Wczoraj wieczorem byliśmy po raz pierwszy z Antkiem u
psychologa sportowego. Wizyta dawno umówiona, wyczekana i nawet taka trochę z
obawami. Bo nie wiedzieliśmy
do końca z czym to coś się je ???
I wczoraj
szczęki nam opadły… nam rodzicom!
Człowiekowi
wdaje się, że tak dobrze zna swoje dziecko, że przebywa z nim na codzień, zna
obawy, strachy, radości, sukcesy, porażki, cierpienia nawet. Wczorajsza wizyta
pozwoliła nam spojrzeć, przynajmiej jeśli o mnie chodzi, na mojego syna jak na zupełnie odrębną OSOBE,
autonomiczną jednostkę, niezależną i w jakiejś części nieznaną! Tak nieznaną!
Przyglądałam
mu się jak zasiadł w wielkim pomarańczowym fotelu, na przeciwko pani psycholog.
My, po przeciwnej stronie gabinetu, przez większą część spotkania siedzieliśmy
po prostu cicho.
Mówił Antoni
i to mówił o sprawach, zdarzeniach, o których nie byliśmy, po części,
poinformowani. Przede wszystkim zaskoczyła mnie jego dojrzałość, tego od zawsze
pieszczącego się i czułego chłopca. Chłopca,
który czasem powtarza, że chce mieć 4 latka… a nie 10.
Pani
psycholog od razu wyczuła powagę sytuacji i wczoraj przez 40 minut pracowała z
Antkiem nad tą kwestią. Bo jak 10 letni chłopak otoczony 8 -oma kolegami w klasie,
którzy mówią mu, że jest “ZEREM” bo został wytypowany do golfowych rozgrywek
departamentalnych ma stawić czoła tej masie???
Antek jest
jedynym grającym w golfa chłopakiem w klasie… jego koledzy o tym wiedzą, o
niektórych jego sukcesach też i… zawistnie próbują mu udowodnić, że nic nie
jest wart. Co prawda Antoś ma wsparcie kilku innych chłopców, ale źle przeżywa
te sytuacje.
I spadliśmy
z wysoka…
Zawistników
wokół Antka sporo. Stawianie im czoła to praktycznie codzienna czynność.
Sytuacja
sprzed 2 tygodni… Antek wychodzi ze szkoły wcześniej bo ma koncerty z chórem i próbę.
Tuż przed wyjściem mówi do swojego rzekomo “najlepszego kolegi”, że trochę się
stresuje tym koncertem bo będzie dużo ludzi. Kolega, który nie śpiewa i musi
zostać w klasie odpowiada:
- nie
zgrywaj się! mam gdzieś twoje śpiewanie…
Nie będę
mnożyć opisów, to nie cel tego wpisu…
Cieszę się
jednak, że dzieci z lig sportowych, wystawione na ogromny stres i ciężką
harówkę mają wsparcie psychologów sportowych. My rodzice nie dalibyśmy rady i nie
mamy też odpowiednich kompetencji. Wczorajsza psycholożka wykonała z Antkiem
kilka ćwiczeń:
-
jak
się zachować, gdy inni wyrażają swoja zazdrość i zawiść
-
czy
mówić o swoich sukcesach i porażkach i jak… z rówieśnikami
-
jak
reagować, gdy rówieśnicy reagują przemocą słowną albo i fizyczną
Antek
wyszedł od niej z mega uśmiechem na ustach. Mam wrażenie, że kilka ciężarków
spadło mu z pleców. Będzie jednak się z wyżej wymienionym czyli z zawiścią
stykał właściwie na codzień… no chyba, że zostanie przeciętniakiem, wtedy dużo
mniej.
Jest mu
jednak niezwykle trudno zrozumieć i nam też zresztą niektóre reakcje
rówieśników… Jak bardzo trzeba być sfrustrowanym i nieszczęśliwym by już w
wieku 10 lat wyżywać się na koledze i dawać upust swojej zazdrości czasem w
niewybredny sposób.
Taka jest
ludzkość czasem piękna i wielka czasem podła i niska. Niezależnie od wieku.
Jak dobrze, że są miejsca na świecie gdzie rozmowa z psychologiem jest czymś normalnym. U nas niestety tak nie jest. Staraliśmy się znaleźć pomoc dla Jasia i dla nas, gdy był mały i nie mogłam dać sobie rady z Jego zachowaniem i później gdy powiększyła się nam rodzina. I ... niestety nie ma tutaj takiej "instytucji" jak psycholog dziecięcy czy też rodzinny. A jak jest to tylko w szpitalach dla wyjątkowo ciężkich przypadków. Codziennie dziękuję Bogu, że Jaś nie musi chodzić do szkoły, że mogę uczyć Go w domu, bo chociaż nie jest mi łatwo, to wiem że w szkole on z kolei miałby baaardzo trudne życie. Jest inny, nie da się ukryć - wrażliwy, uzdolniony muzycznie, a jednocześnie kochający sport (choć nie jest w niczym super dobry), nieznoszący jakichkolwiek zmian.Wyglądający na twardziela, a będący w rzeczywistości małym chłopcem bojącym się wszystkiego co nowe. Ani on sam, ani ja z nim, nie mamy łatwego życia.
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaję, że Ci nasi chłopcy są do siebie bardzo podobni :-) Cieszę się, że Antek miał okazję porozmawiać z kimś, kto może Mu pomóc.
Takie konsultacje wpisują sie w jego treningi. To jest ich składowa i normalna cześc. Dzieci trenujące tak duzo potrzebują tez pracy nad tzw: mentalem z francuskiego. We Francji to norma, w Polsce mysle, ze tez pewnie w twojej dalekiej Tajlandi ( o ile sie nie mylę? ) to może jeszcze rzadkość... Nie wiem. Natomiast nie wiem czy nie chodzenie do szkoły i szkoła w domu jest rozwiązaniem? Moj Antos nie ma problemu z chodzeniem do szkoły jako takim. Raz jest lepiej raz gorzej. Wiadomo. Jednakże wydaje mi sie, ze dla mojego Antka szkoła jest niezbędna, witalna. Musi pożytkowac gdzieś te energię. A ci psychologowie sa super... Bardzo potrzebni.
UsuńNa Taiwanie... Przepraszam!
OdpowiedzUsuńDzieciaki bywają egoistyczne i potwornie okrutne. Nie wiem skąd w nich tyle agresji, zawiści, chęci dokuczenia. Dobrze, że Antek ma wsparcie.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem zawiść jest tylko pretekstem do zachowania określanego w Australii jako "bullying" tj znęcania się fizycznego i psychologicznego - koszmar dla dziecka i rodziców - a co na to wszystko szkoła?
OdpowiedzUsuń