jak w ubieglym roku. Dystans 17 km od domu i 30 minut jazdy samochodem. Standardowo. Juz to przerabialam wiec niespodzianek dla mnie nie ma.

1510 uczniow. Nie wiem ilu nauczycieli, ale nasza ekipa Historia-geografia i WOS we francuskim wydaniu to 12 osob. 2 nauczycieli stazystow, dwoch lotnych w tym ja i reszta na cieplych, stalych posadkach.

Od 9 h do 12h30 zebranie plenarne... przemowy dyrektora, jego zastepczyni, pielegniarki, sluzb ochronnych, dwoch pedagogow i w koncu dali nam nasze plany lekcji!!!
Bo na to w zasadzie wszyscy czekaja.
Mam GENIALNY plan lekcji! z wolnym piatkiem... a w czwartek koncze o 14h50... czyli mam 3,5 dnia weekendu!!! Youpi!
Mam tylko 3 klasy: 1-sza liceum i 2 drugie klasy liceum czyli Seconde et Premières... i to dobre profile: europejski, lacinnicy... nie powinno wiec byc wiekszyc problemow.
Uczniow jak wszedzie po 36-38 w jednej klasie. Niestety nasze wyze demograficzne widac a struktury nie sa specjalnie do nich dostosowane.

Po tym wszystkim mielismy wspolny obiad w formie wielkiego bufetu, bardzo smaczny zreszta. Bylo winko, sangria, jedzonko i juz cieplejsze rozmowy o wakacjach, o planach jak i te gorzkie w formie skarg bo nauczyciel we Francji to czlowiek zazwyczaj niezadowolony i narzekajacy. No nie wszyscy tacy sa - jak widac na zalaczonym obrazku.
Poznalam nauczycielke jezyka rosyjskiego, ktora mowi po POLSKU bo ma meza Polaka... no to sobie przypadlysmy do gustu... i te nasze jezyki, nikt nas wokol nie rozumie! i fajnie nam bylo z tym!

O 14 - zebrania przedmiotowe. 2 godziny debaty i ustalania szczegolow.
Mam dosc sympatycznych kolegow choc juz ich sobie w pewien sposob podzielilam na grupki. Wiem z kim sie zaprzyjaznie a z kim raczej nie.

Widac jednak, ze maja tam dobry poziom, 97% zdanych matur, sporo dobrych ocen. Maja tez lekcje przygotowawcze do egzaminow na Nauki polityczne i juz mnie wciagneli. Co biorac pod uwage moja prace na Naukach politycznych jest dla nich korzystnym posunieciem. Dla mnie to kilka dodatkowych groszy.

A w zwiazku z promocja z czerwca czyli przeskoczeniem échelon mam teraz wyzsza pensje podstawowa, moje godzny nadliczbowe tez wiec sa nieco wyzej oplacane. A poza tym nie pracuje w gminie mojego przydzialu administracyjnego wiec mam tez 20 euro dziennie dodatkowo za kilometraz. I tym sposobem finansowo stoje calkiem niezle.

Musze skonczyc teraz w weekend dossier na kolejny konkurs jezykowy, ktory bede zdawac w styczniu i zabrac sie za przygotowanie czesci lekcji a raczej za ich doszlifowywanie bo lekcje zrobione i przygotowane juz mam.

Ksiazka moja tez w ostatnich szlifach. Jutro mam dostac pierwszy roboczy egzemplarz przed ostatecznym drukiem, chyba sie poplacze...

Dobrego roku szkolnego dla belfrow, dzieci i ich rodzicow!