niedziela, 31 grudnia 2023

Czy będę lepsza w 2024 roku?

Oto jest pytanie! Bo rok jako rok nie może być ani lepszy ani gorszy... to nie podmiot działający i myślący  tylko nazwa okresu czasu. 
Ja za to mogę go uczynić lepszym bądź gorszym według moich myśli, postępowania, działań. 

Tak sobie myślę dzisiaj, czy stać mnie będzie w końcu i w większym stopniu na robienie tego co mi SIE OPLACA?  Czy może nadal będę popełniać te same błędy a potem zwalać winę na los, na geny czy na innych ludzi? 

Myślę, ze warto sobie to tak uświadomić, ze 90% mojego roku, mojego życia, mojego losu zależy TYLKO i wyłącznie ode mnie a 10% pozostałych od decyzji wielkich tego świata czy losu, czy pogody czy ocieplenia klimatu... Jak 70% mojej wagi ciężkiej zależy od tego co jem a 30% od tego ile i jak się ruszam. 
Jeśli bede lepsza w 2024 roku to będę lepsza przede wszystkim dla siebie, ta lepszością udzieli się innym, tym co wokół mnie. 

I tutaj pojawia się zasadnicze pytanie czy mam w sobie, w swoim czasie, w swoich umiejętnościach, w swoich środkach finansowych miejsce na te lepszością czyli na to co chce, na te drogę do stawania się wciąż pełniej sobą? 
Wiem, ze mam jeszcze dość sporo tych zasobów więc dziś i jutro je zapisze, umieszczę w kalendarzach, zaplanuje i zrobię bo CHCE. Nie chciałbym a chce, nie może, ale zrobię... nie bym a tak, nie jak się uda czy jak wyjdzie czy jak się ułoży ale TAK jak ja o tym zadecyduje i kiedy o tym zadecyduje. 

Jak mówił nieodżałowany Philippe Noiret: "Życie jest podróżą w jedna stronę więc lepiej podróżować w pierwszej klasie". 

Będę lepsza w 2024 roku! A wy? 

 

sobota, 30 grudnia 2023

Cudowne Święta Bożego narodzenia.


W tym roku były całkiem wyjątkowe. Po raz pierwszy spędzone w tak licznym gronie, u mojego szwagrostwa i w towarzystwie aż 18 osób. Pojechaliśmy w ubiegłą sobotę odebrać Antosią ze szkoły i zaraz potem udaliśmy się do naszej rodziny. Tutaj przywitała nas dużą choinka, pies Tonka, dwa koty i sporo innych zwierząt w ogrodzie. I tak rodzina zjeżdżała się do Wigilii. 

Atmosfera była niezwykle ciepła. Dzieci szalały z radości i bawiły się razem pomimo różnic wieku... nawet mój dorosły syn z kuzynostwem rozrabiał nieźle! Starsi rozmawiali choć nie o polityce - ten temat nie był pożądany, gotowali, otwierali ostrygi, jedli, żartowali, tańczyli - jak moi teściowie już 23 popołudniu poszli w tany - zdjęcie!  A przede wszystkim wszyscy śpiewali i grali... - zdjęcia. Dzieci grają cudownie na pianinie, gitarze, mój syn cudnie śpiewa, wujowie szwagierki grają na gitarze itd... Było więc niezwykle radośnie. 

Najbardziej wzruszającym momentem był wspólny śpiew na grobie taty mojej szwagierki, tuż przed msza bożonarodzeniowa, celebrowana 24 grudnia wieczorem w ich miejscowości... To było coś niesamowitego... do dziś mam lzy w oczach jak wspominam. Byliśmy wszyscy na mszy świątecznej, większość z nas stała bo już miejsc siedzących nie starczyło... cale miasteczko przyszło. Śpiewy i atmosfera cudowna. 

Wieczorem mój mąż przebrał się za Mikołaja i krążył wokół domu pokrzykując ku wielkiej radości dzieci i dorosłych! 
Wigilia trwała dobrze do 1 w nocy i dzień świąteczny tez nas wszystkich zachwycił śpiewami i pysznym jedzonkiem. Podzieliliśmy miedzy siebie co kto robi, co przywozi... i w ten sposób... po raz PIERWSZY jak dla mnie, w historii mojego 50 letniego życia nie było: "ale się narobiłam, ale zmęczona jestem, dlaczego nikt du... nie rusza" i tym podobne teksty. Nikt nie był zmęczony bo każdy zrobil czy kupił trochę i każdy był odpowiedzialny za własny kawałek... a nie za całość. To była GENIALNA decyzja mojej szwagierki!

Sama wyjątkowo nie lubię jak mi się ktoś wtrynia w to co robię... a tak jak do tej pory było prawie co roku... a tutaj proszę... ja byłam odpowiedzialna za ciasta, ja zrobiłam wszystkie ciasta, bez żadnej pomocy, bez uwag... choć jedna osoba próbowała w miskę mi zaglądać ale ja bardzo niemiło odprawilam, ha, ha i jeszcze dumna z tego jestem! 
Swieta byly polsko-francuskie bo i ja i Maria jesteśmy Polkami więc był i barszcz i pierogi i makowce i pierniczki i opłatek oczywiście tez. 

Jestem ogromnie wdzięczna mojemu szwagrostwu i wszystkim osobom obecnym na Świętach za takie wspaniale chwile i dni. 

Także wielki szacunek i uznanie ale tez dużo miłości i emocji pozytywnych! 




















 

Rozliczenie roku...


Nasz stary 2023 rok staje się powoli tak zardzewiały jak te kola do cumowania na wybrzeżu Roscoff. 

Jaki był? 
Ogólnie rzecz ujmując poza jednym poważnym i dwoma drobniejszymi aspektami... jak dla mnie CUDOWNY! Najlepsza była pierwsza polowa roku. 

Antoni skończył liceum z wielkim sukcesem. Wygrał tez kilka zawodów, zajął drugie miejsce w regionalnym konkursie elokwencji, dostał Oskara dla ucznia o największej wiedzy... 

a przede wszystkim, przede wszystkim dostał się na wymarzone studia, numer 1 na jego liście i to już pierwszego dnia czyli 1 czerwca 2023 roku około godziny 18. 

To byl NAJPIEKNIEJSZY dzień tego roku. Radość bez końca, celebrowanie jej. Przepiękny moment. 

Ja tez mialam w pierwszej połowie roku dwie stale prace: liceum i Uniwersytet plus dzialalność społeczna na rzecz współpracy Polska-Francja.

Druga polowa roku 2023 - wyraźnie trudniejsza. Po pierwsze praca niestabilna jak dla mnie. Po drugie moje chroniczne zapalenie zatok, które przypomniało sobie o mnie na początku grudnia i żyć nie daje a raczej oddychać... po trzecie incydent z krzesłem i wyzwiskami, który pomimo złożenia skargi na policję jak narazie nie doczekał się żadnych kroków - tyle, ze ucznia na dwa tygodnie z gimnazjum wykluczyli...
I od polowy roku konflikty rodzinne, jak narazie bez możliwości rozwiązań. 

Ale dla przeciw-wagi... mieliśmy CUDOWNE SWIETA!!! Po raz pierwszy od bardzo wielu lat nie poskarżę się nic a nic. Było po prostu genialnie i super. I  napisze o tym tez. 

Ta końcówka roku jest SLICZNA bo ciepła, bądź wypełniona miłością, zrozumieniem, uznaniem i wspaniałymi chwilami i ogromem radości oraz wdzięczności za wszystko co mnie, co nas w 2023 roku spotkało. 

A jak tam u was? 

 

piątek, 22 grudnia 2023

Prawdziwy duch Bożego Narodzenia...

Prawdziwy DUCH Bożego Narodzenia?
To spotkanie wczoraj w szkole Antoniego o 5:30 rano z personelem sprzątającym pomieszczenia i studentami, którzy zaimprowizowali koncert i poczęstunek i podziękowania za PRACE tych ludzi dla nich...
5h30, l’heure à laquelle les employés de GSF viennent, tous les jours de la semaine, préparer les salles de classe des élèves de Ginette.
5h30 ce jeudi 21 décembre 2023, était l’heure à laquelle ces élèves, descendant de leur chambre de l’internat, ont décidé de venir rencontrer ces personnes qui œuvrent pour eux.
Rencontre de deux univers qui se côtoient peu, ou pas, ordinairement.
Rencontre de cultures, où les élèves vont découvrir ceux qui les précèdent très tôt dans ces lieux de l’école où les jeunes sont presque « chez eux ».
Rencontre de générations où la plus jeune vient dire merci à son aînée.
Rencontre dont, un jour peut-être, ces élèves se souviendront lorsqu’ils rentreront, comme tous les matins, dans leur bureau, propre et rangé.
Rencontre, aussi, tout simplement, pour partager un court moment, plus émouvant qu’il ne pourrait y paraitre, autour d’un café ou d’un thé.
Un extra de l’ordinaire de chacun.
5h30 du matin, l’heure à laquelle ces préparationnaires ont dit merci.

Od rana koncze...

Kończę wypieki florentynkami. Pakuje pudełka na drobne prezenty zrobione w domu, przeze mnie... Słucham polskiego radia. Zaraz spakuje prezenty i dalej... jutro Antoni, Antus KOCHANY!!! i reszta rodziny... Święta coraz bliżej. Radość jest!!!



 

środa, 20 grudnia 2023

Popiekłam trochę ale tez schudłam 3,5 kilograma...


Chorując wciąż i nieustannie... dziś kolejne wizyta u internisty i kolejne testy. Pani doktor rozkłada ręce bo nie wie co ma zrobić z takim przypadkiem jak ja... Według niej wszystko co można jest już robione każdego dnia. Tylko mój organizm nie zdrowieje i potrzebuje całych tygodni na wyjście, na prosta. Słaba odporność to raz. Za dużo stresu to dwa. Jak ja pytam co zrobić by organizm zaczął lepiej działać... to rozkłada ręce... nie wie... oprócz zmiany klimatu na suchy i ciepły to ona nie widzi co można zrobić jeszcze. Mecze się więc tak już 10-ty dzień. Wczoraj miałam powikłania na krtani i tak bolało, z musiałam brać kodeinę bo inne środki nie działały już. Od długość trwania stanu zapalnego zrobiła się tam gula na krtani i nie mogłam ani pić ani jeść. Dobrze, ze trochę zeszła dziś rano. Straciła 3,5 kilograma masy ciała w 10 dni. 
Mówię jej, ze muszę być na nogach w niedziele bo mam ciasta na Święta dla 18 osób do zrobienia. Tutaj tez rozkłada ręce bo nie wie co ma zrobić... ani co ja mam zrobić... I tak to się kręci. Trzeba pewnie polubić te bóle, te stany zapalne, to duszenie się... no chyba, ze znajdę w końcu kogoś kto  się na tym zna naprawdę i będzie potrafił choć trochę pomoc w tym miejscu, w którym jestem i w klimacie szarugi, zimna i wilgotności, nie mówiąc o zanieczyszczonym powietrzu??? 

Tymczasem na lekach to lekach ale z zapałem pracy świątecznej. Ciasteczka popiekłam wczoraj i dziś i zostały mi jeszcze tylko florentynki do zrobienia. Pachnie ślicznie i jeszcze lepiej smakuje. Zdjęć nie stylizowałam w tym roku po prostu pstryknęłam podczas suszenia czy studzenia i tyle. 

Mam dużo pracy ale idzie mi jak krew z nosa. A jeszcze jutro muszę znów wrócić do liceum ale nie na lekcje tylko na pilnowanie próbnej matury, na kilka godzin. W masce oczywiście. 
Co do masek... zadziwia, ze w poczekalni u lekarza ludzie kaszlą i smarkają ale masek nie maja... tylko ja jedna rodzynek w masce... w aptece podobnie... brak słów za ten brak odpowiedzialności. 




 

wtorek, 19 grudnia 2023

Jak stracić 1500 euro???

 


A no zwyczajnie... kupić kanapę w Habitat i czekać aż dowiozą... tymczasem jutro firma działająca na rynku od ponad 60 lat ogłasza upadłość więc ani kanapy ani pieniędzy już się nie zobaczy. 

Właśnie to nas spotkało... jak i tysiące innych klientów tej marki.... 

Z zamiarem zmiany kanapy nosiliśmy się od dawna bo ta, która mamy ma więcej lat niż Antoni. 15 października jak byłam szefowa komisji wyborczej to w środku nocy mój mąż przysłał mi SMS, ze w końcu kupił kanapę, taka jaka chciałam. Z członkami komisji pękaliśmy ze śmiechu... bo akurat wybrał sobie moment by mnie o tym poinformować. 

Mieli nam dowiezc 15 stycznia. Już wiemy, ze nie dowiozą i ze tracimy pieniądze. 

Coz? Nieszczęścia chodzą po ludziach. 

Trzeba szukać nowej kanapy i wydać kolejne tysiące... mam nadzieje, ze jakaś następna firma nie splajtuje?