sobota, 2 września 2017

Poludniowa Italia: czesc 3. Costiera amalfitena z morza i wyspa CAPRI (2/2)

Raniutko, bilety na rejs.





"Capri,  c'est fini" - spiewal Hervé Villard w 1966 roku. Dla nas niestety tez Capri nalezy juz do przeszlosci!
To byla zreszta jedna z najdrozszych wycieczek mojego zycia bo by poplynac wzdluz wybrzeza i dotrzec do Capri trzeba bylo wydac 130 euro, na nas trzech, na zwyklym, turystycznym stateczku.

Tego dnia, a byla to niedziela 20 sierpnia 2017 roku, wstalismy juz o 6h20 by o 7h30 wyjechac z hotelu i zdazyc do Salerno. Podroz byla piekna. Amalfi jak zwykle - zachwyca pieknem natury ale tez dloni czlowieka. Robimy zdjecie za zdjeciem. Nasza podroz w jedna strone trwa 2 i pol godziny. W tym czasie zaprzyjazniamy sie z dwoma Angielkami, studentkami geografii w Londynie. Antek ma okazje do rozmowy po angielsku i my zreszta tez. Tak sobie poltorej godziny gawedzimy czestujac sie ciasteczkami.
Dziewczyny wysiadaja jednak w Positano i wsiada mloda Wloszka, mowiaca perfket po francusku i pracujaca w Zurychu. Gadamy dalej, wymieniajac sie za kazdym razem wizytowkami!






Koniec polwyspu Sorento... za nim jest Capri i dalej Ischia.

To jest Capri


Capri wrze... od turystwo, statkow, jezykow. Kolejka pomaga dojechac na gore wyspy, gdzie znajduja sie 2 glowne miasteczka. Lazimy, lazimy... znajdujemy dom w ktorym mieszkal radziecki pisarz Maksim Gorki czy francuska noblistka Marguerite Yorcenar, probujemy perfum lokalnych i lokalnej pizzy. Ceny sa tutaj horendalne, jest 3 razy drozej niz w normalnym, kontynentalnym wloskim miescie.
Jemy w restauracji Michel Angelo - super!

Cale popoludnie chodzimy po wyspie ogladajac ruiny willi Tyberiusza, skaly, statki i wille Kruppa - niemieckiego przedsiebiorcy, ktorego sprzet domowy jest obecny w wielu naszych kuchniach. Temperatura siega 34-35°C. Ochladzaja nas nieco Ogrody Augusta i tradycyjna Granita cytrynowa.
Port na Capri

Nazwy ulic i kierunkowskazy na wyspie umieszcza sie na takich tabliczkach.

Tutaj mieszkal Gorki, mowi o tym ta tablica.


W Michel Angelo z pizzami podanymi na desce.

Tutaj mieszkala Yourcenar.


Przydrozne kapliczki


Powrot jest bardziej meczacy. Statek ma opoznienie. Przed nim wybucha klotnia miedzy marynarzami a pewna luksusowo odziana wloska para wyposazona w walizki Vuittona, ktora ma bilety na pozniejszy rejs, ale chce koniecznie plynac tym pomimo faktu, ze nie ma juz miejsc. Dochodzi do rekoczynow. A my stoimy w pierwszym rzedzie... uf...



Willa Kruppa i jego zejscie z niej na dol do statku i do plazy.

Widoki sa jednak wciaz cudowne, rejs spokojny, parking darmowy bo to niedziela!
Wieczor konczy sie eksplozja sztucznych ogni w Mercato San Severino, gdzie mieszkamy bo to lokalny odpust. Strzelaja do polnocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz