czwartek, 19 lutego 2015

Propozcyja współpracy ? Nieaktualna ! Urządzanie biura i diety cd.

To będzie wpis codzienny, o tym co wokół mnie, nie o wszystkim oczywiście a tylko o wycinkach mojej codzienności. Jednakże wczoraj i dzisiaj rano spotkało mnie coś niecodziennego. Otóż dostałam maila z biura tłumaczy, z Poznania, że chcielby zaproponować współpracę, że milutko i cieplutko i że pozdrawiają, no a że się śpieszą bo pierwsze zlecenie należałoby do piątku popołudnia wykonać to proszą o szybką odpowiedź.



Przeczytałam ofertę, włączyłam komputer choć nie bardzo mi się chciało go włączać wieczorową porą ale, że szybko, to odpowiedziałam, że zgadzam się, że mieszkam we Francyji, że podatki tutaj płacę więc musielby przelać mi pieniądze i dołączyć fakturę. Podałam też cenę 20 euro za sprawdzenie znajomości języka przez ich klienta (5-10 minut) i zdanie im raportu z tego później.







Dziś rano otrzymałam odpowiedź, zdawkową, króciótką: Szanowna Pani, współpraca jest nieaktualna. Tym razem bez słodyczy natomiast z “best regards” choć to polskie biuro…







Nie wiem czy wszystkie firmy w Polsce tak pracują, mam nadzieję, że nie, ale w pierwszym momencie pomyślałam sobie, że:



  1. Robią sobie jaja…
  2. Nie są poważni…
  3. Nie potrafią pracować i komunikować się z osobami ludzkimi…
  4. Przestraszyli się mojego mieszkania we Francji? Robienia przelewu? Mojej ceny? Wszystkiego naraz i nie potrafią tego jasno powiedzieć, czyli wracamy do punktu 3 – kompletny brak sprawności i zasad komunikacyjnych.





Ciekawe doświadczenie… następnym razem jak jakieś biuro tłumaczeń napisze, że chce współpracować to nawet nie odpowiem, nie będę sobie głowy zawracać.







Dziś po części leniuchuję, po części kończę artykuł, a po kolejnej części jadę po meble bo urządzam moje biuro. Moje biuro to mały 7-8 metrowy pokoik wychodzący na mój taras. W jego okna wchodzą gałęzie drzewa figowego – obecnie bezlistnego – choć jeszcze kilka owoców zamrożonych fig z ubiegłego roku zwisa tu i uwódzie. Mam tutaj sporą szafę ścienna, białą, standardową, na podłodze parkiet dębowy, na ścianie obrazki z Kanady recznie malowane liście klonowe a na przeciwległej ścianie grafikę z Sankt Petersburga, którą kilkanaście lat temu przywiozłam. Plany miałam zupełnie inne ale w ostatniej chwili uległy one zmianie. Tak więc z tradycyjnego pomysłu i stylu przejdziemy do lat 1970 i mebli vintage… Pojawi się tutaj dość dziwne biurko z krzesłem, nie mi nie regulowanym  za to w futrze owczym a na przeciwko niego stanie nierozkładana błękitna kanapa. I żółty stoliczek owalny bym przy kanapie mogła swoją filiżankę postawić.



http://www.   maisonsdumonde.    com/FR/fr/   produits/fiche/      canap-2-places   -rtro-bleu-iceberg-   139103.htm



Zmiany, zmiany… może w końcu uda mi się dojść do afirmacji stylu, mojego stylu?



Każde pomieszczenie w domu będzie teraz zróżnicowane, w wyrazistym aczkolwiek innym stylu i zaczyna mi się to coraz bardziej podobać!







A na naszym stole:



Obiad: sałatka z endywi, ryż, fasolka płaska i zielona, ryba “colin” w sosie szczawiowym. Zioła kostka gorzkiej czekolady.



Kolacja: sałatka z selera z brzoskwnią ( moja ciocia pomysł mi poddała); reszta kasz z wczoraj, liście boćwiny duszone na oliwie z orzechów, jogurt.

8 komentarzy:

  1. Ha ha ha, ale mnie Agnieszko rozśmieszyłaś tą historią o biurze tłumaczy ;-)))
    Myślę, że oni pomyśleli sobie dokładnie to samo co Ty o nich tzn. że jaja sobie robisz. Te 20 euro za sprawdzenie znajomości języka przez klienta i przelew z góry - niezła jesteś.
    Niestety w Polandzie obowiązują inne zasady współpracy z tłumaczami:
    1) za sprawdzenie znajomości języka potencjalny tłumacz nie dostaje ani grosza, ani tym bardziej eurocenta;
    2) tłumaczenie 1 strony (1800 znaków) to zarobek rzędu 25 zł, a nie euro;
    3) biura tłumaczy jeśli w ogóle płacą to z miesięcznym poślizgiem, a często nie płacą w ogóle - taka loteria, zależy na kogo trafisz. Na pewno nie płacą z góry, ani nawet w dniu otrzymania wykonanego zlecenia.

    Dlatego też nie dziwi mnie wcale, że Ci podziękowali. Tak to w Polsce wygląda. :-/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ... Po francusku a raczej na francuskich warunkach bo tutaj zyje i tutaj place za chleb... Prasowania za darmo? Niestety wyroslam z tego. Jak bylam studentka to i owszem, Teraz mam 40 na karku, rodzine, i com wiec za darmo juz nie pracuje. Tlumaczenia strony za 6 euro Niecale to Tez jest dla mnie nie do przyjecia. Alé dziekuje, ze mnie oswiecilas! Jak widac nie znam sie na polskich warunkach pracy i placy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozumiem, że patrzysz na to inaczej, bo w innych realiach żyjesz, ale w Polsce niestety pod wieloma względami jest inaczej niż we Francji. Liczy się cena i szybki czas wykonania zlecenia, a nie jakość. Ja też już przestałam się w to "bawić", bo znam swoją cenę i nie będę pracować za stawki niższe niż zarabiają niewykwalifikowani robotnicy (w przeliczeniu na 1 godz.). A tak mi wychodziło - opiekunce do dziecka płaciłam więcej niż sama na godz. zarabiałam... Takie realia... Wiem, że to smutne, ale tak to właśnie wygląda. Ceny zaniżają też sami klienci - często francuskie firmy, które nie wiedzieć dlaczego uważają, że jak w Polsce to ma być za pół darmo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do tych francuskich firm to sie zgadza bo nawet We Francji jak zatrudniaja obcego to chcieliby zaplacic mniej. Ze realia sa inne to tez rozumiem. Jednakze tutaj minimalna zaplata za godzine pracy to 10 euro netto, kilka centymow mniej i to dla kogos bez kwalifikacji. A by tlumaczyc to jednak cos trzeba umiec... A ksztalcenie i kompetencje kosztuja. Widocznie klienci tych biur maja " gdzies" jakosc... Coz ich sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście, że kształcenie się i kompetencje kosztują i za to się płaci, bo przecież inna jest jakość tłumaczenia w wykonaniu studentki romanistyki 1 lub 2 roku, a osoby która zna biegle j. francuski i jeszcze ma doświadczenie, ale biur tłumaczy to nie interesuje. Ich interesuje aby Cię maksymalnie "wydoić" - czyli aby było tanio i szybko, najlepiej na wczoraj. Dlatego zrezygnowałam z takiej formy zarobkowania, bo to bez sensu i żadnej satysfakcji nie daje. Mam koleżankę po anglistyce - też próbowała w tej branży pracować, ale też odpuściła, bo podobne odczucia miała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pamietam... gyd mialam niespelna 19 lat, zaraz po moim powrocie z Paryza i przed rozpoczeciem 1 roku studiow na romanskiej szukalam pracy. Bylo to lato i trafilam przypadkiem do birua tlumaczy na osiedlu Bajkowym. Szefowa gdy dowiedziala sie, ze bede studiowac romanistyke w ogole nie chciala ze mna rozmawiac. Byla dosc brutalna w wyrazaniu swojego zdania. Zdazylam jednak powiedziec, ze wracam z Paryza, ze jestem po roku studiow na Sorbonie. To zmienilo wszystko bo dostalam prace i tlumaczylam sporo dokumentow wtedy dla Goplany. Byly tez trudnosci, ale to inna historia. Jesli zas chodzi o tlumaczenia we Francji to strona - 1500 znakow a nie 1800. Cena ustalana jest za slowo, rodzajniki tez sa slowami... i jest to od 8 centymow za slowo dla studentow i poczatkujacych do 40 centymow za slowo dla najlepszych. Na takiej stronie jest od 250 do 400 slow srednio... pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. To co oni myśleli, że za darmo będziesz tłumaczyć? Haha. Mało profesjonalne podejście z ich strony. Może takie biuro krzak? Myslę, że jednak nie trzeba się negatywnie nastawiać na przyszłość.
    Widok z okna chętnie bym zobaczyła :-). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. No chyba tak, albo za 10 zlotych? pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń