Nie od wcoraj wiadomo, że sport to zdrowie !
No przynajmniej w jakiejś części…
Dziś rano dowiedziałam się jednak słuchając radia w drodze do pracy, że
francuscy posłowie mają przegłosować nowy artykuł prawny zalecający i
uprawomocniający lekarzy do przepisywania na recepcie… sportu!
Nie wiem czy tylko nad Sekwaną idzie się w tym kierunku tak daleko?
Jak wskazują prowadzone badania naukowe człowiek bez sportu wcześniej umiera,
choruje i dużo częściej zmaga się też z otyłością. Udowodniono już kilkakrotnie
przez ostatnie lata i w różnych krajach, że 3 h sportu w tygodniu to absolutne
minimum by zapobiec nowotworom, a jak się je już rozwinie, to by zapobiec
nawrotom choroby i przyśpieszyć proces zdrowienia.
Tak więc od jutra już każdy lekarz będzie mógł wypisać receptę na sport –
jego ilość, jakość, natężenie i to szczególnie dla pacjentów z rakiem i
przewlekłymi chorobami. Rak i długotrwałe choroby idą na tzw: pierwszy ogień.
Pacjenci są za… lekarze są za i chyba większość społeczeństwa francuskiego jest
za bo nawet jeśli dla osób szczególnie ubogich taka recepta pozwoli na
refundację zajęć sportowych to ten koszt będzie na dłuższą metę znacznie niższy
niż koszty chemi, radio i innego typu leczenia.
Dziś rano, w audycji radiowej dopytywano kobiety z rakiem piersi i mężczyzn z
rakiem jelit jak zapatrują się na tę nowość i czy sport już coś zmieniłw ich
życiu i w ich chorobie? Odpowiedzi były entuzjastyczne choć nikt nie krył z
chorych potrzeby wykonania olbrzymiego wysiłku by pójść na salę sportową po
chemi czy operacji. Na dłuższą metę jednak sport poprawia jakość i długość
życia tak jak dobrze dobrana dieta antyrakowa… a więc ?
Zacznijmy przyjaźń ze sportem zanim wykryją u nas raka czy cos poważnego. Ciekawie sie robi. ;)
OdpowiedzUsuńja raczej w tej przyjazni trwam... choc nie jest ona panaceum na choroby to moze byc uzyteczna!
UsuńNie mogę się oprzeć aby tego nie skomentować bo mam wrażenie, że nikt tak naprawdę nie przeczytał dokładnie tych badań, które o tym mówią, że "sport to zdrowie". I chyba musiał pominąć badania, które mówią, że zbyt intensywny sport zmienia w negatywny sposób florę bakteryjną pogłębiając nasze problemy zdrowotne (np. wywołując nieszczelność jelit). Wiadomo, że długodystansowi biegacze właśnie umierają na zawały serca (badania naukowe to potwierdzają). Rozumiem, że zwykli ludzie nie muszą się znać na metodologii badań naukowych ale posłowie i lekarze mogliby porozmawiać z osobami, które metodologię badań naukowych rozumieją.
OdpowiedzUsuńMogliby zacząć od Garego Taubesa "Good Calories, Bad Calories: Fats, Carbs, and the Controversial Science of Diet and Health" gdzie właśnie badania są omawiane i to z ostatnich 100lat - badania dotyczą otyłości, odżywiania itd. Wielu lekarzy zgłosiło się do niego, ze dla nich ta metodologia jest za trudna (640stron) więc przygotował streszczenie tej pozycji.
Osobiście bałabym się zalecać osobom ciężko chorym więcej niż spacer w słońcu myśląc jak nasz organizm jest eksploatowany podczas innych ćwiczeń. Otyłość też jest skutkiem zaburzeń jakie dzieją się w organizmie, często hormonalnych i jeśli nie zlikwidujemy tych zaburzeń to biedny człowiek ćwicząc intensywnie nabawi się kolejnych chorób a może wcale nie pomóc. Ale nauka to już wie i szkoda, że decydenci tego nie śledzą:-( Już sobie wyobrażam osobę z Hashi, która często z trudem wstaje do pracy a tu jeszcze lekarz zaprasza ją na siłownię...
Sport dla organizmu to stres, i zdrowy człowiek ćwicząc musi naprawdę bardzo dbać o swój organizm aby zachować to zdrowie. A najlepiej widać to po zawodowych sportowcach, liczne kontuzje i znane powiedzenie "przez sport do kalectwa", ma swoje uzasadnienie.
Nie wiem jak jest we Francji ale w Polsce lekarze nie uczą się statystyki, metodologia badań jest im obca, ten obszar omijają, a do doktoratu najczęściej zlecają komuś tą analizę statystyczną, czasem trafi im się wykład ze statystyki i wtedy jest szansa że coś zapamiętają. Ale nie wiem na ile aby umieć weryfikować badania naukowe, wnioski z nich wyciągane itd.
Społeczności długowieczne takie jak Hunzowie czy Japończycy z wyspy Okinawa nie uprawiają sportu, nie chodzą na siłownię tylko wykonują różnorodne czynności domowe, około domowe, uprawiają ogródki, spotykają się z rodziną, znajomymi i tak naprawdę właśnie w tych kontaktach i w naturalnym odżywianiu upatruje się ich długowieczności w dobrym zdrowiu psychicznym i fizycznym.
Nie jestem przeciwniczką sportu ale wiem, że w chorobie sportem możemy sobie tylko pogorszyć stan zdrowia. Obawiam się też skrajności, że jeśli pacjent z otyłością przyjdzie po miesiącu intensywnych ćwiczeń jeszcze cięższy to usłyszy od lekarza, że źle i za mało ćwiczył więc on nie będzie go leczył dopóty nie schudnie. A to wszystko nie jest takie proste.
Pozdrawiam Serdecznie Teresa
Przepraszam za tak duza zwloke... dzialo sie u mnie sporo wiec dopiero dzisiaj wracam do twojego komentarza Tereso. Musze przyznac, ze w wielu miejsach jest on dla mnie zadziwiajacy. Nidgy nie slyszalam ani nie czytalam w zadnej pozycji by sport mogl pogorszyc stan zdrowia. Raczej wprost przeciwnie. Sportem zreszta nie nazywam tylko wyczynowego treningu ale tez zwykly, szybki marsz, taki na 70% naszego rytmu sercowego. I ten zwykly marsz powinno sie wykonywac codziennie przez minimum 30 minut. Reszta moze byc tylko plusem jak ktos jest w formie i moze odpowiednie dziedziny sportu uprawiac. Co do otylosci zas, rzadko kiedy jest ona winikiem ( to slowa mojej przyjaciolki Marioli, lekarza endokrynologa) zaburzen hormonalnych, w ponad 90% przypadkow jest ona wynikiem spozywania zbyt duzej ilosci pozywienia i zbyt malego czy niskiego jego spalania. Tutaj dochodzi do zaburzenia rownowagi i tycia. Dlatego mysle, ze umiar we wszystkim jest porzadany: i w sporcie by nie bylo kontuzji i w zywieniu... pozdrawiam.
Usuń