niedziela, 11 lutego 2024

Sama mysl o zbliżającym się tygodniu... mnie meczy!

To psychologiczne oczywiście. Zbliża się niedzielny wieczór i spakowała torbę na jutro do pracy, wypełniłam kalendarze ten domowy i ten profesjonalny i jak zawsze pojawiła się myli: czy dam radę? 

Po pierwsze, nie zawsze muszę dawać radę! Nie ma takiego przepisu czy nakazu! 
Po drugie, zrobię tyle ile zdołam, jak zawsze zreszta.

Jutro poniedziałek: lekcje w liceum od 8 do 16 a od 17 pierwsza trymestralna rada pedagogiczna do 18h30. Wrócę pewnie coś koło 19... zjem kolacje, to znaczy najpierw ja zrobię i będę dalej pracować bo zajęcia we wtorek. 

Wtorek spokojny: poranne 4 godziny pracy w domu, następnie 3 godziny w liceum, następnie 2 godziny na Uniwersytecie. Skończę koło 20, wrócę przed 21. Zjem kolacje i pójdę spać. Rano pewnie zrobię jeszcze ze dwa obiady i jaka pralkę obsłudze w taka danym międzyczasie. 

W srode totalny luz... tylko 2 godziny wykładów na Uniwersytecie, ale tez praca w domu kilka godzin i zakupy na 3 tygodnie plus te dla Antka. Wrócę po 19 i usiądę wtedy. 

W czwartek lekcje od 10 do 17. Potem praca w domu. Rano pralki z rzeczami z tego tygodnia. 

W piatek lekcje od 9 do 16, potem 2 godziny wykładów na Uniwersytecie, ale w tym samym czasie mam radę pedagogiczna, na która nie mogę pójść. Poinformowałam dyrekcje. Nie odpowiadają jak zwykle. Czyli KLASYK. W piątek nie mam nawet mojej całej przerwy obiadowej bo daje bezpłatne lekcje dla uczniów z Rosji i Ukrainy by im pomoc. Nie ma systemu pomocy we Francji dla takich dzieci... 

Także taki tydzień mi się zapowiada. Dziś pracowałam i wczoraj pół dnia tez. Weekendów nie posiadam. Od polowy kwietnia będzie luźniej. 


 

sobota, 10 lutego 2024

I quattro canti - wloska restauracja w Rennes

Na średniowiecznej uliczce kamiennej, w starym, średniowiecznym domu. Chcieliśmy przetestować dzisiaj bo synek jedzie w Alpy na narty a my pracujemy, pracujemy więc trochę rozpusty z końcem karnawału. Restauracja proponuje makarony i 5 rodzajów pizzy, kilka anitpasti i kilka deserów oraz wybór włoskich win. Jest tutaj miło i kameralnie. Na talerzu pysznie, naprawdę pysznie ale ceny są dość wygórowane i porcje małe: pasta 130 g 19 euro... pizza 15 euro i więcej - jest jednak znakomita! 

Byla tez okazja spróbować prawdziwego sycylijskiego CANNOLO z pistacjami i z czekolada. To ciastko sięga historia do IX wieku i obecności Arabów na Sycylii. Jednak w Bretanii to 9,5 euro za jedna sztukę. 

Obsluga profesjonalna, dwóch kucharzy włoskich i tylko włoskie produkty.  Z pewnością warto tutaj zajrzeć. 







"Ten się śmieje kto ma zeby" Z. Rudzką. Nike 2023. Dziwne odkrycie.


Czytając książki, słuchając koncertów czy chodząc na wystawy wchodzimy w świat mentalny DRUGIEGO. Może się on na m podobać bądź nie, może nas denerwować, może nas zachwycać bądź obrzydzać... Wejście jednak w ten drugi świat jest podstawa naszego czloweczenstwa, podstawa niezbędna dla naszego rozwoju. 

Wejście w świat Zyty Rudzkiej było dla mnie dość męczące. Zazwyczaj bowiem, gdy czytam książki, a robię to codziennie szukam treści i szukam języka. Innych treści i innego języka niż ten, który mam na codzień. W książce Zyty Rudzkiej nie znalazłam treści... a raczej znalazłam obrzydzająca mnie treść kobiety, bohaterki, w której świat wewnętrzny nie mogłam wejść, nie mogłam do niego dotrzeć... tak bardzo jest mi obcy. Autorka pisze "spotykam ciagle takie kobiety - chciałam oddać im głos".
Ja NIGDY nie spotkałam w swoim życiu takiej kobiety, ani jednej. Nie wiem gdzie one żyją, co robią, gdzie się ukrywają, jakimi ścieżkami chodzą, jak wyglądają ich mieszkania, ubrania, mężowie, dzieci. 
To dla mnie zupełnie obcy, nieznany świat. 
Czy chce go poznać? Po opisie Zyty Rudzkiej nie, nie chce. Nic z tej książki nie mogłam wyciągnąć, w sensie zainteresowania, odkrycia...

Nie, wroc! Język ksiazki jest wyjątkowy i dla samego języka pewnie warto z ta pozycja się zapoznać choć uprzedzam jest bardzo, bardzo wulgarny. Trochę jak język Maslowskiej w "Inni ludzie". Może w niektórych środowiskach w Polsce taki język króluje? Może to właśnie warto wiedzieć i znać? 
Może ten natłok wulgaryzmów dotyczy świata tych kobiet, które autorka wciąż spotyka na swojej drodze? Może to świat sporej ilości Polek? 

Tego nie wiem. Ja ich nie spotykam. 
Bardzo dziwna książka. Praktycznie pozbawiona treści. Autorka bawi się wulgarnym językiem bohaterki. Hm... 
 

wtorek, 6 lutego 2024

Uśmiecham się bezobjawowo...


Edukacja narodowa milczy. Nie pierwszy raz zreszta. Zgodnie z tradycja pomilczy, zamiotą pod dywan, rozjedzie się po kościach mniej lub bardziej kruchych. Potem rzuca kolejnego maila bez ładu i składu i związku z poprzednim i będą mi życzyć dobrego dnia. Tak to działa, tak to funkcjonuje. Sam Kafka a może lepiej Milan Kundera by tego nie ujął! 

Kundera mieszkał 4 lata w Rennes, pisał, ze to NAJBRZYDRZSZE  miasto jakie widział w swoim życiu choć przed przyjazdem tutaj w 1975 roku tak myślał o Brnie ale Rennes przebiło i Brno swoją brzydota. Wykładał tutaj 4 lata i mieszkał na ostatnim pietrze wieżowca nazywanego Horizon. 

« je pensais que Brno était la ville la plus moche, mais non, il y avait Rennes »

Jednakże z czasem ... przyzwyczaił się i polubił studentów z Uniwersytetu Rennes 2. Ja tez ich bardzo lubię. Wczoraj 2 godziny ćwiczeń i mieliśmy niezły ubaw analizując tekst całkiem niezabawny bo Grégoire de Tours, VI wiek i nawrócenie się Clovis'a, na chrześcijaństwo oczywiście. 

Myślę sobie, ze ta nasza ludzka przypadłość PRZYZWYCZAJANIA SIE to zakała naszej egzystencji. Mój mąż - taka sobie konwersacje dziś przy śniadaniu prowadziliśmy - uważa, ze wręcz przeciwnie. To nam ułatwia żywot, czynni go lekkim jak "Nieznośna lekkość bytu" właśnie... 

Ja mysle, ze kapcaniejemy, wpadamy w dziurę, przestajemy widzieć i czuć, zmysł estetyczny nam się zaokrągla jak kobitka w ciąży. Eh... nie, nie chce się przyzwyczajać do BRZYDOTY RENNES dla mnie wciąż jest brzydkie, nie chce się przyzwyczajać do szarość nieba, dla mnie wciąż jest szare, nie chce się przyzwyczajać do mierności edukacji narodowej, do codziennego chamstwa...

Nie chce tracić tego wyostrzonego spojrzenia, tego wyczucia piękna... nie dam się! 

Skończyłam "Instrukcje obsługi toksycznych ludzi". lektura pouczająca ale niewesoła. Prawie skończyłam  "Ten się śmieje kto ma zeby". 
Muszę spowolnić czytanie... by na dłużej starczyło. 
 

Drzwi otwarte...


Dziś kolejny dzień strajku nauczycieli. W ubiegłym tygodniu strajkowało według ministerstwa 20% czyli co 5-ty, a według związków zawodowych 47% czyli co drugi. Może kiedyś ktoś z matematyka będzie za pan brat i prawidłowo to wszystko podliczy? 

Dziś zobaczymy co będzie. Ja, tradycyjnie nigdy nie strajkuje. Jedyny moment, w którym mogłabym dołączyć do strajku to strajk nanoszący ewidentne szkody uczniom i systemowi czyli podczas matur, trwający kilka bądź kilkanaście dni. Jednym słowem strajk, który oprócz pozbawienia mnie dochodów przyczynił by się do jakiś zmian na lepsze. A te ich jednodniowe podrygi nie powodują żadnych zmian na lepsze ani dla uczniów ani dla nauczycieli. Są więc dla mnie totalnie i kompletnie bezsensowne. 

Tymczasem wczoraj dostałam maila od pani sekretarki liceum, w którym uczę od 3 tygodni z wypomnieniem mi, z nie byłam na drzwiach otwartych liceum w ubiegłą sobotę. Kontrakt kończę w piątek 9 lutego. W związku z tym odlicza mi od pensji 1/30 bo te godziny były zamiast dnia solidarności czyli poniedziałku ustawowo wolnego,  po niedzieli zesłania Ducha świętego. 

W związku z powyższym i w związku z całokształtem tego w jaki sposób się mnie traktuje jak trybik czy śrubkę systemu edukacji narodowej, która nie działa... odpowiedziałam dość ostro nie tyle jej bo ona i tak nie ma żadnej wladzy a władzom szkoły, które tez zreszta żadnej władzy nie maja i kuratorium. 
Dziś rano zapodałem sprawę mojemu adwokatowi mailowo i jeśli będą próbowali iść w konflikt to zaskarże edukacje narodowa za całokształt działań, które dotyczą mojej osoby, za rujnowanie mi zdrowia tymi działaniami i zarządam odszkodowania. Oczywiście trudno się gra i jeszcze trudniej wygrywa z popapranym systemem ale od 14 lat nazbierało mi się dokumentów, maili, dowodów, zaświadczeń lekarskich i tak dalej więc adwokat twierdzi, ze są szanse na wygrana całkiem realne. 

Tak więc dziś jestem w bojowym nastroju, nastroju osoby, która została po raz kolejny obrażona i doprowadzona do frustracji, a która nie ma najmniejszego zamiaru pozwalać w dalszym ciagu na przekraczanie jej granic i na traktowanie w ten sposób. 

Tak więc cdn. 

 

sobota, 3 lutego 2024

Mam dosyc komunistow!


Wiem... brzmi dziwnie w 2024 roku i po kilkunastu milionach ofiar tego systemu! A jednak, niektórym wciąż tęskno, wciąż mielą komunistyczne hasła... Najczęściej stykam się z tym w pracy nauczycielskiej. Większość nauczycieli wokół mnie zaciekle broni komunistycznej ideologii i komunistycznych pomysłów z cyklu po równo każdemu, zawsze i wszędzie, zastrajkujmy, zróbmy rozróbę kolejna zniszczmy to i owo... Ciężko tego słuchać i nie reagować bo szkoda czasu na reakcje ale czasami reaguje. 
Część moich uczniów licealistów jest tez komunistami. Więc jak tylko zaczynaja w klasie na ten temat to oświadczam im uroczyście, ze proszę o oszczędzenie mi tych wywodów bo ja w komunie żyłam, doświadczyłam na własnej skórze, badania naukowe nah jej spuścizną robiłam więc ten temat mnie już nic a nic nie interesuje. I radzę im, ze skoro tak im tęskno to Korea Północą czy Kuba z utęsknieniem czekają na ich młody zapal i ręce do pracy. Oni tymczasem z Bretanii nie chcą się ruszyć bo ... za trudno... 

Na Uniwersytecie studenci tez sympatyzują ale zajęcia są tak intesywne, ze nie ma czasu na debaty na ten temat no chyba, ze znów jest kolejna blokada i zniszczenia. 

Tak sobie myślę, ze fajnie jest być lewakiem i komunista mając dom z ogrodem na przedmieściach, pełna lodowke, paszport w domu i wolność strajkowania i niszczenia... bo ci wszyscy komuniści nauczyciele czy uczniowie właśnie tak żyją, to maja, ale ma być po równo... mowie im to oddajcie kurczę chałupę, polowe pensji i wtedy płaczcie nad zła Francja i nad burżujami, nad imperializmem amerykańskim. jakoś im nie spieszno... eh... 

Nigdy chyba tej glupoty nie zrozumiem... 

Nowe przepisy dziś na blogu : purée z łuskanego grochu i ciasto muślinowe pomarańczowo-makowe.