Nie wiem
kiedy minął mi ten tydzień ? Pęd był niesamowity choć najintensywniejszy
był poniedziałek.
Rozpoczęlam
go o 8 rano lekcjami w jednym liceum, popołudniu byłam z lekcjami z
historii-geografii po rosyjsku w drugim liceum a wieczorem od 17h byłam z powrotem w
pierwszym liceum na zebraniu rodziców klas 1. Gdy w końcu wyszłam a raczej
doszłam na parking była 20h50. Ciemna noc wokół i na parkingu tylko 3 samochody
w tym mój.
Przyjęłam
43 rodziców… indywidualnie… Chyba jeszcze nigdy nie usłyszałam tylku
komplementów w tak krótkim czasie! Co zaliczam to sukcesów i przyjemności.
Ten dzień
jednak tak dał mi się we znaki, że cały tydzień go czułam w kościach, w nogach i
w umyśle też.
Moi
maturzyści w liceum numer dwa przygotowują się ostro do poszczególnych
egzaminów. A ja z nimi i nad nimi… Stresuję się trochę.
W ten sam
dzień przyszedł mail z wydawnictwa bym przysłała poprawiony już tekst. Wyślę go
dopiero dzisiaj… bo cały tydzień po kawałkach poprawiałam, ryczałam to znów się
śmiałam. Ten tekst spędza mi sen z oczu… nie daje wytchnienia. Więc chyba
odetchnę z ulgą jak w końcu ujrzy światło dzienne.
W sprawach
samochodowych też się posunęło bo obejrzeliśmy fajne BMW, 3 letnie… które
zamierzam sobie kupić. We wtorek mąż ogląda je jeszcze raz i jak będzie OK to
będzie OK… oczywiście cenę negocjujemy więc … nie wiadomo jak będzie.
W czwartek
byliśmy u dietetyczki, ale o tym był osobny wpis… będę donosić o postępach. W
ten sam dzien wieczorem chłopacy moi byli w cyrku na corocznym spektaklu cyrku
Grusse.
Ja
pracowałam w domu.
Dowiedzieliśmy
się też w ubiegłym tygodniu, że Céline Dion da koncert w Bordeaux więc zapisaliśmy się by dostać
bilety… Koncert 29 czerwca, bilety po 150 euro, na nas trzech będzie 450 euros
ale absolutnie idziemyyyyyy!!!!!! Bylebyśmy te bilety dostali… bo to też nie
wiadomo.
Wczoraj w
końcu zdołałam złapać nieco oddechu popołudniu w SPA… Rower wodny, gimnastyka,
hamam i masaż przywrócił mnie do pionu. W ciągu 3 dni zgubiłam 1,6 kg ! Ważyłam się wczoraj
w spa…
Wieczorem
za to byliśmy w kinie na “Sac des billes”… to była moja pierwsza powieść, którą
przeczytałam po francusku w liceum! Stéph analizował ją w gimnazjum… a Antek
się wczoraj zachwycił filmem i chce przeczytać. Wzruszeń i emocji było co
niemiara.
Dziś od
rana, ja na mszy ale sama… bo Antek rozgrywa turniej tenisowy od rana i wciąż
jeszcze nie ma go w domu. Po powrocie czeka
go ciężka praca jeszcze nad lekcjami na ten tydzień pomimo tego, że wczoraj już
2,5 godziny przepracował rano. Antek kończy też pisać swoją bajkę o Getrurdzie,
mieszkańce Nowego Yorku, która pewnego dnia otrzymała tajemniczą paczkę a w niej
buty Rafaela Nadala… który właśnie przegrał Open w Australii.
Dużo się
dzieje ale pięknie się dzieje!
Dobrej
niedzieli.
Ps: Antek wpadl do domu jak burza ogral chlopaczka z 30 klasyfikacja... wiec tez pojdzie do przodu... cieszy sie jak wariat!
Celina się ceni... Byłam ciekawa kiedy wróci do koncertowania po śmierci męża. Lubię kupować bilety z wyprzedzeniem, fajnie się czeka na takie wydarzenia!
OdpowiedzUsuń