Wlasnie wrocilam z mojego calodniowego maratonu czyli z dnia rozpoczynajacego rok szkolny dla nauczycieli we Francji.
Zaczelismy ... kawa o 8h30 rano. Pol godzinki gadania i zapoznawania sie z nowymi kolegami choc spotkalam tez dwoch juz mi znanych, z poprzednich szkol. Milo, przyjemnie, glosno. Ja zazwyczaj przez pierwsze tygodnie obserwuje co, kto, jaka osobowosc, jaka strategia. Czesto moje pierwsze wrazenie okazuje sie byc tym dobrym, ale to wychodzi z czasem.
Moje liceum do konca lutego, bo od marca nie wiem gdzie pracuje, znajduje sie na przedmiesciach Bordeaux, jak w ubieglym roku. Dystans 17 km od domu i 30 minut jazdy samochodem. Standardowo. Juz to przerabialam wiec niespodzianek dla mnie nie ma.
1510 uczniow. Nie wiem ilu nauczycieli, ale nasza ekipa Historia-geografia i WOS we francuskim wydaniu to 12 osob. 2 nauczycieli stazystow, dwoch lotnych w tym ja i reszta na cieplych, stalych posadkach.
Od 9 h do 12h30 zebranie plenarne... przemowy dyrektora, jego zastepczyni, pielegniarki, sluzb ochronnych, dwoch pedagogow i w koncu dali nam nasze plany lekcji!!!
Bo na to w zasadzie wszyscy czekaja.
Mam GENIALNY plan lekcji! z wolnym piatkiem... a w czwartek koncze o 14h50... czyli mam 3,5 dnia weekendu!!! Youpi!
Mam tylko 3 klasy: 1-sza liceum i 2 drugie klasy liceum czyli Seconde et Premières... i to dobre profile: europejski, lacinnicy... nie powinno wiec byc wiekszyc problemow.
Uczniow jak wszedzie po 36-38 w jednej klasie. Niestety nasze wyze demograficzne widac a struktury nie sa specjalnie do nich dostosowane.
Po tym wszystkim mielismy wspolny obiad w formie wielkiego bufetu, bardzo smaczny zreszta. Bylo winko, sangria, jedzonko i juz cieplejsze rozmowy o wakacjach, o planach jak i te gorzkie w formie skarg bo nauczyciel we Francji to czlowiek zazwyczaj niezadowolony i narzekajacy. No nie wszyscy tacy sa - jak widac na zalaczonym obrazku.
Poznalam nauczycielke jezyka rosyjskiego, ktora mowi po POLSKU bo ma meza Polaka... no to sobie przypadlysmy do gustu... i te nasze jezyki, nikt nas wokol nie rozumie! i fajnie nam bylo z tym!
O 14 - zebrania przedmiotowe. 2 godziny debaty i ustalania szczegolow.
Mam dosc sympatycznych kolegow choc juz ich sobie w pewien sposob podzielilam na grupki. Wiem z kim sie zaprzyjaznie a z kim raczej nie.
Widac jednak, ze maja tam dobry poziom, 97% zdanych matur, sporo dobrych ocen. Maja tez lekcje przygotowawcze do egzaminow na Nauki polityczne i juz mnie wciagneli. Co biorac pod uwage moja prace na Naukach politycznych jest dla nich korzystnym posunieciem. Dla mnie to kilka dodatkowych groszy.
A w zwiazku z promocja z czerwca czyli przeskoczeniem échelon mam teraz wyzsza pensje podstawowa, moje godzny nadliczbowe tez wiec sa nieco wyzej oplacane. A poza tym nie pracuje w gminie mojego przydzialu administracyjnego wiec mam tez 20 euro dziennie dodatkowo za kilometraz. I tym sposobem finansowo stoje calkiem niezle.
Musze skonczyc teraz w weekend dossier na kolejny konkurs jezykowy, ktory bede zdawac w styczniu i zabrac sie za przygotowanie czesci lekcji a raczej za ich doszlifowywanie bo lekcje zrobione i przygotowane juz mam.
Ksiazka moja tez w ostatnich szlifach. Jutro mam dostac pierwszy roboczy egzemplarz przed ostatecznym drukiem, chyba sie poplacze...
Dobrego roku szkolnego dla belfrow, dzieci i ich rodzicow!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz