Dwa lata jak nie byliśmy w Polsce... Dużo się pokomplikowalo i tu i tam. Czuje się zablokowana w mojej własnej egzystencji i to pod wieloma względami. Pomimo tego... bardzo cieszę się na wyjazd i na pobyt w Polsce.
Pisałam ostatnio do mojego brata, ze trudno jest zrozumieć komuś kto nie żył i nie żyje na emigracji, ze powrót do korzeni jest wartością sama w sobie, ze jest ważny, ze jest potrzebny, ze nie można go zastąpić wyjazdem w inne części świata.
Nie mam takiego pędu na Polskę jak niektórzy moi znajomi i przyjaciele, którzy jeśli wakacje to TYLKO w POLSCE bo inaczej sobie nie wyobrażają. Ja potrafię się cieszyć z różnych miejsc i z różnych ludzi, ale Polska jest częścią mnie i jest mi potrzebna. Czuje się ogromnie związana z moim krajem, jego językiem i kultura i mój syn, Antoni tez.
Mam tez osoby w rodzinie i to bliskiej, które jak już na te emigracje wyjechały to do Polski NIGDY nie wracają, przez cale dziesiątki lat. Tej postawy nie rozumiem. Jest dla mnie forma odrzucenia i ucieczki ale nie te zdrowa i przemyślana forma a te tracąca schizofrenia.
Oddalając się od Polski, ale pozostając w temacie... mój teść na przykład urodził się i wychował we francuskiej Algerii, w rodzinie kolonialistów. Gdy ich stamtąd wypędziła wojna dekolonizacyjna to odciął się od tych korzeni. Nigdy tam nie pojechał, nigdy nie szukał najmniejszego kontaktu, śladu... Nosi w sobie do dziś ogromny żal i nienawiść. Inni, w tej samej sytuacji zachowali się zupełnie inaczej... Jeździli tam, odwiedzali rodzinne groby, utrzymywali kontakty.
Jake rozne są nasze postawy i nasze relacje z osobistymi korzeniami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz