Dania, jak na Skandynawie przystało przywitała nas przelotnymi opadami deszczu i typowym chlodzikiem czyli tak 20-22°C. Nie było przez cały duński tydzień zbyt ciepło. Było za to dość drogo. W porównaniu do Francji jakieś 25-30% drozej na właściwie wszystkim: biletach do obiektów i muzom, jedzeniu w supermarkecie czy w restauracji, hotelach. Było sympatycznie i miło i dość kolorowo bo to bardzo kolorowy kraj ale jakiegoś wielkiego zachwytu i myśli by znów tam powrócić - nie, nie było i nie ma. Fajnie było tam być i poczuć trochę ten najszczęśliwszy naród świata - według wszystkich znanych mi sondaży to właśnie Duńczycy określają się jako najbardziej szczęśliwi. I rzeczywiście jest tam spokój, cisza, psy trzymane na smyczy, ludzie uprzejmi i uśmiechnięci. Taki dobrostan, który jako sztukę życia Duńczycy nazywają Hygge.
A Ribe, pierwsza stolica Danii bardzo nam się podobała bo jest ceglasta i kolorowa, kamienna i cicha ale tez ukwiecona.
Przy Ribe są tez poldery na Morzu północnym, który na mnie wywarły ogromne wrażenie i to światło!
W tym starym budynku więzienia w Ribe znajduje się ... hotel!
Najstarszy duński hotel w Ribe z 1840 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz