Wczorajszym popołudniem, gdy Antek koncertował ze swoim chórem z jednej mieścinie pod Libourne, my, jego rodzice, udaliśmy się do naszych przyjaciół francusko-niemieckich czyli do Claudi i Erica na niedzielny podwieczorek.
Eric bardzo
żałował, że Antosia z nami nie było bo hołubi go już od jakiegoś czasu… I tym
razem o Antku nie zapomniał bo przygotował dla niego aż dwa prezenty.
Pierwszy z
nich to druga część książki o broni i mundurach żołnierzy wszystkich czasów. To
pozycja archiwalna, zakupiona zresztą w antykwariacie i tym cenniejsza, że
znajduje się w niej dedykacja od autrów książki. To cały Eric, który uwielbia
antykwariaty i zawsze coś w nich znajdzie, nie mówiąc o jego wcześniejszej
dyplomatycznej karierze, z której pozwoził całkiem bogate zasoby dokumentów. Jednego
z nich stałam się szczęśliwą posiadaczka nie tak dawno, ale pisałam już o tym.
Do książki
dołączony był pakuneczek w białym papierze z nadrukiem “Old Town of Warsaw” bo
z Warszawy właśnie Eric przywiózł mu ze Świąt, ołowianego żołnierzyka miniaturę
księcia Józefa Poniatowskiego. Jak mnie poinformował podobno pałac księcia
został odrestaurowany i otwarty dla publiczności niedawno. Ale, jak sam Eric
stwierdził, oprócz wystawy dywanów, w pałacu sama francuszczyzna czyli wystrój empire…
Jak pojadę to odwiedzę.
Antek był
wniebowzięty, od razu chwycił za telefon i do Erica z podziękowaniami
zadzownił.
Wszystkie
momenty z nimi spędzone są zawsze tak ciepłe i tak udane, że… wczoraj
opróżniliśmy ze trzy imbryki z herbatą, dwa talerze pierniczków z Monachium i
kilka kieliszków nalewki. Cudownie było.
Tymczasem
antkowa kolekcja antyków rośnie… w życiu nie miałam tylu historycznych
przedmiotów co mój 11 letni syn! Historia nadal jest jego pasją. Z notacji 20
na 20 nie schodzi a powieści historyczne zjada w dwa, trzy wieczory… choć
ostatnio “Joanny d’Arc” nie doczytał do końca bo się bał…
Antek jest
dziecięciem szczęśliwym aczkolwiek bardzo zajętym. Radzi sobie z tym wszystkim
jak może, czasem wpada w szał, czasem umiera z żalu bo to perfekcjonista albo z
emocji bo wrażliwość ma na wierzchu. Pisze opowiadania ostatnio… ot taka nowa
pasja miedzy szkołą, koncertami i sportowymi turniejami. Nadal nazywa mnie “wielbłądem”
a swojego ojca “dzikiem”. Dziadek zyskał już latem miano “niedzwiedzia
polarnego” a babcia “hipopotama”. Francuski dziadek jest “kogutem” a babcia “kurą”.
Przytulasom
nigdy z nim nie ma końca! Wieczorem doprowadza mnie to czasem do szału bo
potrafi z 3-4 przyjść do naszej sypialni bo jeszcze całus, bo jeszcze taka
modlitwa, a dobranoc…
Kolegów ma
cały sztab w gimnazjum. Organizuje na przerwach turnieje sportowe gry w
rabattue… I za kieszonkowe kupuje paczki cukierków by nagrodzić zwycięzców choć
sam jest w większości przypadków zwycięzcą. Wciąż chce jeździć, zwiedzić,
poznawać, chodzić do opery, na koncerty, do kina… nigdy nie ma dosyć i czasem
myślę, że cierpi, jak jego matka, na jakąś bulimię poznawczą.
Siedzenie w
domu? To nie dla niego! I w żadną pogodę!
Z
niemieckiego stał się jednym z najlepszych uczniów w klasie. Z angielskiego
radzi sobie świetnie i potrafi się w podstawowym stopniu dogadać z native
speaker.
Jest zdrowy…
I byle tak dalej i ma ogromne pokłady energii, dobroci i dobrego humoru.
Lubię z nim
być!
Czy Antka interesuje jakiś konkretny okres historyczny? Czy też głównie historia Francji?
OdpowiedzUsuńTo cudowne, kiedy przyjaciele znajdują wspólny język z naszymi dziećmi. Też tak mam - moje córki mają moje ulubione koleżanki, wiele dobrego czerpią z tych znajomości!
narazie go go wszystko interesuje... wiem, brzmi dziwnie. Historia Francji jest dominanta. M'y jestesmy tutaj bez rodziny wiec TAKIEJ przyjaznie sa n'a wage zlota. i Fajnie, ze twoje corki tez tak maja.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń