O Swietach pisac nie bede bo w sumie to nie ma za bardzo o czym... Musialabym sie znow powtorzyc. Bylo jak bylo. Kilka dobrych momentow z dziecmi a reszta jak zwykle: sporo nerwow, brak atmosfery, ja przy kuchni choc nie u siebie. Postawy tesciow wierne, opisanym juz tutaj dziesiatki razy, modelom. Tych spraw sie nie zmieni. Sa takie jakie sa i pozostana takie jakie sa.
Skupie sie wiec na pozytywach, ktorych nie zabraklo podczas naszej trzydniowej "szwedaczki" po Bretanii, a scislej po koncu ziemii czyli Finistère.
Dzien pierwszy przypadl nam na 27 grudnia, gdy rano wyruszylismy w strone Sainte Anne d'Auray czyli sanktuarium Swietej Anny, matki Maryji, ktora Bretonczycy czcza od kilku wiekow. W 1995 roku przybyl tutaj Swiety Jan Pawel II i jego pomnik znajduje sie w sercu swiatyni, otoczony swiecami. Bretonczycy sa bardziej religijni niz reszta francuskiego spoleczenstwa i bylo to podczas naszej wedrowki widac na kazdym kroku. Osobny wpis poswiecony tej problematyce zamieszcze pewnie jutro.
Tutaj zwiedzilismy bazylike, sale, w ktorych przebywal Ojciec Swiety, szopke zywa bo zlozona z ponad 50 aktorow. Po takim poranku zajadalismy sie bretonskimi nalesnikami w Creperie na przeciwko bazyliki.
Posileni, ruszylismy dalej, w strone Carnac. Na polnoc od tego bretonskiego miasteczka ciagna sie cale pola przedhistorycznych kamienizawnych megalitami albo menhirami. Nazwa miasteczka Carnac pochodzi z jezyka bretonskiego - Kern a slowo to oznacza kamien. Latem nie mozna do tych kamienisk podejsc, gdyz sa one ogrodzone i zabezpieczone przed depczacymi je, badz o zgrozo wpisnajacymi sie na nie turystami. Zima jednak nie ma z tym problemu. Moglismy sie poprzechadzac wzdluz ich lini do woli. Czlowiek ustawil je tutaj od 5000 do 3000 lat przed nasza era. W jakim celu?
Do dzis tego nie wiadomo. Jest zreszta kilka typow tych kamieni i kilka typow ich ustawien. Mozna jednak zauwazyc pewna regularnosc. Kazade skupisko ma 1100metrow dlugosc (prawie) i okolo 100 metrow szerokosci. Kazde tez konczy sie kamieniami zgrupowanymi w tajemnicze kola. Odwiedzilismy skupiska w Ménec i w Kremario.
Stad ruszylismy poludniem Bretanii na polwysep Quibéron z jego skalnym wybrzezem.
A dalej w strone miasteczka Concarneau, znanego ze swojej kamiennej twierdzy czyli Ville close i militarnych umocnien epoki Vauban.
Zapadal wieczor i zaczelo sie robic coraz zimniej wiec zdecydowalismy sie zakonczyc szwedaczke i udac sie do hotelu. Hotel zarezerwowalismy kilka dni wczesniej w Douarnanez. Byla to typowa bretonska willa Clos de la Vallombreuse.
3 gwiazdkowy obiekt bardzo nam sie spodobal i mysle, ze jest wart z 4 gwiazdki... pewnie je za kilka miesiecy dostana. Obsluga przemila, pokoje duze i ladnie urzadzone, kuchnia wysmienita.
Widok na ocean z naszego pokoju.
Nasz pokoj mial oszklona werande...
Salon-czytelnia
Kolacje zjedlismy w hotelowej restauracji. Salatka z kaczka i z jajkiem w koszulce a na danie glowne ryba w sosie cytrynowym z warzywami.... dobrze sie tam spalo i siedzialo w SPA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz