Na górnych zdjęciach widnieje Kolding. Dziś 60 tysięczne miasteczko w średniowieczu znajdowało się ono na granicy Dani i księstwa niemieckiego Schleswig -Holstein. Dlatego ten ogromny zamek, siedziba królów Danii, wybudowany w 1268 roku, bronił skandynawskiego królestwa przed apetytami południowych sąsiadów. Zamek spłonął doszczętnie w 1808 roku podczas wojen napoleońskich ale został odbudowany.
Samo miasteczko zachwyca malutkimi uliczkami i fiordami oraz najstarsza duńska apteka, która mieściła się w czerwonej kamienicy. Weszliśmy nawet do ratusza miejskiego w Kolding i ucięliśmy pogawędkę z pracującymi tutaj urzędnikami.
A potem pojechaliśmy do Christiansfeld - miasteczka, które od 2015 roku należy do Dziedzictwa ludzkości według UNESCO. To tutaj w 1773 osiedlili się bracia z Moraw pochodzący z Saksonii, gdzie byli prześladowani, gdyż praktykowali i nadal praktykują dość osobliwy rodzaj protestantyzmu. Dziś mieszka ich tutaj około 300 osób. Cale miasteczko jest proste, drewniane, jakby wybudowane pod linijkę, bardzo surowe. Najbardziej zafascynował nas kościół - to ta dużą hala wypełniona białymi ławkami bez żadnych ozdób oraz stary XVIII wieczny cmentarz z taki samicy dla wszystkich grobami. Jest coś urzekającego w tym miejscu, ta równość wobec Boga i śmierci.
a wieczorem spacerując obok hotelu spotkaliśmy jelenia i sarny... nigdy nie widziałam tych zwierząt z tak bliska...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz