środa, 20 listopada 2024

Maria Curie: Polka czy Francuzka?


Polacy wykrzykną Polka a Francuzi? nawet często nie wiedza, ze była Polka i uważają ja za 100%-towa Francuzkę. Zreszta we wszystkich sondaż na popularność różnych osobistości Maria Sklodowska Curie zajmuje zazwyczaj pierwsze miejsce/a ale nikt tutaj nie pamięta albo mało kto wie, ze była tez Sklodowska! 

A tak o tym fakcie pisze jej córka Ewa Curie... fragment, który wzruszył mnie wczoraj do łez! Tak leżałam i płakałam... bo akurat to co opisane rozumiem doskonale! 

"Jeden tylko rys tej walki, może najmniej dotkliwy tym razem, lecz najpodlejszy i najbardziej charakterystyczny, powtarza się on bowiem przez cale życie mojej matki. Ilekroc się nadaży okazja by poniżyć te wyjątkowa kobietę, jak w tych ciężkich dniach 1911 roku, aby odmówić jej jakiegoś zaszczytu czy nagrody, na przykład członkostwa w Akademii - wypomina się jej pochodzenie. Mówi się, ze jest Żydówka, Rosjanka, Niemka, Polka - w ogóle "cudzoziemka", która przyjechała do Paryża, aby tu sobie bezprawnie przywłaszczyć wysokie stanowisko. Ale za każdym razem, gdy dzięki niej nowe laury zdobywa Nauka, gdy ja poza granicami Francji czczą, honorują, jak jeszcze nigdy nikogo nie honorowano, staje się ona natychmiast w tych samych dziennikach, w artykułach podpisanych tymi samymi nazwiskami "ambasadorka Francji", "najczystsza przedstawicielka geniuszu francuskiej rasy" i "francuska narodowa chwalą". W tym czasie - tak samo niesprawiedliwie - milczy się o jej polskim pochodzeniu, z którego jest dumna"
strona 368

Wiele słów i wiele uwagi poświęca Ewa Curie nienawiści i zawiści, która Francuzi raczą jej matkę. 
Coz mogę wiecej napisać... Nie jestem Maria Curie i nie dokonałam żadnych wielkich odkryć, nie mam dwóch Nobli i setek innych nagród, nie zajmuje się ani fizyka ani chemia... ale JAKZE DOKLADNIE WIEM I ZNAM to co opisuje Ewa Curie. Ponad wiek pozniej... NIC się nie zmieniło. 

Maria Curie wychowuje swoje córki - zupełnie "nie po polsku". Nie są one nawet ochrzczone, bo pani Sklodowska przestała wierzyc instytucji kościoła i jego dogmatom i doktrynom. Ale obie mówią po polsku. Obie są wychowywane w OGROMNEJ WIERZE W SIEBE... czego nam Polkom wczoraj i dziś tak bardzo brakuje. Maria SC ma swoje pomysły na edukacje. na przykład co rano dziewczynki ćwiczą w ogrodzie bo maja być silne, wysportowane i zdrowe... A do liceum przez 2 lata nie chodzą bo ich mama woli 1 lekcje dziennie w jakimś laboratorium Sorbony niż system szkol Trzeciej Republiki! 

Czytam, czytam i nadal się zachwycam ale tez wzruszam i popłacze sobie tez czasami. 
Nieustannie lekturę polecam!

 

niedziela, 17 listopada 2024

Czytajac... myślę o tych "co maja pod górkę"!

A jest to lektura niezwykłą przede wszystkim ze względu na język... z 1938 roku, dokumenty archiwalne, tłumaczenia... Bardzo cenie sobie te refleksje lingwistyczna. Jeszcze nie doczytałam do momentu, gdy Piotr i Maria otrzymują nagrodę Nobla czyli do 1903 roku. 
To co poprzedza to historia Polki, tak znakomitej Polki, która ma "pod górkę", ze się tak trywialnie wyrażę oraz jej męża, Francuza Pierre'a, który tez nie ma wystarczających układów i znajomosci by objąć jakaś uniwersytecka katedrę czy zarobić wystarczającą ilość pieniędzy na zwykle mieszczańskie życie tego okresu. 

Maria uczy fizyki w liceum dla dziewcząt w Sèvres, niedojada, choruje, marznie... ale nadal prowadzi badania w szopie. Straciła siostrę i matkę będąc młoda dziewczyna, opóźniła swój wyjazd na studia bo dofinansowywala studia siostry Bronisławy i dla nie niej nie starczyło pieniędzy więc pracowała.
Nie gorzknieje, nie narzeka. Ma swój cel i z determinacja do niego dąży. 

A ja tylko podziwiam... podziwiam sile tych, którzy idą choć maja wciąż "pod górkę"! 

Dobrej niedzieli. 

 

Przyjęcie w Ambasadzie RP w Paryżu


Po spotkaniu i rozmowie z panem Ambasadorem Janem Emerykiem Rosciszewskim, wyjątkowe przyjęcie w Ambasadzie RP w Paryżu czyli w Hotel de Monaco. Wieczór z częścią oficjalna: przemówienia, muzyka, z kolacja ale tez z licznymi spotkaniami i rozmowami w tym z konsulami RP oraz panią Magdalena Smoczynska czy panem Bosakiem, wicemarszałkiem naszego parlamentu. 

Ciekawy i pełen pozytywnych emocji czas. 




 

wtorek, 12 listopada 2024

O reprodukowaniu się i o polskim "mule"


Przeczytane kilka dni temu, choć trochę czasu to czytanie ponad 600 stronicowej powieści mi zajęło. 
Na wstepie zaznaczę, ze uwielbiam książki Joanny Bator, przeczytałam wszystkie i kilka lat temu miałam zaszczyt spotkać się z nią, jeszcze w Bordeaux. 

Powieść "Gorzko, gorzko" to tekst o kopiowaniu, z pokolenia na pokolenie, podobnych zachowań, traum, dramatów i błędów. Historia 4 kobiet: Berty Knoch, Barbary Serce, Violetty Serce i Kaliny Serce, to historia 4 pokoleń kobiet z jednej rodziny. Pierwsza urodzona na Dolnym Śląsku, nieopodal Wałbrzycha była Niemka, kolejne po zawirowaniach historii są "Polkami". 
Pierwsza i druga dopuściły się mordów i kanibalizmu. Trzecia traciła o kanibalizm przez przypadek. Dopiero czwarta zaczyna rozumieć rodowy proces czy program dramatów i błędów i powolutku z niego wychodzić. 

Wszystkie 4 doświadczyły ogromnych dramatów a szczególnie przemocy mężczyzn, którzy wszyscy w powieści, personifikują figurę mało uczciwego i bardzo przemocowego mizogina. 

Lektura więc tej książki nie jest długa, spokojna rzeka. Nie jest tez specjalnie przyjemnością. Jest raczej dość wiernym obrazem tego co ja sama często nazywam w relacjach polskim "mułem" albo "bagnem" czyli służalczą i uległa pozycje kobiet gotowych do poświęceń i do cierpienia. Na przeciwko nich, równie nieszczęśliwi, ale fizycznie silniejsi mężczyźni, którzy ze swojej strony te relacje również cementują miedzy innymi alkoholizmem, licznymi zdradami i ogromna doza przemocy fizycznej i psychicznej. 
Czyta się te powieść i trudno nie płakać... 
Czasami miałam ochotę wyrwać kartkę i krzyknąć "no obudź się wreszcie do jednej z nich" by przerwała ten kołowrotek cierpienia i ulegliwości ale tez dużej dozy braku myślenia czy zwykłej głupoty z cyklu "zmieni się" albo "nie jest jeszcze tak zle". 
To historia ciasnych klitek nazywanych mieszkaniami, biedy, braków a przede wszystkim braku zwykłej życzliwości miedzy sąsiadami i obywatelami, złudzeń. 

Gdy poprawia się los to????
Wygrywa się go na loterii, w totolotku a nie własnym wysiłkiem czy praca i ten ostatni aspekt bardzo mnie na końcu powieści rozczarował!

Warto jednak przeczytać!

 

czwartek, 7 listopada 2024

1 minuta słońca!

1 minuta słońca od 1 listopada... 12 dni z odrobina słońca w październiku 2024 czyli mniej niż 3 godziny dziennie... reszta bez słońca...

poniedziałek, 28 października 2024

Wczoraj w kinie... "Lee Miller" i przemyt narkotyków w Rennes


Poszłam sobie wczoraj popołudniu sama do kina bo od dawna chciałam zobaczyć ten film. 
Znakomita Kate Winslet, mało znana historia kobiety-fotografa, świadka 2 wojny światowej i przede wszystkim pierwszych zdjęć wyzwalanych obozów. Osoba nieco szalona, pełne kolorów, tragedii... prawdziwa artystka ale tez kobieta z krwi i kością z doza cierpienia zarezerwowana naszej płci od wieków. 

Ciekawy obraz, ciekawie sfilmowany choć ze znana nam czy mi treścią. 
Jedna z wielu myśli w mojej głowie - kobiety zawsze maja i miały "pod górkę", dużo z własnej winy ale nie tylko. 

Wracając kilka grupek handlarzy narkotyków w centrum miasta, jak zwykle... tyle, ze w poprzednia noc postrzelono w tym handlu 5 letniego chłopczyka a wczoraj znowu strzelanina w mieście, w tej samej dzielnicy, na tym samym tle. 
Nie mogę już na to patrzeć nawet. Nieustannie mnie mdli...

 

sobota, 19 października 2024

Wakacje jesienne czas zacząć!


Na tak blekitne niebo nie mamy raczej co w tym roku liczyć! Ale kilka dni wakacji weźmiemy tak czy siak! Leje znów od rana, garaż zalany wlasciwie non stop teraz mamy. 
Czekamy dziś na przyjazd Antoniego bo od 1 września się nie widzieliśmy i tęsknota jest ogromna! I radość wielka na jego przyjazd. 
Wakacji będzie dokładnie 4 dni zamiast 2 tygodni ale lepsze to niż nic. Antek jest na drugim roku prépa, ma konkursy od kwietnia i w tym roku na wakacje nie może sobie po prostu pozwolić. 
Ale te kilka dni spędzimy na zabiegach w Thalassothérapie: masaże, kąpiele, okłady z glonów i błota morskiego. To nam wszystkim dobrze zrobi. 
Zamówiłam już dawno, kupę pieniędzy zapłaciłam ale uważam, ze warto. 

Bede mu gotować to co lubi... i chociaż przy posiłkach pogadamy bo resztę godzin spędzimy na pracy. 

Wczoraj moje odkrycie- zupa z selera z jabłkami i orzechami laskowymi. Takie jesienne pysnzoci. Przepis na blogu kulinarnym obok. 

Dobrego weekendu.